Roger Waters

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Wersja z dnia 19:41, 12 paź 2010 autorstwa Emdegger (dyskusja • edycje) (Przywrócono przedostatnią wersję, jej autor to 88.156.40.203. Autor wycofanej wersji to 91.150.220.37.)
Plik:Roger Waters concert.jpg
Waters, piękny i młody piękny i stary

Nigdy nie było Pink Floyd! To zawsze byłem tylko ja!

Roger Waters po kilku głębszych

Roger Waters (ur. 6 września 1943) – brytyjski muzyk, despota i człowiek o głębokich problemach psychicznych. Ludzie znają go z tego, że wył i grał na basie w Pink Floyd.

Dzieciństwo

Urodził się w Great Bookham (gdziekolwiek to jest) ale dorastał w Cambridge. Jego ojciec był komunistą, ale mimo poglądów poszedł na wojenkę i zginął pod Anzio. Mimo, iż Rożerek miał wtedy 5 miesięcy, zapamiętał to sobie i rozpaczał nad tym przez czterdzieści lat. W szkole poznał Syda Barreta, Nicka Masona oraz Ricka Wrighta i założył z nimi Pink Floyd. Poznał też Davida Gilmoura, ale olał go i nie zaprosił do zespołu. No i dorósł.

Z Pink Floyd

Gdy Floydzi wydali pierwszą płytę, zarobił sporo siana. Potem Barrett postradał zmysły i Waters z kumplami zdecydował się jednak dołączyć Gilmoura. Gdy już nie było Syda, który się rządził, Waters mógł rozwinąć skrzydła i wziął za mordę członków zespołu. Jego kompozycje były świetne, więc mieli jeszcze więcej forsy. Potem komponował już zupełnie wszystko, a reszta tylko to wykonywała, jednak mimo tego wszyscy go kochali.

Potem, na koncercie z trasą do płyty Animals, oszalał i postanowił nagrać The Wall, w którym przelał wszystkie swoje myśli na muzykę: ból po stracie ojca (mimo, iż od tamtego czasu minęło już z trzydzieści lat) czy nienawiść do zespołów stadionowych. W 1979 wyrzucił Wrighta, jak sam stwierdził – „niechcący”. Jego apodyktyczność wkurzała pozostałych członków zespołu i wywalił ich z Pink Floyd po nagraniu The Final Cut. A potem wyrzucił samego siebie.

Po Pink Floyd

Gdy Pink Floyd skończyło działalność, Waters nagrał solową płytę, która była całkiem niezła, ale wiadomo – to nie to samo. Doznał ostrego wkurzenia gdy dowiedział się że Gilmour, Wright i Mason zreaktywowali zespół. W 1989 zagrał koncert w Berlinie, dzięki któremu wszyscy myślą, że The Wall to mur berliński. Pogrywał tak i pogrywa sobie do dziś. I chyba jeszcze trochę pogra.