Faust
Faust - dramat J. W. Goethego oraz imię jego głównego bohatera. W utworze podejmowane są głównie tematy seksu, alkoholizmu, imprez i sztucznego zapłodnienia, dzięki czemu dzieło zyskało sobie miano dramatu o dążeniach całej ludzkości
Streszczenie
Faust jest strasznie długim dramatem, więc jeśli nie chcesz męczyć się śledzeniem treści ponad 12 tysięcy wersów, lepiej przeczytaj streszczenie. Poniżej znajdziesz podstawowe informacje na temat akcji utworu.
Prolog
Właściwie są dwa prologi - jeden w teatrze, drugi w Królestwie Niebieskim.
W teatrze dyrektor zarzuca poecie, że ten ciągle chleje, miast dzieła pisać ku radości powszechnej. Komik przytakuje, bo jest fanem komedii romantycznych. Ostatecznie cała trójka dochodzi do porozumienia - dyrektor stawia poecie komandosa, on zaś zgadza się napisać sztukę, która przyciągnie tłumy. Sądząc po tym, że kolejny prolog jest w niebie, prawdopodobnie wypił za dużo, umarł i nic nie napisał.
Cóż natomiast dzieje się w Niebie? Okazuje się, że Bóg urządził imprezę dla swojego personelu. Aniołowie wychwalają wspaniałość dzieł bożych - szczególnie nieziemski smak trunków obecnych na uczcie. Stwórca jednak oddaje sprawiedliwość ludziom, gdyż to oni wynaleźli alkohol - o ile nie jest on dziełem szatana. No i rogaty przybywa, gdy o nim mowa - uskarża się, że ludzie to beznadziejny gatunek i najgorsza pomyłka Boga. "Nieprawda - powiada Ojciec w Niebie - znam jednego debila, którego zepsucie się nie ima. Wierny to sługa mój i twoim rządom on nie poddan". Diabeł oponuje - zakłada się z Bogiem, że uwiedzie Fausta i skłoni do pocięcia się nad cyrografem. Zakład podpisano.
Noc
Jest ciemno. Na kiblu w gotyckiej ubikacji siedzi Faust i zastanawia się nad sensem swojego życia. Jest doktorem stosunków międzynarodowych, logistyki i duperologii stosowanej. Ma problemy z prostatą i potencją, ale jest prawiczkiem. Zginął w Tibii i dostał bana na Nonsensopedię, przez co nie może poszerzać swoich horyzontów myślowych. "Na ch** mi takie życie" - zwierza się duchowi swemu. I w tym momencie genialny pomysł świta w głowie naszego mędrca - "pobawmy się w przywoływanie duchów". Faust podciąga spodnie, spuszcza wodę i idzie do jakiegoś bardziej nastrojowego pomieszczenia. Zapala światło, otwiera Przygody Henia Garncarza i znajduje tam zaklęcie przywołania golema ziemi. Niestety, porażka Fausta wyziera ze słów wywołanej zjawy - mędrzec ma za niskie skille w nekromancji, by przywoływać magiczne istoty. Gdy to sobie uświadamia, idzie wypić denaturat zatruty domieszką metanolu, by skasować swoje konto w tej grze. To także niezbyt mu wychodzi - w połowie pierwszej setki, Faust nagle słyszy For Whom the Bell Tolls swojego ulubionego zespołu i przestaje pić. Metanol zadział na razie z przeciwnym skutkiem - zamiast pogrążyć się w ciemnościach, nasz bohater widzi wschodzące słońce. Dopiero po latach okaże się, że trucizna zadziałała tak, jak powinna.
Przed bramą miasta
Faust idzie się przewietrzyć i wspomina dawne dni. Widzi bezdomnego psa z butlą podtlenku azotu na plecach, więc zabiera go do domu.
Pracownia Fausta
Zachowanie psa jest nad wyraz dziwne - kundel staje na uszach, zieje ogniem, gra na akordeonie i szczeka na Biblię. Zaniepokojony Faust traktuje psa egzorcyzmami i odpędzaniem nieumarłych, ale jego inkantacje są bezskuteczne. Kundel zamienia się w jakiegoś pedzia z kolczykiem w oku, kopytem zamiast lewej stopy i kogucim piórkiem w dupie. Przedstawia się jako Mefistofeles i proponuje Faustowi radosne życie oraz bezprzewodowy internet, oczywiście za odpowiednią zapłatą - Faust musi oddać próbkę krwi na badanie do piekła. Po krótkiej negocjacji, mędrzec podpisuje umowę - ponoć na 24 lata. Diabeł i dziadek szybko szybko się zaprzyjaźniają i wyruszają w świat.
Piwnica Auerbacha w Lipsku Ferdynanda w Breslau
Pierwszym przystankiem w wędrówce w poszukiwaniu radości jest oczywiście pijalnia trunków, chociaż dość nietypowa - to piwnica niejakiego pana Kiepskiego. Mefisto zakłada się z jej właścicielem, że może wyczarować każdy alkohol na zawołanie, spotyka się jednak z prostackim responsem: "z gówna pan bicza nie ukręcisz". Diabełek jest podirytowany - zdrapuje ptasie odchody z parapetu, które po dotknięciu kogucim piórkiem zamieniają się w sznur długi a czarny, na kijku osadzony. Wnet Ferdek robi oczy jak pięć złotych i prosi o flaszeczkę. Otrzymuje ją, jednak świnią jest i wylewa połowę w popłochu. Wódka staje w płomieniach, a z piwnicy słychać okrzyki: "Maaarian, przynieś no tą gaśnicę!". Faust i Mefistofeles uchodzą.