NonNews:Legia z wizytą w kraju Łukaszenki
31 lipca 2008
Legia Warszawa bierze tak tylko se gdybamy srogi rewanż na FK Hommel za bezbramkowy remis na Łazienkowskiej, kiedy to z trybun dało się słyszeć pojedyncze okrzyki w stylu: Janek Urban na boisko!, co nie dziwiło, gdyż trener Legii paradował w stroju i koszulce treningowej.
Żeby nie było jak z Krakowiakami. Nie chodzi o Wisłę, ale równego frajerstwa jak Wiślaków nie życzyłbym nawet Legii.
Studio[edytuj • edytuj kod]
Chodziło mi oczywiście o Cracovię. Luzik.
Składy[edytuj • edytuj kod]
- Legia
Legia, złośliwie mówiąc, w żelaznym ustawieniu. Co ciekawe, bez defensywnego pomocnika, więc jakby wbrew nowoczesnemu futbolowi:
Mucha
Kiełbowicz-Szala-Choto-Rzeźniczak
Radovic, Giza, Iwański, Roger, Rybus
Rocki (yeee!)
- FK Homel
Łogwinow (br) a dalej to nie ważne w jakim ustawieniu: Missiuk, Bressan, Baranuk, Cagliuri, Bohomo, Matswejanka, Matwiejczyk, Rybak, Mkrtczjan, Kumizanok.
Pierwsza połowa[edytuj • edytuj kod]
Giza już w drugiej minucie przestrzelił, ale on to by z dwóch metrów coś wykombinował, aby nie trafić. Pięć-minut-później: HAHA! MÓWIŁEM! DWA METRY I GIZA ZNOWU PUDŁUJE! A w 12 minucie włączyli licznik. Łał. No i znowu Giza, tym razem w obronie, zmusił Choto do biegania. A w 20 minucie gol dla poddanych Łukaszenki. Przecieram oczy ze zdumienia. 1-0? LOL? Nawet licznik przez minutę nie dowierzał i wyświetlał ciągle 0-0. Strzelił jakiś, yy, Bressan. Łolaboga. I Baranuk!!! Choto rzucił się na skaczącą żmiję, Mucha próbował wypluć piłkę, ale nie ma gola. Radović, winowajca, zalicza dwie kosy, za każdym razem z rytmicznie przerywanym AAAU!!!. Żenada. 26 minuta. Maciej Rybus zanurkował na karnego. A nie, popchnięty. No to zobaczmy:
(Nawet długiej przerwy na Laysy nie dali!)
Iwański strzela na 1-1, co za emocje!
Frajerzy z Białorusinów i tyle, co tu dużo mówić, Rybus, najmłodszy, a najcwańszy z całej Legii. No i aaaa, znowu groźnie pod warszawską bramką, już się rozluźnili, cholera. W 34 minucie po nieudanym dryblingu Rocki baniakiem próbował wywalić obrońcę Homla, zabawne, doprawdy.
Iwański strzelił niby gola, ale ciągle to teatr jednego aktora, Piotrusia Gizy, dla odmiany spartolił główkę. W 39 minucie Wojciech Szala prawie odwdzięcza się za karnego. Jak jasna cholera, jest o czym dzisiaj pisać! Kibice Legii zaczęli wywrzaskiwać hymn Polski, co Białoruś łaskawie wygwizdała (nie słyszałem fałszu, a wy?) Zdopingowało to wyraźnie Rogera, który dość groźnie strzelał. No dobra, przerwa.
Przerwa[edytuj • edytuj kod]
Na onecie cieszą banana, że bramkowy remis daje Legii awans. Cóż to za satysfakcja, zremisować z Białorusinami...
Druga połowa[edytuj • edytuj kod]
Piotr Giza już ma pretensje o podania. W 52 minucie rehabilitant Sebastian Szałachowski, na leżąco strzela wolejem na 1-2. Zapomniałem na początku drugiej połowy napisać, że Szałach wszedł za Rockiego. No to luz. GIZA!!! MINĄŁ BRAMKARZA!!! GOL? Nie! To Giza na spalonym! W 62 minucie Iwański przestrzelił z wolnego, ale sędzia nakazał ciamajdzie powtórzyć, no i powtórzył. 1-3. Dla Legii. Aż się odechciało komentować. 1-4. Stadion Homela pustoszeje, a Szałach odgrywa się na rehabilitantach za swoje kontuzje. Legia oficjalnie rozpoczęła przedsezonowy trening. W 70 minucie z boiska zszedł cichy bohater meczu, Piotr Giza. Chlip! 86 minuta, niech ktoś skończy ten mecz...
Podsumowanie[edytuj • edytuj kod]
Legia zrobiła, co zrobić miała, choć musiała przegrywać i dostać karnego, aby do roboty zabrać się chciała.
Źródło[edytuj • edytuj kod]
- TVP2, 31 lipca 2008.