DragonWorld
DragonWorld – kultowa gierka Play by forum, polegająca głównie na zmaganiach między zmutowanymi jaszczurami a ludkami.
Fabuła
Za dawnych czasów były se Smocze Rody: Lodu (dobrzy i prawi aż do bólu zębów), Ognia (wnerwieni na lodowców), Mgły (inteligentni na tyle, żeby się nie naparzać po pyskach z byle powodu), Puszczy (pokój i darmowe zioło dla wszystkich), Cienia (zUo, mhrok, Szatan) i Świtu (najpierw źli najeźdźcy, potem dobrzy, ale wnerwiający). Jeszcze na dokładkę przypłynęli ludzie. I tak oto skończyła się Era Początku.
Stara Era (ta pierwsza dostępna dla graczy) była dość nudna. Owszem, powstał Eliksir Życia, ale bóstwa go chowały cholera wie gdzie. Prócz tego, rozdrobniono władzę. Dawniej Alfa rządziła, a Beta siedziała obok i się nudziła. Od tamtej pory rządzili: Alfa Główna, Alfa i Beta. W końcu Suweren (Smoczy Bóg) zrobił z nudów rozpiździelnik, Czas zatrzymała czas, a Suwcio potem zniknął. Koniec.
Po długich jękach graczy, ruszyła Nowa Era. Czas ożywiła krainę, a setki uzależnionych graczy miało na powrót radochę. Tutaj już działo się trochę więcej. Byty wykuły fajny naszyjnik, znany jako Wieczny Smok. Naszyjnika pilnował smokuś potrafiący transformować się w pół-smokusia, tzn. Natkv… Natka… tfuu!!! Natvakt. Oprócz tego znerfowano niektóre pałerki, a Ród Puszczy i Ród Mgły dostały równe prawka.
Kataklizm
Sielanka nie trwała zbyt długo. Po swojego stworka, cienistą smoczycę, niejaką Velę zgłosił się Szatan. Armia demonów wdarła się do Świątyni Starożytnych, a sami Starożytni okazali się skończonymi n00bkami dzielnymi wojownikami i spierdolili gdzie pieprz i wanilia rośnie walczyli do ostatniej kropli krwi. Koniec końców, Velę pojmano i zaprowadzono przed oblicze Księcia Ciemności. Ten urządził jej pranie mózgu, zamknął jej cały pałer w formie gigantycznego bydlaka do złudzenia przypominającego Deathwinga, nazwał Calypto i rozkazał rozwalić krainę.
Wpierw Calypto poleciała rozwalić wodospad. Do boju stanęli: wielki, jarający się jaszczur, łowca demonów z małymi, gównianymi pistolecikami, przerośnięta Chupacabra (z niewiadomych przyczyn zwana smoczycą), niegdysiejszy partner Calypto, kolo o rozdwojonej osobowości, Strażniczki Równowagi i jakiś cudak z lasu. Twór Szatana dostał niezłe baty i odleciał.
Następnie nasza kochana satanistka zdecydowała się puścić z dymem tundrę. Stawiła się ekipa z poprzedniego ataku (za wyjątkiem łowcy demonów). Jeszcze doszli: dwa świecące smokusie i wróżka. Tym razem Calypto była sprytniejsza i połowa krainy musiała sobie szukać innego źródła wyżywienia.
By jeszcze trochę porozwalać najbliższą okolicę, smoczyca poleciała w góry. Gonił ją jeden ze świecących smokusiów, Strażniczki i wróżka. Na miejscu dołączyło się wilko-smok-pso-cholera wie co z ziomami. W decydującym momencie pojawił się Natvakt i stanął do walki z demonem. Koniec końców, Calypto się poddała, ale najpierw rozwaliła spory fragment pasma górskiego. Natvakt zaliczył zgona pod gruzami.
Calypto postanowiła kontynuować destrukcję w lesie. Wilczek i smokuś rzecz jasna popędzili za nią. Mimo że byli z dwóch zwalczających się rodów, to postanowili działać razem, bo teraz, do cholery, najważniejsze jest by przeżyć. Wracając do akcji, przyleciał jeszcze samotny szaman. A kiedy do akcji wkroczył Czart, wjechał jeszcze sam Kapłan Starożytnych, Zenithar po Jasnej Stronie Kocy. Walka była zacięta, Czart dostał przysłowiowy wpierdol, Calypto spaliła las (poza starożytnym leśn Starożytnym Leśnym Toi-Toiem), ale dostała niezły łomot od tych dobrych.
Jakiś czas potem bestia wtryniła się na chatę Smokom Świtu. Smokuś z czwórką ziomów jednak dał jej mocno do zrozumienia, co sądzi o takim postępowaniu. Oprócz tego, do walki ruszyła także dwójka samotników plus jedna cienista (a skąd ona się tam wzięła?). Caly w końcu usadziła klocka wulkan na środku i poleciała dalej.
Jej następnym celem był Ród Ognia. Smokuś z dwoma kumplami oraz tą cienistą (ta gra nie namawia do rasizmu) rzucili się w wir walki. Przybył też ten z rozszepieniem osobowości, bo w końcu należał do Jedynego Słusznego Rodu. Dla równowagi, tym razem wulkan uległ rozdupieniu. Aha, i pękło jakieś pradawne lusterko, ale kogo to obchodzi…
Na finisz bestia postanowiła rozwalić metropolię. Jakiś miszcz z oswojoną jaszczurką z Czarnobyla postanowił zabawić się w Eragona i namówił radę magów na rzucenie potężnego zaklęcia. Gówno im to dało, ale 90% krainy ładnie dupnęło w powietrze. Na ruinach miasta wylądował nasz szaman i z miną „Are you fucking kidding me?” przywrócił Calypto zaklątkiem do normalnego stanu.
Wszyscy się cieszyli. Owszem, straty w ludziach i smokach były ogromne. Owszem, wymarły miliony gatunków flory i fauny niewystępującej nigdzie indziej, w jakimkolwiek wymiarze. Owszem, gleba była tak spalona, że przez 300 lat wszyscy będą głodować. Owszem, wszystkie miasta, wiochy i terytoria obróciły się w dymiące zgliszcza i trza będzie nocować pod chmurką. Owszem, z resztek Demosmokowej mocy zrodziły się legiony krwiożerczych demonów. Ale kogo do obchodzi? Ucztom i zabawom nie było końca… A tak serio, nazajutrz się wszyscy znów zaczęli zabijać.
Rasy, klasy, rangi, rody…
Smoki
No, takie duże gadziny. Skrzydła, śmierdzący siarką oddech, pazurki do robienia ała oponentom… Dla każdego rodu są takie rangi:
- Dominujący Samiec/Dominująca Samica (Dominant) – zgrywa koksa w całym rodzie. Lepiej się do niego nie zbliżać, gdy ma zły dzień, bo można dostać niezasłużony wpierdol. Zazwyczaj ma dużo dzieci, bo wyrywa przedstawicieli/przedstawicielki płci przeciwnej w promieniu paru
setdziesięciu kilometrów. - Książę/Księżniczka – dzieciuchy tego wyżej. Wystarczy, że się krzywo na takiego popatrzysz, a już za 2 sekundy rozrywa Cię na strzępy Dominant. Wszyscy udają, że są dumni z tych następców tronu o manierach ulicznego żula, a tak serio życzą im śmierci w męczarniach.
- Medyk – 2 na cały ród. Znają się na ziołach wszelakich. Od czasu, kiedy Calypto rozpi… zniszczyła krainę, mają trudniejszą robotę z szukaniem roślinek. Ponoć umieją też leczyć choroby. Mało kto zdaje egzamin na Medyka, a i ci co są zazwyczaj są zbyt naćpani, by nas sensownie uleczyć. Jak się postarają, to nawet i bez zielska mogą trochę nas podleczyć.
- Myśliwy – hunci za całą bandę debili… to znaczy ród. Zanosi żarło noobom, którzy boją się polować, a sam zdycha z głodu. Nie może się niestety odwołać z tego stanowiska. By być myśliwym wbrew pozorom nie trzeba muskułów Pudziana, wystarczy pałer w łapkach i trochę szarych komórek. Polowanie na zmutowane jelenie to w końcu niezły hardkor.
- Smoczątko – newbie. Bez opieki długość życia wynosi około 5 postów. Według fabuły, w krainie są tak słabe warunki, że smoczątka praktycznie nie występują, jednakże wszyscy się tu i tak hajtają na prawo i lewo, więc przyrost naturalny istnieje.
Można też się postarać o rangę specjalną:
- Smoczy Aspekt – ultra koks z ultra mocami. Każdy Aspekt wybiera oryginalne powery. Lepiej ich unikać, bo zabiją Cię na pewno, a jak niewyobrażalnym fartem takiego utłuczesz, to i tak nie dostaniesz jego mocy. Znają wszystkie Starożytne Słowa i mają o jedną moc więcej niż cała reszta. Tak więc, jeśli ma na przykład moc oddychania pod wodą, to z morza spierdalają wszyscy Wołacze i inne słabsze dziwaki.
- Asdragon – wkurwia resztę graczy nieśmiertelnością. Może transformować się w duszka albo przejść do innego wymiaru, na przykład skoczyć na piwo do piekła by z Inkubusami pogadać, kogo się ostatnio zgwałciło.
- Metadragon – kolejny transformers, tym razem smoczo-ludzki. Czasem wtapia się w społeczność i udaje normalnego. Pamiętaj! Jeśli Twój kolega powala kopem z półobrotu Psychoraptora Śmierci, to wiedz, że coś się dzieje!
Ród Piekielnych
Krótko mówiąc: sataniści. No, może ex-sataniści, bo twierdzą, że są tacy zajebiści, że Szatan im niepotrzebny. Są zUe, wredne i nakurą fajerbolami. Geneza ich rodu wygląda następująco: kilka demonów stwierdziło, że dadzą se radę bez Szatana. Niestety, ten to usłyszał i wydupił demonki do krainy. Te, nie mając co robić, opętały Ognistych i tak oto mamy Piekielnych. Co tu dużo mówić, Piekielnego jest raczej łatwo rozpoznać: zaawansowane ADHD, zabiera dzieciom lizaki, trochę szarych komórek tu i ówdzie, palnik w ryju, azbestowe łuski…
- Imp – ekstremalny przypadek nooba, dostaje regularny łomot od reszty Piekielnych. Płacze po nocach, że nie ma dodatkowych pałerków, które są sednem tej gry. Ponoć gracz o IQ powyżej poziomu rzodkiewki mógłby kozaczyć tym smokiem, ale takich tu deficyt. Ich główną siłą jest sypanie się w kupie na oponenta, ale wystarczy, by z morza wynurzyła się byle Popleczniczka i wszyscy leżą.
- Fene – zmutowany wąż udający smoka, niewiele lepszy od tego wyżej. Może trochę zdenerwować, jeśli oplącze się wokół kończyny. Wkuźwia też ostro to, że jego krew parzy, ale wystarczy być poza zasięgiem bryzgającej posoki (np. strzelając z pistoletu na kapiszony) i kolo pada. Umie lewitować (na co to skrzydlatemu smokowi?), ale to go raczej nie uratuje przed głodnym Rokiem.
- Gaueko – też właściwie słaby, mhrocznie szpanuje przed resztą rodu. Wyskakuje znienacka i robi „ała”. Ma żarzące się pazury, ale mała jest to pomoc w walce z np. Gladiatorem – bo ogień w wodzie gaśnie.
- Erge – piekielny newbie, szpanuje tytułem najszybszego skurwiela pod słońcem. Szybki jak wicher. Szybki, że aż oczy bolą. Ale że jest mało wytrzymały, bez co najmniej Baala nigdzie się nie ruszy.
- Sukkubus/Incubus – newbie po wyjściu z okresu dzieciństwa, tu już może spokojnie szpanować. Ranga, której głównym celem jest zapewnianie rozrywek wszystkim w krainie. Incubus gwałci każdą istotę płci żeńskiej, jaka się nawinie, a Sukkubus połyka swoje smoczątka, jeśli, o dziwo, zajdzie w ciąże. Oprócz uroku osobistego mocy jednakże nie mają. No, może poza władaniem płomieniami na tyle, by przyfajczyć tyłek jakiegoś wnerwiającego Krwiopijcy.
- Baal – zwie się krwawy księciem, ale jeśli chodzi o skilla, jest dokładnie pośrodku. Ma jednak duże plecy i paruosobową obstawę n00bów. Twierdzi, że jest mądry i silny, ale i tak jeśli chodzi o PvP, stłucze maksymalnie Neto.
- Forcas – nieco lepszy niż poprzednik, gdyż posiada trochę oleju w głowie. Nie mają pałerów, ale dobrze korzystają z tego, że przeczytali poradnik. Mogą jeszcze rzucić fajerbolem, ale niezbyt powalającym.
- Ladon – też właściwie spoko, charakteryzuje się długim ogonkiem i sporą ilością rogów. Ogonka używają by strzelić w dupę oponentowi. A rogi są tylko do szpanu.