Poradnik:Jak kichnąć na ulicy, by nie zostać zlinczowanym
POZOR – BIOHAZARD! Ten artykuł został skażony koronawirusem. Dalsze czytanie może skutkować nalotem służb sanitarnych na twoją piwnicę i dwumiesięczną kwarantanną. Żeby nie było, że nie ostrzegaliśmy. |
Kichnąłeś ostatnio na ulicy? No to… Na zdrowie!
Niestety, nie wszyscy obywatele są równie wyrozumiali, co autor tego artykułu. Być może udało ci się za takie niewinne kichnięcie zgarnąć kilka nieprzychylnych spojrzeń, może i groźnych pomruknięć. A jeśli twoje kichnięcie przywodzi na myśl eksplozję nuklearną, ktoś mógł nawet zacząć panicznie uciekać. Jak w takiej rzeczywistości uniknąć spontanicznego, obywatelskiego linczu? Spokojnie, pomożemy.
To nie ja!
Metoda dla tych, którym problemy natury moralnej i filozoficznej nie zajmują myśli przy śniadaniu. Polega, a jakże, na szybkim wskazaniu agresorom osoby, która kichnęła, rzecz jasna nie siebie. Aby wypaść przekonująco, należy dołączyć się ochoczo do linczu i prać nieszczęśnika ile wlezie czym popadnie. Dobry efekt dają torby z zakupami, które rzecz jasna zabrałeś ze sobą na spacer, by ściemniać policji, że wracasz z biedry.
Ważną kwestią jest szybkie obranie celu. Dwudziestoletni lachon raczej się nie nada, możesz osiągnąć efekt odwrotny do zamierzonego. Najlepszy będzie student. Śmierdzi, wygląda źle, pasożytuje na społeczeństwie i pisze bzdety w internecie. W sam raz.
Zalety: gratulacje, jesteś prawdziwym Polakiem, z krwi i kości.
Wady: jesteś Polakiem.
Na narkomana
Dzieci nie czytajcie.
Wciągnięcie ścieżki wiąże się z potężnym kichnięciem, to naturalne, nieprawdaż? Udawanie narkomana to dobra taktyka, problem w tym, że wymaga przygotowania. Po pierwsze: musisz mieć gębę utytłaną jak syn młynarza, szczególnie okolicach nosa, warto też mieć zapas jakiegoś białego proszku na podorędziu. Do tego koniecznie musisz zachowywać się jakby matka[1] sypała ci do sernika amfetaminy zamiast mąki. Gadkę masz mieć jak przeciętny polski piłkarz, a wzrok nieobecny niczym Jackie Chan. W filmie Legenda pijanego mistrza.
Zalety: całkiem wiarygodne i skuteczne.
Wady: policja może mieć do ciebie kilka pytań.
Na gaz pieprzowy
Lecisz do najbliższego sklepu z rzeczami, gdzie można takie rzeczy kupić[2], nabywasz i cieszysz się narzędziem do odbijania argumentów, którego boją się nawet dyskutanci wagi ultraciężkiej. Przykładowy przebieg dyskusji po kichnięciu:
– O ty mały kichasz mi tu na mnie? Jak ci zara to się ty
(tu następuje kulturalna riposta przy pomocy gazu pieprzowego)
– Aaa… PSIK!
Gratulacje, udało ci się odwrócić wściekłość tłumu przeciwko innej osobie. Teraz pora się ewakuować.
Zalety: bardzo duża skuteczność w szerokim spektrum przeciwników.
Wady: wymaga dodatkowych inwestycji i w przypadku niepowodzenia można obskoczyć niezły wpierdol.
A gdy wszystkie metody zawiodą…
Pozostaje ci kichać jak najwięcej i jak najgłośniej. Może sami uciekną.
Zobacz też
Przypisy
Na razie to jest mały poradniczek. Jeżeli znasz więcej sposobów, aby wykonać powyższe – rozbuduj go.