Metal progresywny

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Wersja z dnia 14:49, 10 mar 2013 autorstwa 83.24.73.97 (dyskusja) (nowa strona)
(różn.) ← przejdź do poprzedniej wersji • przejdź do aktualnej wersji (różn.) • przejdź do następnej wersji → (różn.)

Progressive metal (ang. metal progresywny) - to podgatunek kakofonii, który grają głownie zbuntowani metalowi hipsterzy, onaniści i absolwenci szkół muzycznych, chcący udowodnić całemu światu taki absurd, że to co jest kakofonią, może też być ambitną muzyką, tylko wy jesteście prostakami i tego nie rozumiecie... innymi słowy, jest to prostacka sklejanka bardzo szybko granych dźwięków, byle by było dużo różnych i wydawajo się, że jest pr0.

Historia

Dawno, dawno temu, żył sobie pewien chłopczyk, którego rodzice byli bardzo troskliwi. Nie pozwalali mu spotykać się z innymi dziećmi, bo mogłyby na niego źle wpłynąć. Nie pozwalali mu grać w gry komputerowe, bo miał przez to koszmary i moczył się. Dbali za to o jego wszechstronny rozwój i wysłali go do szkoły muzycznej, mimo iż w ogóle nie miał wyobraźni muzycznej. Koledzy i koleżanki w szkole naśmiewali się z niego bo był dziwny. Chłopiec był samotny. Bardzo chciał mieć dziewczynę, choćby najgorszego paszkwila, ale wszystkie go odrzucały. Aby rozładować napięcie, gdy tylko rodzice dawali mu chwilę spokoju, onanizował się. Zawsze, wszędzie, gdy tylko był sam. Masturbacja utrzymywała go przy życiu. Od nader częstego walenia konia, w najbardziej wyszukanych pozycjach, jego paluszki stały się niesamowicie zręczne. Dzięki temu stał się zręcznym odtwórcą w graniu coverów na gitarze i ukończył szkołę muzyczną z wyróżnieniem. Uzyskał podziw paru podobnych psycholi ze szkoły muzycznej bo zapierdalał Bacha na gitarze klasycznej jak nikt! W nagrodę dostał od rodziców gitarę elektryczną i piec. A jako że był to w jego życiu okres dorastania, zbuntował się, zapuścił włosy i zaczął słuchać „ostrej muzyki”. Napierdalanie utworów zespołów takich jak Metallica szybko okazało się trochę zbyt łatwe dla über-onanizatora, więc przerzucił się na napierdalanie Vaia, Satrianiego, Van Halena. Ale to mu nie wystarczało bo ich muzyka była zbyt mało mroczna. Więc postanowił zrobić własną. Jako że praktycznie nie miał wyobraźni muzycznej, a jedyne co wyniósł ze szkoły to wykute schematy paru gam, posklejał je do kupy w przypadkowych tonacjach i zrobił z tego utwór. Wyćwiczone paluszki pozwoliły zagrać mu to tak strasznie szybko, tak że z całego tego dysonansu zrobiła się bezlitosna kakofonia. Onanizator, gdy usłyszał tę jebnię, zaśmiał się upiornie: hahahaha! Teraz zemszczę się na całym świecie za wszystkie krzywdy! Zajebie świat moją gitarową kakofonią! Później zebrał ziomków ze szkoły muzycznej i założył zespół. Szybko uzyskali aprobatę podobnych im wyrzutków społecznych, którzy maniakalnie walili konia i chodzili do szkół muzycznych na całym świecie.