Nonźródła:List do angielskiego piłkarza przed EURO 2012

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
To jest najnowsza wersja artykułu edytowana „11:18, 3 mar 2019” przez „Eksekk (dyskusja • edycje)”.
(różn.) ← przejdź do poprzedniej wersji • przejdź do aktualnej wersji (różn.) • przejdź do następnej wersji → (różn.)

Dumny synu Albionu!

Pewnie już wiesz, że wskutek nie do końca wyjaśnionych działań przebrzydły Żabojad obrał za miejsce nadchodzących mistrzostw Europy w futbolu nie jego ojczyznę, gdzie święcą blaskiem stadiony Wemley, Old Trafford czy Stamford Bridge, tylko bezkresne stepy Azji, a konkretnie Polskę i Ukrainę. Wiesz także, że podczas owego czasu przyjdzie Ci mieszkać w dzikim i nieprzyjaznym miejscu, zwanym Cracow.

Ty, któremu na co dzień Polacy myją reflektory w samochodzie na skrzyżowaniach, nawet nie wiesz i w najstraszniejszych snach nie roisz sobie, co cię w owym miejscu czeka. A nie zaznasz tak spokoju, oj nie! Miejsce to, wybrane przez zdradzieckiego Włocha nie sprzyja odpoczynkowi, regeneracji sił i relaksowi. Wprost przeciwnie! Na każdym kroku czekają tu niebezpieczeństwa i pułapki, tak by cię umęczyć, zniechęcić i zdeprawować. Jeśli nie wierzysz, czytaj dalej.

W mieście Cracow w centralnym miejscu stoi kurhan, a na nim makieta zamku. W kurhanie tym jest jaskinia, w której Polacy trzymają zionącą ogniem poczwarę, która nocą krąży po ulicach miasta, gotowa zjeść każdego napotkanego piłkarza, niezależnie od tego czy to obrońca czy bramkarz.

W mieście tym jest wieża kościelna, z której co godzinę ktoś gra przerażający sygnał na trąbce. Nie dość że sygnał ten spać nie daje, to jeszcze wszystkie polskie media wiernie go transmitują, co prowadzić może do obłędu i fobii.

Zwykłych kobiet w Polsce nie uświadczysz. W Cracow bowiem w co drugim budynku jest dom publiczny, a w co trzecim – klasztor. Nie da się wyjść na ulicę, by cię któraś do seksu nie nakłaniała, który – jak wiadomo – wyczerpuje. Nie usiądziesz spokojnie przy kawie, by nie stać się ofiarą bezecnego nagabywania, zresztą w Cracow lokali takich nie ma, które by nie były przybytkami rozkoszy. Od prostytutek o wiele gorsze są zakonnice, które noszą się na czarno, trzymają w gotowej do ataku pieści różańce i nie wiadomo, kiedy zaatakują.

W Cracow grozi Ci głód! W tamtejszych restauracjach do jedzenia jest tylko piwo, wódka i spirytus. Musisz wiedzieć, że tamtejsze piwo ma 30% alkoholu, wódka – 70%, a spirytus – 110%. Polakowi dania takie nie czynią szkody, bo to bestia zahartowana. Ale dla poddanego Jej Królewskiej Mości posiłek taki owocuje ciężką chorobą i koniecznością pauzowania z powodu kontuzji na treningu.

Tolerancji dla innych narodów w mieście Cracow nie uświadczysz. Nie możesz więc oddawać się ulubionym angielskim rozrywkom, jak rzyganie na stoły w pubach, sikanie na stoły bilardowe czy ganianie nago po ulicach. Mogą cię wtedy miejscowi sympatycy futbolu spotkać, wpierdol spuścić, a siły porządkowe – o ile przyjadą – jeszcze poprawią.

Nie licz, drogi sportowcu, na uwielbienie tamtejszych fanów. W Cracow nawet na treningach z trybun sypią się noże, kosy, śnieżki, piły łańcuchowe i amunicja wszelkiego kalibru. Dla zdobycia autografu tamtejszy kibic może cię uprowadzić, uwięzić w Nowej Hucie i na lokalne wyziewy wystawiać.

W rozmowach z tubylcami, by uratować swą skórę, po każdym słowie mów „cur-va!” – może wtedy wyjdziesz cało z opresji. Jeśli zaś z rozmawiasz z duchownym, po każdym słowie mów „a-men” – może Cię nie będzie chciał nawracać.

W Cracow wszyscy mężczyźni noszą wąsy, w których pchły, wszy albo inne robactwo mieszka. Uważaj – będą chcieli Cię całować i to nie w uczciwych celach, tylko by cię zarazić i osłabić.

Komunikacji miejskiej w Cracow nie używaj, gdyż ta pochodzi z końca XIX wieku i nie wiadomo gdzie cię wywiezie. Taksówkarze będą Cię chcieli oszukać i nakłonić do seksu z własnymi żonami. Tylko pilotów w Polsce mają dobrych, ale pod warunkiem, że pamiętają jeszcze bitwę o Anglię.

Miej się więc na baczności, dumny reprezentancie Anglii i pamiętaj, że wszystko, czego w Cracow doświadczysz, służy osłabieniu twej woli walki i sił witalnych. Polacy bowiem już teraz knują, jak przeciwników osłabić, by – wraz z dzikimi Kozakami – podzielić się trofeami.

God save the Queen!!!.

Redakcje „The Sun” & „Daily Star”