NonNews:Więcej wody w kanałach

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Wersja z dnia 14:00, 13 lut 2013 autorstwa Argh! (dyskusja • edycje) (Kuźde, dlaczego zawsze w domu zawracają mi głowę akurat wtedy, gdy ja coś robię?! Wrócę tu jeszcze.)
(różn.) ← przejdź do poprzedniej wersji • przejdź do aktualnej wersji (różn.) • przejdź do następnej wersji → (różn.)

Papież odchodzi, a zima powraca! W związku z kolejnymi opadami śniegu Polacy nie próżnują w poszukiwaniu alternatywnych źródeł rozrywki. Wprawdzie nie pierwszy i nie ostatni raz ludzie bawią się na tyle śmiało, że w kanałach co rusz można znaleźć butelki czy niedopałki petard z fragmentami bielizny, jednak niedawno podczas rutynowego przeglądu wodociągów odnotowano... niespodziewany przyrost monotlenku diwodoru. Jaka jest tego przyczyna?

Wszystko zaczęło się od trzęsienia ziemi. No... prawie.

Pani Krysia (l. 56) spacerowała spokojnie pod blokiem, kiedy jeden z jej sąsiadów postanowił zrzucić zalegający na antyparapecie śnieg oraz sople lodu. Jak można się domyślać, zamarznięta woda ze wstrząśniętej blachy spadła na biedną kobietę, zaś sama bohaterka odczuwała dyskomfort jeszcze przez kilka dni.
Postanowiłam, że chociaż ja nie będę uprzykrzać ludziom życia – zwierzyła się pani Krystyna redakcji „Przedjutrza”.
Uprzątnęłam śnieg do jednego z garów, a potem pozwoliłam na to, aby zawartość odrobinę się roztopiła. No i wylałam to wszystko do klozetu, bo taką wodą to ja bym się bała moje kwiatki podlewać...

To dopiero początek

Znajomi bohaterki podchwycili ten pomysł, zaś członkowie jej rodziny, mieszkający w domku jednorodzinnym poszli o krok dalej. Zaczęli w ten sposób usuwać śnieg wokół posesji, zresztą ku szczęściu psa, który nie musiał już więcej wpadać w żadne zaspy.
Nie wszyscy byli zadowoleni od razu. Niektórzy pytali:
Po co to wszystko, skoro i tak przyjdzie wiosna, a woda spłynie do studzienek?
My przynajmniej wlewamy coś, co przypomina wodę, a nie jakieś kompletne paskudztwa – słyszeli w odpowiedzi.

Tak oto w ruch poszły miski, garnki, wiadra i co kto tylko miał na stanie. Wspólnymi siłami dzielny naród zabrał się za usuwanie gór śniegu i utylizację wyrodnego dzieciaka natury w szaletach i bidetach. Wydawać by się mogło, że tak żmudne zajęcie nie powinno przynosić znacznej satysfakcji, jednak antropolodzy donoszą, że kryć się ona może w kontynuacji więzi z przodkami, ponieważ współczesny proceder jest prawdopodobnie odbiciem prastarego zwyczaju topienia Marzanny ku nadejściu wiosny.

Wkrótce akcja zyskała bardziej eko(log/nom)iczny wymiar. Sztab ekspertów (wśród których znaleźli się również prezesi kilku krajowych oczyszczalni ścieków) orzekł, że dzięki innowacyjnemu procederowi woda, zamiast w kilkunastu procentach wsiąkać w ziemię (co najwyżej obdarzając roślinki nielegalnie puszczoną w obieg solą spożywczą, a ekskluzywne obuwie szpetnym błotem), staje się użyteczna dla społeczeństwa poprzez potencjalne użycie w mieszkaniach komunalnych. Wskazuje się również na zwiększenie bezpieczeństwa poprzez szybsze zabezpieczenie dachów oraz zmniejszenie zagrożenia powodziowego dzięki zapewnieniu – wbrew pozorom – bardziej kontrolowanej niźli wiosną regulacji stanu wód. Najbardziej rozsądnym argumentem okazuje się być mniejsza wartość rachunków za zużycie wody, ale o tym z pewnych powodów nikt nie chce mówić publicznie.

Źródło

  • „Przedjutrze”, 13/02/13,
  • bałwanek, któremu wrzucono głowę do umywalki.