Nonźródła:Nieznany Śląski Apokryf
Jest to niedawno odkryty apokryf, znaleziony w misternej skrzyni w kopalni „Murcki” na terenie Polski. Krótkie, acz treściwe dzieło zostało znalezione podczas prac górniczych w niedawno znalezionym szybie kopalni, który wcześniej nie widniał w ogóle w jej planach. Wybitni teolodzy oraz archeolodzy badają jego treść i autentyczność, jednak udostępniono go użytkownikom Nonsensopedii na życzenie Kolegium Kardynałów, w nagrodę za usunięcie materiałów kompromitujących Stefana Wyszyńskiego oraz Karola Wojtyłę wybitne zasługi w szerzeniu szczęścia, miłości, radości oraz humoru na całym świecie.
Treść[edytuj • edytuj kod]
Na początku stworzenia, gdy Archanioł Lucyfer, wraz ze swoimi poplecznikami zostali strąceni z niebios do swojego piekielnego więzienia, niektórzy z nich poczęli cierpieć duszy męki straszliwe za sprawą pychy która ich zgubiła, i pychy która dała początek zdradzie przeciwko Ojcu Niebieskiemu. To właśnie Ci banici postanowili wydostać się z miejsca swojej kaźni i drapiąc ziemię gołymi rękoma metr po metrze dążyli ku górze, ku wolności. Zesłani patrzyli z pogardą na ich pracę, nazywając ich głupcami bez dumy, Ci jednak ich nie słuchali ich słów, kontynując w pokorze swoje dzieło, dzień po dniu poszerzając tunel, mimo gargantuicznego bólu rąk, odpadających paznokci i poranionej skóry, która płatami mięsa odchodziła od ich kości. Upadli jednak nie znali śmierci, a ból traktowali jako kolejną ze stacji, ku swojemu oczyszczeniu. Po wielu latach ciężkiej pracy, gdy prawie już stracili nadzieję ujrzeli jasny promień, przedzierający się przez szczelinę w ścianie. Znak ten tchnął w nich nową siłę, i zapominając o bólu zaczęli drapać grunt z jeszcze większą werwą i siłą, jeszcze kilka ruchów ramionami i… powietrze, cudowne świeże ziemskie powietrze. Zaraz też po wyjściu z jaskini na zboczu góry unieśli swe spracowane dłonie i rozpoczęli swą modlitwę, błagając o przebaczenie, a Bóg im odpowiedział pojawiając się przed nimi jako spirala ognia obok dziury z której wypełzli na powierzchnię. Z początku Sędzia Sprawiedliwy był wściekły, że Ci grzesznicy zbiegli ze swojego więzienia, jednak gdy zobaczył ich okaleczone kończyny, wzniesione ku niebu w modlitwie, a że na dodatek nie widział w nich śladu dawnej pychy przemówił tak do nich:
Nie mogę wam wybaczyć tego, co uczyniliście na początku stworzenia, jednak dam wam szansę na odkupienie. Żyć będziecie między ludźmi, ale jako, że z ziemi wyszliście, po wsze czasy ziemię drążyć będziecie, tako daję wam oto ten kilof, oraz wiedzę o soli tej ziemi, abyście ją na użytek stworzenia spożytkowali.
Tak więc upadli rozpoczęli swe odkupienie, drążąc ziemię dzień i w nocy, budując kopalnię, poszerzając szyby i wydobywając materiały, jednak mimo znajdowania przepięknych kruszców, które pięknie mieniły się w blasku słońca, w nocy cierpieli wielki chłód. Wtedy gdy byli na skraju śmierci głodowej, ich przywódca, wzniósł ręce do nieba w modlitwie i zawołał:
Panie, który jesteś początkiem stworzenia, dajże nam coś, abyśmy po ciężkiej pracy mieli możność ogrzania naszych niedoskonałych ciał i sporządzenia strawy, dzięki której będziemy mogli kontynuować naszą pokutę!
A Pan widząc ich ciężką pracę i poświęcenie odpowiedział:
Pracujcie wytrwale, a będzie wam dane.
Tak więc następnego dnia, upadli ze zdwojoną siłą zaczęli kopać, szukając przepowiedzianego minerału, i gdy na koniec dnia prawie stracili nadzieję, najmłodszy z nich uderzył ostatkiem sił w skałę, rozbijając ją na dwie części, a za nią ukazało się coś, czego żaden z nich nigdy nie widział – czarną jak noc skałę. Anioły momentalnie opuściło zmęczenie i ze zdwojoną siłą zaczęli rozbijać nieznany kruszec na mniejsze bryłki, a gdy wydobyli go na powierzchnię i po długich próbach udało im się użyć go jako paliwa, wznieśli dłonie ku niebu w modlitwie, wznosząc między góry i doliny pieśń dziękczynną na chwałę pana.
Surowiec był taki jak oni, czarny jak niegdyś ich dusze, ale niósł ze sobą wizję odkupienia w wesoło podskakującym ogniu rozświetlającym mrok świata, gdy się go rozpaliło.
Najstarszy z nich, gdy to zrozumiał wstał i powiedział:
Od dzisiaj nie jesteśmy już upadłymi aniołami.
Zawyrokował, po czym kontynuował:
Od dzisiaj jesteśmy Ślązakami, naszą sztukę odnajdywania tego boskiego surowca nazwiemy wunglomancjom, na chwałę Pana i wszelkiego stworzenia!
Ślązacy ochoczo się zgodzili, albowiem zauważyli mądrość w jego słowach, kontynuując pod swym nowym imieniem swoją misję, mając świadomość, że każdy metr tunelu, stawia ich bliżej królestwa Niebieskiego.