We the Fallen

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru

Szablon:Tczwarty i jak na razie ostatni album Psyclonów. Ostatni album zawierał już tak wiele heroiny, że wartość mroku wykraczała poza wszelkie skale. Zniknęła melodia, a w jej miejsce pojawił się hałas. Zabieg ten wymagał wymiany całego składu, gdyż żaden zdrowy na umyśle twórca elektroniki nie nagrałby takiego napierdalania. Mimo tego, nikt nie miał prawa sprzeciwić się wodzowi, a że tak się działo, wylatywali jeden po drugim. Obrany kierunek nie przeszkadzał jedynie Rotnemu, któremu obojętne było pod co będzie grać na gitarze. Tym razem Bellum oprócz zwykłych członków wysłużył się także frontmanami innych zespołów, którzy oficjalnie mają tam tylko gościnny występ, jednak wiadomo, że to oni przygotowywali kawałki podczas gdy Nero ślinił się do słońca po przedawkowaniu. Cudem zespół zdołał odbyć trasę koncertową, po czym wódz zamknął się w samotności ze swoją heroiną, a zespół bez jego dyrektywy rozsypał się w popiół.

Ciekawostka

We The Fallen to jak na razie jedyny album, na którym Neros postanowił zaśpiewać. Tak, dobrze przeczytaliście, zaśpiewać. Częściowe odejście od podwyższonego o kilka oktaw harshu było dość szokującym zabiegiem. Możliwe, że wodzu inspirował się założycielem Kombichrystusa. Możliwe też, że nie. W każdym razie śpiewał i najwyraźniej na zdrowie mu to nie wyszło.

Lista utworów:

  • Szablon:Tstopniowo coraz głośniejsze napierdalanie powodujące konwulsje u słuchającego. W tle przewijają się ciche i niezrozumiałe zdania, które nawet po przeczytaniu oficjalnych tekstów wydają się być bez sensu. Kolejny raz pada pytanie „Co i w jakiej ilości było brane przy produkcji?”. Dodatkową ciekawostką jest, iż stworzenie go wymagało pomocniczej ręki frontmana innego, zakolegowanego zespołu. Zapewne i we dwójkę musieli się nieźle napocić, gdyż odsłuchiwanie całości po każdej zmianie potrafiłoby odurzyć nawet etatowych ćpunów.
  • Szablon:Tjeden z dwóch utworów, w którym zagościł sampelek księdza z Egzorcyzmów Emily Rose. Tym razem prosił on Jezusa o litość, lecz jak nam dobrze wiadomo z wcześniejszych wydawnictw zespołu, Jezusa nie było, a ci, którzy w niego wierzą są zajebiście słabi. To tak nawiasem, żeby nie zapomnieć kto pierwszy mało nie umarł z powodu słuszności obranej przez niego drogi.
  • Szablon:Tutwór, w którym mogło chodzić o robaka, którego Nero próbował zapić. Wskazuje to na to, iż nie tylko był ćpunem, ale i alkoholikiem. Tekst utworu natomiast jest najlepszym przykładem postępu, jaki Nero dokonał przez wszystkie albumy. O ile pierwszy album był nawoływaniem bez pokrycia, że Bóg jest chujem, drugi zawierał mnóstwo pytań retorycznych składających do refleksji czy Bóg serio jest chujem, trzeci wspominał, że Bóg jest chujem i patrzcie co robi z waszym życiem, tak czwarty poddaje pod wątpliwość jaki jest ten Bóg, zadaje pytania retoryczne i pokazuje, co robi z życiem wierzących używając motywu litości nad tymi, których poświęcił w imię wiary, w tym Jezuska. Zdolniacha, ale i tak przedawkował.
  • Szablon:Tkolejny kawałek, który nie opowiada o niczym innym jak o tym, że to właśnie Bóg jest generałem światowego Holocaustu, rzezi heretyków i ogólnie całego zła. Nawet, jeżeli jest co celowy zabieg, to po trzydziestym z kolei kawałku o tym samym można się zastanowić, czy ten Bellum to aby na pewno ateista, czy może wyjątkowo zawiedziony wierzący. W każdym razie jest harsh, no jest harsh, a do tego mrok, czyli Happy Meal dla każdego gota, cybergota, metala i spółki.
  • Szablon:Tutwór, który z jednej strony ma za zadanie maksymalne wkręcenie słuchacza w zakręcający w tę i z powrotem riff, a co za tym idzie skłonić do przeanalizowania niezwykle bełkotliwego tekstu, który brzmi jak jakaś starożytna legenda o bogach napisana przez bardzo ponurego szamana. Połowa słów, która w nim występuje nie jest używana w codziennym języku ludzi, dla których angielski jest językiem ojczystym. Tym samym Nero udowadnia, że podobnie jak on cały, angielski jest dla niego ojbrudny i ten właśnie brud świadczy o niekwestionowanej nadludzkości.
  • Szablon:T
  • Szablon:Tswoisty odpowiednik Scar of the Deceiver z Crwn Thy Frnicatr, choć bardziej spokojniejszy, nagrany z Brandanem Schieppatim z metalkorowej kapeli Bleeding Sru. Tego też chłopca podkradł 'pan trzy kapele' na swą ostatnią (jak na razie) płytkę.
  • Szablon:T
  • Szablon:Tścieżka dźwiękowa, której praktycznie nie słychać. Aby pojawiły się jakiekolwiek zarysy dźwięku, należy pogłośnić sprzęt do maksimum jakie dała fabryka. Po pogłośnieniu są to pojedyncze dźwięki odbijające się na tle przerywanego szumu. Pomimo zwodniczej nazwy, nie jest to outro. Definitywny wypełniacz albumu.
  • Szablon:Tutwór, który przy pewnej dawce szczęścia mógłby zostać puszczony w radiu. Dzieje się tak dlatego, gdyż utwór poświęcony pamięci po matce, która zastosowała się do tekstów syna jest śpiewany, a nie jak zazwyczaj syczany. Syk pojawia się dopiero w refrenie i końcówce, co w pewnym sensie dyskwalifikuje szanse utworu w Radiu Zet, ale hej... mało kto by chciał, żeby tak personalny utwór puszczany był w biurach, barach i imprezach na działce.
  • Szablon:Tpodobnie jak Of Decay, tym razem usłyszymy lub nie usłyszymy cichego i ponurego padu. Wątpliwość co do usłyszenia powyższego bierze się nie skądinąd jak z jego głośności. W połowie utworu Nero rzuca tekstem o jedności z muchami. Pojawia się tam też wzmianka o Holocauście. Z jednej strony świadczy o tym jak długo musiał się już nie myć, a z drugiej o sile i jakości prochów, które wciągnął podczas sesji nagraniowej. Kluczowym punktem utworu jest bardzo skromny motyw na pianino oraz jeszcze skromniejszy beat, a całość jest idealna do zaśnięcia.
  • Szablon:Tbardzo smutny i refleksyjny utwór, który z początku nazywać się miał Magdalene, jednakże przyznanie mu aż tak skrajnej lekkości i niewinności mogło źle wpłynąć na mhhhrrrroczny całokształt albumu i dlatego piękną Madzię zmieniono na drzewo Judasza, na którym wiadomo co uczynił. Utwór ten jest doskonały wtedy, gdy chcesz się poruchać, a jest ci smutno.