Call of Warhammer

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru

Warhammer (Wojenny Młot bądź WarMłotek) – gra dla ludzi z zaawansowaną depresją i ukrytych w mrokach piwnic fanatyków posępnych opowieści dodających w każdą wypowiedź archaizm. Grają w nią także osoby lubiące swojsko i spontanicznie czasem wkroczyć na środek ulicy z okrzykiem Za Sigmara!

Świat gry

Pewnego razu był sobie kontynent zwany jakże oryginalnie Starym Światem, gdzie leżą przeróżne, małe i te duże państwa. Główny prym wiedzie Imperium rządzone przez ludzi zwanych Imperialnymi, rządzona przez Imperatora [sic!]. Co ciekawe mówią wynaturzonym niemieckim i noszą germańskie imiona. Państwo to mogłoby sobie spokojnie istnieć pomiędzy i ponad wszystkimi innymi, gdyby nie fakt, że coś ciągle mu przeszkadza. Pijani Kislevczycy, wcinający ślimaki i żaby Bretończycy, maniacy Pizzy z Tilei, Estalijczycy z akcesoriami sztuki przed nowożytnej nadzianymi na rapiery niczym na rożen. Ale i tak na początku był Chaos.

Chaos zaś lubi dobijać Imperium: czarnoksiężnicy, barbarzyńcy, nekromanci, wampiry, nieumarli, skaveni, poborcy podatkowi i Wielka Czwórka: Nurgl, Khorne, Slannesh i Tzeentch. W pakiecie jeszcze wojny anemików przeciw kurduplom o Lebensraum, zielonoskórzy i pożerający wszystko, niziołki, niewątpliwie nadający grze smaczku. Gratis tysiące kultystów.

Historia

Był sobie kiedyś taki człowiek, zwany Sigmarem, ale który chciał być Conanem. Coś nie wyszło i dlatego ciągle się pałętał po lasach, górach, nosach, brodach krasnoludów. W końcu powiedział, że ma tego dość i że chce założyć swoje własne państwo. Spytany o nazwę powiedział, że będzie się nazywało Cymeria, ale ktoś mu nie dał praw autorskich na noszenie tej nazwy. Dlatego wysilił swoje cztery szare komórki i powiedział, że Imperium. Uratował króla brodaczy (krasnoludów), przekonał inne plemiona (mówiąc, że wyda ich kobiety zielonoskórym), dał w ryj orkom i został władcą. Siedząc na stolcu rządził, ale w końcu powiedział, że to pierdoli i rzuciwszy koronę, poszedł w p*zdu. Następnym Palpatinem był jego syn, a potem wybierano spośród członków innych plemion. Po jakimś czasie uznano, że Sigmar był jednak Conenem, ale gdy dowiedziano się, że nie żyje uznano, że to nie ma sensu. Ale oddali mu cześć, robiąc go bogiem, ku rozpaczy i nienawiści wyznawców innego boga, Ulryka. I Imperatorzy sobie rządzili, do czasu, aż szczuroludzie (skaveni) mieli już dość jam i chcieli powietrza. Powiedzieli, że odetną kanalizację w ramach akcji „Szczur też człowiek, żyć musi”. Tak też zrobili. Nie przewidzieli jednak, że ludzie się pochorują i pozdychają. Włącznie z Imperatorem. Nie wiedząc co zrobić, po prostu wyszli na ulice. W końcu ktoś poszedł po rozum do głowy i na demonstrację odpowiedział ogniem. Zrobiła się afera, że nowy imperator strzela do demonstrantów. Złożył więc dymisję(wtedy to wyglądało tak, że po prostu został zamordowany). I był czas bez imperatora. Bo było ich trzech i każdy chciał rządzić. W międzyczasie przyszły wampiry, chcąc dołączyć i swojego elekta. Miał już dość dużą ilość głosów, ale trójka założyła koalicję i wygrała. Vlad musiał wrócić z powrotem do domu. W właściwie to, co z niego zostało. Czyli nie wrócił. Jednak potem koalicja się rozpadła i znów partie walczyły ze sobą. I ponownie do wyborów stanęła nowa partia – Wybrańcy Chaosu. Pochód szedł z północy, lecz tam zatrzymała ich demonstracja pijanych Kislevczyków przy mieście Kislev. Zaś w imperium wyszło na jaw, że duża ilość ludzi była przeciwnikami obecnych partii i popierała WC(Wybrańców Chaosu). Duża ilość z nich to byli magowie. Pojawił się jednak taki jeden, co powiedział Veto! i wszyscy się go posłuchali. Magnus uznał, że nie należy ganić ludzi za to, że nie myślą tak jak my. Aby rozwiązać spór wysłał notkę dyplomatyczną do Wielkiego Brata zza morza – Wysokich Elfów. Tam jeden z nich, Teclis, zgodził się, że pomoże ludziom, bo niemal wszystkie elfy powiedziały – „Nie będziemy umierać za Altdorf, Middenheim czy Nuln”. Teclis na szczęście był wielkim magiem gumisiowych żelków i powiedział, że wytrenuje ludzi w tej sztuce i założy tu szkołę Gumisiowego Żelka, zwaną przez homo sapiens Kolegiami Magii. W ten sposób wspomożono pochód partii WC wraz z Pijanymi Kislevczykami. Potem wypito całą wódkę z Kisleva. Magnusa wybrano nowym prezydentem, czyli Imperatorem. Przez dwieście lat wszystko było dobrze, gospodarka miała się nieźle (no... z wyjątkiem tego, że Gdańs... Marienburg stał się wolnym miastem). Za panowania Karla Franca/o partia WC znów nabrała na sile i jeszcze raz chciano zdobyć władzę. Imperator zebrał wszystkich swoich sojuszników: Magów Gumisiowego Żelka, Żabojadów Bretończyków, Pijanych Kislevczyków, jeszcze bardziej pijanych krasnoludów i Gumisiowe Żeli Wysokie Elfy z Teclisem w roli głównej. Niezaproszenie zostali jedynie Wampiry, ale same się wprosiły. W ten sposób zatrzymano pochód, ale partia zostawiła po sobie ślad w postaci posłów-szpiegów. I tak jest dzisiaj...

Państwa w świecie Warhammera

99% przygód toczy się w Imperium, lecz są i inne państwa:

  • Kislev – Czyli Polska, Czechy, Słowacja, Rosja, Ukraina, Białoruś ze zmienioną nazwą. Rządzona przez carycę. Ich celem życiowym jest picie wódki i naparzanie w trolle z północy. Po ulicach chodzą pijane niedźwiedzie, wszędzie jest mróz, a husaria zjada ostatnie konie. Mimo to uważają się za lepszych od Imperium w myśl zasady Że niby ja nie zrobię?!
  • Bretonia – Żabojady, ślimakojady, pedały i rycerze. Wszyscy mężczyźni w tej krainie albo są zniewieściali albo twardzi jak stal w którą są ubrani. Zasada jest taka, że rycerze kochają bardziej swoje konie niż kobiety, a o kopie i miecze dbają bardziej niż o dzieci. Graniczą z lasem Leśnych Elfów, ale te drugie raczej nie chcą prowadzić rozmów na tle dyplomatycznym w inny sposób niż za pomocą łuku.
  • Tilea – Kraj maniaków Pizzy, pasty, lassani i Madonny. Są grubi, mają wąsy i lubią się bić. Niczym prostytutki oddają się tym, którzy płacą najwięcej. Porywają inne kobiety, bo uważają to za romantyczne. Gwałty również.
  • Estalia – Leży na zachód od Tilei. Są przeciwieństwem Tileańczyków – chudzi, zniewieściali, mają bródki i walczą za pomocą rapierów. Nie angażują się w potyczki między państwami, bo wolą się wybijać między sobą. Król nalega o pokój, ale mają go tam, gdzie nie sięga wzrok. Czasami jakiś szermierz pojedzie do Imperium, lecz z reguły już nie wraca.
  • Albion – Państwo zamieszkane przez mrocznych druidów. Brak jego opisów w podstawowym podręczniku do drugiej edycji Warhammera, więc zakładamy, że nie istnieje.
  • Księstwa Graniczne – Tutaj każdy może stanąć na ziemi i powiedzieć, że to jego. Zbudować sobie zamek, gród, dom czy postawić pomnik. Cóż, jest kwestia sąsiadów, którym może się to nie spodobać i ruszą na ciebie, paląc, grabiąc i gwałcąc. Ewentualnie zostaną rozbite przez orków. W każdym razie, to jest twoje.
  • Norska – Leży na północnej dziczy. Mnóstwo gór, wiosek, kapliczek chaosu, zwierzoludzi, demonów sprawia, że jest to idealne miejsce na wypoczynek wakacyjnych fanatyków, kapłanów i rycerzy. Jak raz pojedziesz, nigdy nie będziesz chciał opuścić tego raju. Oferty specjalne dla rodzin z dziećmi w jedną stronę.
  • Krasnoludy - Jest ich bardzo mało, ponieważ nie mogą rozpoznać kobiet od mężczyzn. Są mali i silni, ale maja fioła na punkcie honoru. Jak ktoś straci honor(myląc faceta babką, próbując płodzić) kastruje się robi irokeza i poluje na trolle. Ich najfajniejszym zajęciem jest wpisywanie wszystkich kompleksów to wielkiej księgi krzywd. Kochają pić piwo i śmiać się z ludzi. Mają sojusz z nimi, ale zawsze ich olewają. Od czasu do czasu wyślą jakąś armatę lub grupkę pijanych zabójców.