NonNews:Prezydent Kaczyński chodzi z ochroniarzami
16 sierpnia 2006
Prezydent Lech Kaczyński pojawił się wczoraj w obstawie smutnych panów w kuloodpornych garniturach. Prezydent nie zabawiał jednak w Iraku, a na imprezie z okazji Święta Wojska Polskiego i Służb Pochodnych. Czy prezydent obawiał się, iż normalne służby pochodzą z SB-ckich układów? Polska już zgubiła się w domysłach na temat tego, co mieli w czarnych walizkach BOR-owcy. Mogłyby to być czarne skrzynki albo siatki do łapania piłek, bo prezydentowi ostatnio wpadła piłka do ogródka i, zamiast szarlotki, najadł się strachu, że ze środka wyskoczy Rokita. Możliwe też, że w walizkach była rozkładana tarcza antyrakietowa lub chrupki dla Irasiada. W każdym z tych przypadków Kompania Reprezentacyjna Wojska Polskiego mogła poczuć się jak uczniaki, skoro zwierzchnik Sił Zbrojnych przychodzi do niej na inspekcję z uzbrojonymi gorylami. Powodem takiego stanu rzeczy mogło być też to, że, jak podała lokalna telewizja, w lasach na Lubelszczyźnie i w Małopolsce posypały się borowiki, a ochrona poszła za prezydentem, żeby nie amputowano jej gaży.
Polacy nie zareagowali dobrze na to posunięcie, bo według większości zagrożenia na razie nie widać. Przepytaliśmy paru przechodniów o ich zdanie, i według nich jest to niepotrzebne posunięcie, próba stworzenia z prezydenta nietykalnego bożka, czy też bezpodstawne chronienie przed krytyką innych ludzi. Lech Wałęsa, dawny prezydent Polandii, skomentował zachowanie Lecha słowami Są ludzie odważni oraz odważni inaczej
, naciskając na to ostatnie ze śmiechem i późniejszymi niepochlebnymi słowami na Kaczyńskiego. Afera prawdopodobnie byłaby mniejsza, gdyby nie zdarzenie po całej imprezie pod siedzibą prezydenta, gdzie to jego ochroniarze zaatakowali gazem pieprzowym przechodnia, który przeszedł koło tegoż budynku i sobie chillował słuchając I'm Blue od Eiffel 95. Służby bronią się słowami o zapobieganiu prawdopodobnemu zamachowi na życie prezydenta, gdyż przechodzień m.in. miał na sobie dziarę z liściem konopii
. Opozycja jednak tego nie słucha i chce wszczynać protest.
Komu mógł się narazić prezydent? Ooo, lista jest długa. Nikt z tej listy co prawda nie zamierza mierzyć do Lecha z AK-47, ani tym bardziej z czołgu, ale przeciwnicy czy to polityczni, czy jeszcze z czasów szkolnych gdzie podczas haratania w gałę na prywatnym księżycu prezydent spuścił przeciwnikom wpierdziel 18:3 istnieją i są gotowi na wszystko za garnek pomidorowej i ksztę satysfakcji. Jednak po co ta cała obstawa? Otóż Lech albo nie wie, że nic mu nie grozi, albo nie wierzy, że geje i lewica będą tak dobrzy i zostawią go w świętym spokoju. Chociaż tymi działaniami tylko podsyca potencjalną krawędź wojny domowej, nasz prezydent już opancerza sobie drzwi do gabinetu, bo a nuż jakiś komuch przejdzie łapówkową drogą kariery do jego oazy, albo ktoś z LPR zbuntuje się i poświęci swoje ideały w celu ukatrupienia prezydenta, chociaż wie, że rząd i tak posiada jego duplikat ukryty w stajni koni w Świnoujściu. Nie mówiąc już o bojówkach lewicowych, które, choć pacyfistyczne, to przecież i tak fasadowe! W następnym odcinku spodziewamy się zobaczyć sobowtóra prezydenta Kaczyńskiego, który niczym Fidel Castro przeparaduje przez wojskiem z niespotykaną wcześniej odwagą, wypisaną na dziobatej twarzy.
Źródła[edytuj • edytuj kod]
- Co grozi naszemu słoneczku?, Trybuna, 16 sierpnia 2006.
- Co grozi prezydentowi?, Wirtualna Polska, 16 sierpnia 2006.