Lwów
Gdzie bogacz i dziad są za pan brat,
tylko we Lwowie!
- Stara piosenka o Lwowie
Chcecie Lwów? To sobie ich nałapcie, a jak chcecie Kijów, to damy wam ile chcecie!
- typowy Ukrainiec odpowiadający Polakowi na żądanie zwrotu Lwowa
Lwów – miasto w Polsce, aktualnie pod okupacją ZSRR Ukrainy. Jego mieszkańcy – Ukraińcy – szczycą się polskimi zabytkami.
W Lwowie mieszka ponad milion mieszkańców, ale tak naprawdę nikt tego nie wie, bo większość studentów mieszka bez meldunku. 80% mieszkańców żyje w blokowiskach na obrzeżach, reszta w zajętych po Polakach mieszkaniach w centrum.
Historia
Miejscowość założył pewien Lew, który wszystkie siły wykorzystał na budowę miasta. Zabrakło mu już energii na wymyślenie nazwy osady, więc wpadł na pomysł, by był to Lwów. Wkrótce Lwów otrzymał prawa miejskie i zaczął być uważany za trochę gorszą wersję Krakowa. Na złość Krakusom to we Lwowie ktoś zaproponował Zygmuntowi Wazie przeniesienie stolicy do Warszawy. Po przeprowadzce dworu królewskiego Lwów stał się drugim miastem w Polsce. W zaborze austriackim Lwów awansował oczko wyżej. Aby nadać prestiżu miastu, wybudowano tu linię tramwajową, operę i zezwolono Żydom na stosowanie lichwy.
Transport
- Najpopularniejszym środkiem transportu są tzw. marszrutki – wąskie busy, przeważnie żółte. Kursują bez rozkładu, bo i tak by go nie dotrzymywały i bez przystanków, bo Ukraińcy to i tak wsiadają gdzie chcą. Dzięki temu, że marszrutka jest wąska, podczas korków może spokojnie jechać po chodniku – na Ukrainie to normalne.
- Trolejbusy są tam gdzie się nie chciało stawiać torów dla tramwajów. Jechałyby tak jak marszrutki, ale by się odczepiły z sieci trakcyjnej. Mimo to i tak się to zdarza, bo trakcja jest zrobiona z drutów zlikwidowanej, przerdzewiałej trakcji jakiejś kolei w Karpatach Wschodnich, a trolejbusy pamiętają czasy
ZSRRII Rzeczpospolitej. - Tramwaje to najciekawszy sposób jazdy po Lwowie. Przeważnie i tak musisz stać mimo że pół siedzeń jest wolnych, bo są zarezerwowane dla weteranów pomarańczowej rewolucji. Czasami podróż tym środkiem transportu może się przedłużyć, bo ktoś sobie zaparkował na torach.
- Taksówka to najprzyjemniejszy sposób jeżdżenia po Lwowie i są dość tanie, bo około 3 hrywien za kilometr. Jedynym minusem jest to, że większość taksówkarzy nie posiada prawa jazdy.
Jak się dostać
No cóż, Lwów jest pięknym miastem i należałoby kiedyś do niego pojechać. Jest kilka sposobów dostania się do miasta, ale każdy musi zabrać ze sobą kilka ważnych rzeczy:
- na początek paszport – to nie strefa Schengen.
- wizyta u psychiatry – niezbędna, jeżeli chcesz tam wytrzymać.
- Popitka – ułatwia komunikację z Ukraińcami.
A oto kilka sposobów na dostanie się do Lwowa:
- Samolot – jeżeli mieszkasz w Warszawie i jesteś nadziany to rozwiązanie w sam raz dla ciebie. tylko pamiętaj – nawierzchnia pasa startowego lotniska we Lwowie nie jest wcale lepsza niż drogi w tymże mieście.
- Pociąg – kolejny sposób dla bogaczy. Przy okazji przymusowe zwiedzanie Przemyśla, ponieważ zmienianie kół na ukraiński rozstaw torów trwa cztery godziny.
- Autobus – już taniej, ale wiadomo. Jeżeli masz czas na stanie godzinami na granicy to rozwiązanie idealne dla ciebie.
- Pociąg – piechta – marszrutka – najtańszy i chyba najszybszy sposób. Przyjeżdżasz do Przemyśla pociągiem, jedziesz busem na Medykę, piechotą przez granicę a potem ukraińską marszutką do Lwowa.
Sposoby zwiedzania
A teraz kilka metod zwiedzania miasta:
- Na Europejczyka – do Lwowa lecisz samolotem. Następnie męczysz panią w informacji w języku angielskim, niemieckim, francuskim itp., żeby wezwała dla ciebie taksówkę. Przeważnie nie będzie wiedziała o co ci chodzi, ale domyśli się po słowie taxi. Następnie po ulokowaniu się w minimum trzygwiazdkowym hotelu idziesz na miasto. Tam robisz parę kółek zahaczając po drodze wszystkie kioski i bazary szukając kogoś z kim byś mógł pogadać. Wieczorem ubierasz garniak i idziesz do opery. Po przedstawieniu stwierdzasz, że ta wizyta nie miała sensu i idziesz po monopolowego po wódkę. Rano budzisz się w swoim pokoju i stwierdzasz: Po ch ja tu przyjeżdżałem, wracam do domu!.
- Na polskiego emeryta – musisz mieć co najmniej 60 lat lub siwe włosy. Przyjeżdżasz pociągiem i jedziesz taksówką do centrum. Następnie narzekasz na to, co ci Ukraińcy zrobili ze Lwowem, przecież przed wojną było tu tak pięknie. Jak będziesz miał szczęście to zaczepi cię jakiś Polak i zaproponuje nocleg za 30 zł.
- Z biurem podróży – płacisz 200 zł za wycieczkę, która bez tego kosztowałaby o połowę mniej. Jedziesz starym autobusem, stoisz po 3 godziny na granicy, a podczas dojazdu do miasta poznasz historię i znaczenie każdego nagrobka na Cmentarzu Łyczakowskim, fresku i obrazu we większości kościołach i w operze. We Lwowie powtórka z rozrywki, tyle że teraz to zobaczysz. Wieczorem idziesz na najtańszy spektakl do opery i jedziesz spać do hotelu, który jest poza granicami nawet największej mapy Lwowa wydanej w Polsce.
- Na prawdziwego Polaka – jedziesz po Lwowa sposobem: pociąg – piechta – marszutka. Zwiedzasz miasto z przewodnikiem w ręku korzystając z tramwajów i trolejbusów. Wieczorem idziesz na przedstawienie i płacisz 35 hrywien (niektóre biura podróży na taką samą operę żądają nawet 300 zł za sam bilet do Opery Wiedeńskiej). Potem śpisz w podrzędnej noclegowni. Po kilku takich dniach wracasz do domu przywożąc ze sobą dziesięć różnych gatunków alkoholu, które i tak będziesz musiał wyrzucić na granicy, bo cię celnik nie przepuści.
Atrakcje
We Lwowie jest wiele atrakcji które powstały całkiem przypadkiem lub są dla mieszkańców całkowicie zwyczajne:
- Lwów – jeden wielki cyrk.
- Muzeum Alchemiczne – muzeum w którym pracownicy mogą legalnie trudnić się czarną magią i dostają pieniądze za oglądanie ich.
- Katedra Łacińska – kościół, w którym płaci się już przy wejściu, mimo że brak tu kościelnego z tacą. Brak zniżki dla ateistów.
- Katedra św. Jura – jak wyżej, tylko dodatkowo jest tam kserokopia Całunu Turyńskiego, która spełnia życzenia.
- Wysoki Zamek – góra, która nazywa się zamkiem tylko dlatego, bo jest tam kilka głazów świadczących o tym, że kiedyś był tu zamek.
- Piwny tramwaj – tramwaj, którego spotkał zasłużony odpoczynek. Teraz można tam napić się kawy lub piwa.
- Bazar z pamiątkami – rupieciarnia obok rynku. Można tam kupić wszystko od szkatułki z wyrzeźbioną operą przez drewniane tłuczki do mięsa mające przypominać buławy, po pamiątki z II wojny światowej.
- Uliczni sprzedawcy – jeżeli zwiedzasz miasto grupą, możesz liczyć na to że zaczepi was jakiś sprzedawca który zna raptem 10 polskich słów. U nich można kupić przewodniki, mapy miasta, Kurier Galicyjski lub ciastka domowej roboty.
- Cmentarz Łyczakowski – można tam zobaczyć oprócz naszych bohaterów ciekawe pomniki radzieckich dygnitarzy.