Erik Satie

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Wersja z dnia 14:32, 15 maj 2016 autorstwa Aruu37 (dyskusja • edycje) (nowa strona)
(różn.) ← przejdź do poprzedniej wersji • przejdź do aktualnej wersji (różn.) • przejdź do następnej wersji → (różn.)

Erik Satie, a tak właściwie to Éric Alfred Leslie Satie (ur. 17 maja 1866 w Ąflyr, zm. 1 lipca 1925 w Paryżu) – fhancuski kompozytoh modehnistyczny. Ekscentryk, dziwak, dekarz dekadent; jego kompozycje mają nietypowe nazwy (nawet jak na francuskie standardy) i jeszcze bardziej nietypowe brzmienie, które zgodnie z radami Satie, grające w tle powinniśmy mieć w głębokim poważaniu i zająć się czymś innym[1]. Należał do sekty gnostycznej (czyt. czcił ZUO).

Życie

Od małego uczył się grać na fortepianie, co podobno nie wychodziło mu najlepiej. Pewnego razu nauczyciel powiedział mu, że ten ma zdolności kompozytorskie, w co Erik (naiwnie) uwierzył. W wieku trzynastu lat podjął studia w Konserwatorium Paryskim, co w późniejszym czasie zaowocowało powstawaniem dzieł, od których publiczność łapała się za głowy.

W młodości strzelił focha na Wagnera (a co za tym idzie, na całego ówczesnego ducha muzyki europejskiej). Nie podobała mu się zbytnia dramatyczność utworów romantycznych, które to trzeba przeżywać co najmniej na poziomie orgazmu. Wolał za to, ba, jego ideałem była muzyka nie absorbująca słuchacza, będąca niejako dodatkowym meblem domowym (przy czym u niego tym meblem jest chyba trumna). Oczywiście, opinia publiczna i krytycy na niego z kolei strzelili focha, czego wyrazem było nazywanie Erika „genialnym błaznem”. „Genialnym” dlatego, że wiedzieli iż chłopak na pomyślunek, a „błaznem” dlatego, że bali się iż przyjdą Walkirie i spuszczą im Słuchacz jedynego słusznego radia ocenzurował ten niegodny fragment.

Jego poronione pomysły i bardzo oryginalna osobowość uczyniły go najbardziej ekscentrycznym kompozytorem czasów Fę di sjekl. Na jego twórczość składają się utwory o tytułach jakże jasno określających ich wyraz, jak „Gnossienne”, „Gymnopédie”, czy „Ostrołuk[2]”. Jego zamiłowanie do udziwnień słowno-językowych potwierdza też fakt wymiany c na k w imieniu, gdy tylko ukończył osiemnastkę. Tym imieniem też podpisywał WSZYSTKIE swoja dzieła, czym się chełpił[3]. Ziomkował się ze Strawińskim (który go nie lubił) i różnymi takimi.

Ciekawostka

Otóż pewnego razu, kiedy odbywał się koncert autorstwa Satie, jak to zwykle w czasie koncertu miał miejsce antrakt. I kiedy publiczność chciała uciec przez okno rozruszać stare kości, w tle niespodziewanie zaczęła grać muzyka. Wszyscy zdezorientowani (no bo jak to tak, czy to część koncertu?), gdy kompozytor zaczął tłumaczyć, iż mają nie słuchać[4], że to nie część koncertu, żeby normalnie rozmawiali i takie tam. Publiczność była zmuszona spuścić mu Cenzura1.svg się dostosować, łamiąc tym samym konwenanse.

Wpływ

Czczony przez grupę pedałów Les Six. Jego kompozycje inspirowały ponadto Debussy'ego, Gejdża Cage'a i Yanna Tiersena (Tego od Amelii).

Przypisy

  1. na przykład słuchaniem Wagnera
  2. ang. Ogives
  3. coś za coś – w zamian nie każe nam się skupiać na tych wypocinach...
  4. ciekawe kurcze jak