Rob Halford

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Tak to wygląda...

Szablon:T wokalista Judas Priest, gej i zapalony miłośnik motoryzacji[1]. W ramach równouprawnienia i walki z homofobią został umieszczony na drugim miejscu najlepszych wokalistów heavymetalowych po Robercie Sadzonce.

Życiorys

Rob urodził się na zadupiu w Sutton Coldfield, gdzieś w Wielkiej Brytanii, ale gdy ujawniły się jego homoseksualne skłonności, rodzina musiała uciekać w bardziej tolerancyjne okolice w rodzaju Birmingham. Młody Robuś bardzo lubił chłopców dlatego szybko postanowił, że zostanie muzykiem rockowym, w której to dziedzinie trudniej trafić na kobiety niż na wydziale informatycznym dowolnej uczelni. Co ciekawe jego rodzice mieli inne plany – chcieli zrobić z Robusia księdza[2]. Na szczęście w tym samym czasie poznał chłopaka swojej siostry, Iana Hilla, który przyjął go do Judas Priest, gdy tylko usłyszał jego piski. Ian i Rob odjechali razem na Harleyu i tak zaczęła się nowa era w historii hard rocka oraz wątpliwej obfitości budżetu rodziny Halfordów.

Po wyrzuceniu z zespołu Ala Atkinsa, który był strasznym bucem, i przyjęciu wyjca, kariera Judasów nabrała natychmiastowego rozpędu. Natychmiast podłapali kontrakt płytowy, zaczęli chlać i ćpać, dziewczyny same pchały się im do łóżek[3]. Chwila otrzeźwienia przyszła jednak, gdy Rob zaczął się zalecać do managera zespołu. Ten nie był widocznie zbyt nowoczesny, gdyż zdarzenie zakończyło się rozwiązaniem umowy. W 1976, po wydaniu zaledwie dwóch płyt, zespół znalazł się na lodzie. Robowi bardzo nie podobała się taka rozpusta i natychmiast znalazł nowego managera. Wtedy zdawało się, że nic już nie zagrozi przyszłości kasy muzyków.

W 1990 jednak stało się. Rob zaczął łysieć. To było okropne. Postanowił całkowicie ogolić się na łyso, co nie spodobało się fanom. Rob strzelił focha i postanowił zakończyć działalność i (prawie) mu się to udało. Marazm nie trwał jednak długo. Rob zakładał coraz to nowe zespoły i nieuchronnie poszerzał krąg swoich odbiorców w coraz to dziwniejszych kierunkach, a wtedy na horyzoncie pojawił się on – Tim „Ripper” Owens. Skurczybyk śpiewał w reaktywowanym Judas Priest i to jeszcze lepiej od Halforda, a ponadto nie był łysy!

Widząc to, Rob postanowił zniszczyć swój macierzysty zespół. W 1998 ogłosił wszem i wobec, że jest gejem i Judasi nie zasługują na miano prawdziwych metalowców. Ku jego zaskoczeniu nikt się tym nie przejął i zespół odzyskał szybko dawną popularność. W końcu, w 2005 Rob postanowił zabawić się w Ozzy'iego i wyrzucił Tima z zespołu, po czym umieścił się na jego miejscu. Do dzisiaj zresztą się z niego nie ruszył.

Dyskografia

Info.png Główny artykuł: Dyskografia Judas Priest

Solo

jako Fight

  • War of Words (1993) – takie to było nijakie. Jednostajny łomot gitar, przekombinowany, niby to industrialny wokal i beznadziejny mastering sprawiły, że płyta się nie przyjęła.
  • A Small Deadly Space (1995) – w zasadzie to samo co wyżej, ale nieco poprawiono mastering. Przynajmniej dało się usłyszeć zawodzenie Halforda.

jako 2wo

  • Voyeurs – tu dla odmiany mamy elektropop. Ja się pytam, jak metalowiec ma dobrze śpiewać elektropo? Tego nawet Ronnie James Dio by nie potrafił. Jednym słowem dno.

jako Halford

  • Resurrection (2000) – wielki powrót mistrza. Piosenki z tej płyty mogłyby być klasykami, gdyby były wydane kilkanaście lat wcześniej. Oprócz tego w jednej z nich Halfordowi sekundował dzielnie Bruce Dickinson. Jedynym minusem jest fakt, że teksty dotyczą głównie tego jak to gejom źle się żyje.
  • Crucible (2002) – tutaj Halfordowi coś znowu się pomieszało. Chyba słońce zbyt mocno przygrzało w łysinę, gdyż Robowi wydaje się, że jest Jezusem i wiodą go na ukrzyżowanie.
  • Halford III: Winter Songs (2009) – tu ani trochę mu nie przeszło. Tym razem w obróbkę poszły kolędy, gdyż Rob postanowił spełnić choć połowicznie marzenie swoich rodziców, którzy chcieli zobaczyć go w sutannie.
  • Halford IV: Made of Metal (2010) – to z kolei całkiem przyjemna płytka, gdyby nie powrót do tematyki homoseksualnej. W sumie już lepszy byłby Jezus...

Ciekawostki

  • Rob spał kiedyś z Brucem Dickinsonem[4].
  • Halford cierpi na kompleks niższości wobec Black Sabbath. Zaśpiewał nawet trzy koncerty z tym zespołem, zastępując w 1992 Dio, a w 2004 Ozzy'iego. Koncert z 2004 Rob określił jako najlepszy prezent urodzinowy jaki dostał w życiu. Było to dokładnie w jego 53. urodziny.
  • W 2015 roku podczas koncertu spadł ze swojego Harleya.

Przypisy

  1. Podniecają go rury wydechowe
  2. Wszakże idealnie pasowałby do tego zawodu
  3. Biedny Rob, co on musiał wtedy przeżywać!
  4. W jednym pokoju, a co myślałeś, zboczeńcu?