Nonsensopedia:Spotkania/11.05.19

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru

Rzeczy na spotkanie 11 maja 2019.

  • Przywrócić usera miesiąca?
    • Padła również propozycja rozwiązania kompromisowego z nagrodą typu user miesiąca, ale niezależną od cyklu miesięcznego i dostępną dla dowolnej liczby użytkowników.
    • Ciekawostki: Forum:Dwa konkursy, Forum:Użytkownik miesiąca
  • Przeniesienie szablonów użytkowników z przestrzeni Szablon: do przestrzeni Użytkownik:
  • Dalsza część jest kobylasta, proponuję to przeczytać sobie wcześniej i przetrawić. Na spotkaniu chciałbym usłyszeć wasze opinie i zrobić krótką burzę mózgów. W najbliższym miesiącu urządzimy pewnie serię dyskusji o konkretnych aspektach planu, żeby nie wszystko naraz. To nie jest forum, to tylko moja propozycja, będziemy jeszcze o tym sporo gadać.

Od Experta:

  • Forum:Protest (w skrócie: obszerniejsze powody usunięcia haseł (w sensie opis zmian) i powody rewertu, jak najrzadsze używanie rewertu automatycznego)


Wdziewamy garniaki, wyciągamy notesiki, siadamy za długim stołem w szarym pomieszczeniu na dwudziestym piętrze biurowca i bierzemy się za nudy śmiertelne – pisanie biznesplanu dla Nonsensopedii. Na wstępie zaznaczę – zdecydowana większość rzeczy tutaj nie jest moim genialnym pomysłem, staram się pełnić raczej rolę moderatora dyskusji. Nie staram się znajdować oryginalnych autorów wszystkich pomysłów bo to niemożliwe, szczególnie że wiele z nich było "wymyślane" wielokrotnie w historii projektu od nowa. Część rzeczy tutaj jest podwędzona z tego mniej przemyślanego porum.

Nonsensopedia to projekt, który ma wiele cech przedsiębiorstwa. Ma klientów, tworzy jakieś produkty, stara się je reklamować, musi liczyć się z konkurencją itd. itp. Jedyna różnica jest taka, że nie zarabia i zarabiać nie będzie. W prowadzeniu prawdziwego biznesu liczą się wskaźniki finansowe i to one mówią, czy przedsiębiorstwo zarządzane jest dobrze lub źle. My tego nie mamy, ale możemy określić inne wskaźniki, którymi będziemy mierzyć powodzenie projektu. W biznesplanie trzeba też jasno określić klientów firmy i produkt, jaki zamierza się im sprzedawać, jakie usługi ma świadczyć firma. Te rzeczy jak najbardziej jesteśmy w stanie określić. Tak samo jak strategię marketingową.

Po co nam to w ogóle? Żeby raz ustalić jeden, najważniejszy dokument, który będzie niejako kierował projektem. Żeby były jasno określone cele Nonsensopedii i żeby można było się do tego planu odwoływać w razie wątpliwości. Żeby zapewnić ciągłość wizji projektu, niezależnie od zmian w administracji – obecnie co admin to inne podejście do niektórych kwestii, co sprawia, że wszystkie zasady się po prostu rozłażą i nie mają sensu. Żeby w oparciu o to działały zasady w Kanciapie. Żebyśmy wiedzieli po co my tu do cholery jesteśmy.

Dobra, do rzeczy. Poniżej w kilku sekcjach przedstawiłem mój wstępny szkic takiego planu dla Nonsensopedii. To jest dość luźny zbiór myśli, z którego można rafinować coś sensowniejszego. Zaznaczam: to jest tylko moja pierwsza propozycja, niektóre pomysły mogą być kontrowersyjne. To wszystko jest jeszcze do przedyskutowania. Jeśli uznacie, że wszystko jest do wywalenia, to wywalimy i napiszemy od nowa, nie ma problemu. Po prostu chcę zaproponować jakiś punkt wyjścia, żeby nie zaczynać od niczego. Na spotkaniu w maju chcę zebrać wasze pierwsze wrażenia, będziemy dalej nad tym dyskutować przez cały maj w tej czy innej formie i chciałbym taki plan uchwalić na początku czerwca, jak dobrze pójdzie. Ten tekst jest koszmarnie długi, bo zawiera też argumentację i wyjaśnienia przy każdym punkcie. Docelowo chciałbym żeby był nieco krótszy. Do tego zaznaczam – tu jest wypisanych kilka problemów bez rozwiązania. Nikt nie jest wszechwiedzący, ja też, ale dobrze wiedzieć jakie problemy musimy rozwiązać, rozwiązanie może pojawić się później.

Cele[edytuj kod]

Ha, to chyba najtrudniejsze. Nie jest tak łatwo przetłumaczyć zarabiać hajs na język niezależnej encyklopedii humoru, dlatego tutaj wyszły mi rzeczy nieco… hm. Zobaczycie sami. Trochę też poszalałem i właściwie to w celach wypisałem świadczone usługi, więc… potraktujmy to jako całość.

Podstawowe[edytuj kod]

  • Hostowanie wolnych tekstów humorystycznych – czyli to, co robimy od samego początku. no i pierwszy zonk, czy jak największej ilości, czy też jakoś inaczej należy to mierzyć? Oczywiście licznik liczby artów nie jest wyznacznikiem jakkolwiek sensownym, bo możemy mieć i 50k artów, ale co z tego jeśli to będzie bełkotliwe barachło. Można mierzyć to według ilości anmów, ale ich poziom nie jest stały więc… Hm, nie bardzo. Wydaje mi się, że nie ma sensownej metody bezpośredniego mierzenia jakości hostowanych treści, trzeba robić to pośrednio, na przykład liczbą czytelników (o tym później).
    • Nacisk na jakość, nie na ilość tekstu. Jeśli dwuzdaniowy stub bawi, to zostaje. Jeśli dwudziestokilobajtowa kobyła jest beznadziejnie nudną listą, to albo tniemy bez litości, albo wywalamy w całości. Rozwadnianie treści nie ma żadnego sensu, to nie Wikipedia, naszym celem nie jest wyczerpanie tematu i czytelnika, tylko go rozbawienie. Lepiej żeby czytelnik poklikał i przeczytał kilka fajnych stubików niż zanudził się na śmierć czytając bezwartościową tyradę o wszystkich odcinkach jakiegoś serialu. Dodatkowo zwracam uwagę na to, że w głosowaniach na ANM czy SDU jest zwykle z 5–8 głosów, co biorąc pod uwagę wielkość polskojęzycznej populacji zainteresowanej jakkolwiek czytaniem Nonsensopedii, jest beznadziejnie małą próbką statystyczną, powiedzieć że jest w granicach błędu statystycznego, to jak nie powiedzieć nic. Ergo, ocenianie artykułów w ANM i SDU nie może być na zasadzie "podoba/nie podoba mi się", bo uzyskujemy losowy wynik. Mówię tu rzecz jasna o ocenianiu poziomu humoru w artykule, nie spraw redakcyjnych, to umiemy oceniać wyśmienicie. Dlatego też proponuję wywrzeć większy nacisk na wyobrażanie sobie czy ten artykuł może być śmieszny dla innych, na przykład czy celnie punktuje jakieś fakty, czy ma ciekawą konstrukcję, tego typu sprawy. Przyznaję, rzecz trudna, na wprowadzenie tego w życie na razie średnio mam pomysł, ale myślę, że warto to spisać.
    • Tematy popularne muszą być oceniane surowiej – czyli jeśli artykuł o kocie jest lichy, to tniemy badziewie bez litości. Jeśli mamy do czynienia z artem o Brzęczychowicach Dolnych, to możemy nieco odpuścić. I tak o Brzęczychowicach czytać będą tylko brzęczychowiczanie, a dla nich radość z czytania nawet kilku średnio śmiesznych zdań o ich wiosze na Nonsensopedii jest doznaniem porównywalnym z wizytą w Disneylandzie. Do tego czasem się przewija argument ale przecież wszystkie arty o wiochach są takie same, tu jest dzielnica z menelami, tam piją wódę, a tam płynie śmierdząca rzeczka. I co z tego? To są artykuły o różnych wiochach, pijakach i rzeczkach. Nie wszystkie artykuły muszą być oryginalne i odmienne, wioch są tysiące i pomysły na unikalne ich opisanie skończyłyby się nam po dziesięciu.
    • Nasza opcja – czyli coś co w praktyce nie działa i skrytykował to ostatnio ostro Amoniak, ja się z nim w większości zgadzam. Moje prywatne poglądy polityczne na bok, nie jestem w stanie przebrnąć przez żaden artykuł o polityce lub tematach światopoglądowych na Nonsensopedii. To jest zwykle wymienianie wszystkich argumentów przeciwnej strony i wykazywanie dziur w tej argumentacji lub po prostu rechotanie głupkowato. Serio, jest się z czego śmiać sensownie w polityce i można to robić dobrze, ale wypisywanie list inwektyw używanych przez tych drugich nie jest dobrą metodą. Niektóre artykuły o polityce są tak bełkotliwe, że już sam nie mam pojęcia kiedy to jest ironia, a kiedy prawdziwa żałosna argumentacja jakiejś opcji[1]. Nie bawi mnie to ani trochę, jedynie przeraża i brzydzi. W tej chwili mamy kupę szamba po jednej i drugiej stronie, która ciągle rośnie. Wyczyszczenie tego nie będzie proste, jeszcze nie mam pomysłu jak to sensownie zrobić, ale zabranie się za to zorganizowaną kupą nie jest chyba dobrym pomysłem. Do przemyślenia.
  • Hostowanie wolnych, humorystycznych multimediów – proponuję obrać to jako jeden z celów pierwszego rzędu, na równi z artykułami. Wiecie wszyscy o planach zrobienia uporządkowanego zbioru wolnych grafik na Nonsensopedii, coś jak Wikimedia Commons. Tu najważniejsze rzeczy jakich potrzebujemy to dobra kategoryzacja, moderacja, uproszczone przesyłanie plików, ogarnianie licencji i prezentacja treści w sposób niezależny od artykułów. Nad tym ostatnim zamierzam przysiąść poważniej w wakacje, kminimy coś w rodzaju galerii, ale to jeszcze wstępne koncepcje. Poprzednie koncepcje nieco się zdezaktualizowały przez przeniesienie się na nowy hosting gdzie mamy zupełnie inny zestaw możliwości i ograniczeń. Wprowadzenie galerii według mnie oznaczałoby też rozluźnienie wymogu wykorzystania grafiki w jakimś artykule, o ile grafika jest sama w sobie śmieszna. To jest jeszcze do przedyskutowania, ale proponowałbym hostowanie grafik traktować jako jeden z celów pierwszego rzędu, a nie wynikający z hostowania artykułów.
    • Skoro uporządkujemy licencje, to czemu nie wgrać wszystkiego na Commons? – przede wszystkim dlatego, że będziemy dążyć do hostowania głównie grafik humorystycznych. Nie wywalimy wszystkich kopyrajtów, to niemożliwe, są one potrzebne w paru kategoriach do celów ilustracyjnych i już (np. sport, gry komputerowe, filmy). Będziemy mieć te humorystyczne grafiki zebrane w jednym miejscu i opisane ładnie po polsku. Do tego będziemy hostować copydowny, które nigdy (no, może za sto lat) nie wejdą na Commons. Część grafik niehumorystycznych, a na wolnych licencjach może zostać później przeniesiona na Commons, zobaczymy. Im nasz zbiór grafik jest mniejszy, tym łatwiej nim zarządzać i dobre treści są mniej rozwodnione. Jeśli dobrze pamiętam, to z ponad 13 zeszliśmy do nieco ponad 9 tysięcy grafik, głównie przez eliminację duplikatów z Commons.

Drugorzędne[edytuj kod]

…czyli będące w gruncie rzeczy środkami do celów podstawowych. Ech, wiecie o co chodzi.

  • Zwiększanie ilości odbiorców – samo hostowanie treści nie miałoby sensu gdybyśmy pokazywali je krowom na łąkach żeby dawały lepsze mleko czy coś. Mierzyć to można bardzo łatwo, przez Google Analytics. To znaczy… niezupełnie tak łatwo.
    • Możemy mierzyć po prostu surową liczbę odsłon/wizyt/unikalnych użytkowników, to nam powie coś o tym, ile osób odwiedza Nonsensopedię.
    • Można mierzyć średnią ilość kliknięć na sesję lub średni czas trwania sesji. To nam powie jak chętnie czytelnicy wędrowali po Nonsensopedii i można to traktować jako pośrednią metrykę jakości treści. Niestety metryka ta jest bardzo podatna na zmiany zewnętrzne (jak ktoś chce to mogę się kiedyś o tym bardziej rozgadać), więc nie jestem pewien czy będzie wiarygodna.
    • W każdym razie statyki mogą być jakąś metryką sukcesu. Za parę miesięcy zrobimy pewnie jakieś ładne podsumowanie statów, na razie danych jest za mało i wszystko musi się ustabilizować, co trochę zajmie.
  • Utrzymywanie (i podnoszenie) jakości treści – o jakości trochę pisałem wyżej, ale powinniśmy też stale dążyć do trzymania jakiegoś poziomu, preferowalnie wyższego niż obecnie. Tu będzie konieczne przeszkolenie adminów i modów z redakcji, bo wszyscy, bez wyjątku, mają braki i niechętnie tną teksty. Do tego dobrym sposobem motywowania do dbania o jakość artów jest ANM i wszelkiego rodzaju konkursy.
  • Zachęcanie osób do edytowania – mam tu na myśli całkowicie nowych edytorów, bez wcześniejszego dorobku i doświadczenia. Podejście do nowych powinno być jak najbardziej osobiste, bez zbędnych formalizmów, admini powinni pokazywać im jak najbardziej ludzką twarz. Dążyć do zatarcia klasycznej granicy między edytorem i czytelnikiem, być najbardziej transparentnym jak to możliwe. Można też w kanałach promocyjnych wspominać o różnych aspektach edytowania Nonsensopedii, tak od kuchni.
  • Zachęcanie osób spoza Nonsensopedii do wrzucania na nią treści – ktoś pisze/rysuje/montuje fajne rzeczy i wydaje się mieć otwarty umysł na idee pokroju wolnej kultury – podbijamy, elo, jesteśmy z Nonsensopedii, pomożemy ci to wrzucić, poszanujemy autorstwo, wszystko będzie cacy. To moim zdaniem bardzo ważny punkt, na którym będziemy się skupiać bardziej jak ogarniemy nieco system prezentacji grafik.
  • Szkolenie edytorów – mamy całą armię adminów i modów, wystarczająco dużo, a nawet momentami zbyt dużo, bo im się często nudzi. Mamy czas i zasoby żeby szkolić edytorów, nie tylko przez odsyłanie linkiem do Kanciapy, ale również tłumaczenie każdemu z osoba jeśli jest taka potrzeba. Nie chodzi tylko o sprawy redaktorskie, ale też poprawność językową, kunszt pisarski[2], technikalia, wszystko. Nonsensopedia ma być fajnym miejscem żeby się czegoś nauczyć i mieć się kogo spytać o radę. Admini powinni pełnić rolę mentorów. Tu też chodzi o podejście do administrowania nie na zasadzie popraw albo art wylatuje, tylko na przykład poprawienie kawałka, wytłumaczenie co zrobić, poklepanie po główce i tego typu sprawy. Jeśli coś jest trudne (na przykład uzupełnianie licek grafik) to nie męczmy tym nowych, bo tylko ich zniechęcimy. Jedyna wymagana rzecz to sensowny link do źródła, resztę może zrobić już admin. Potem stopniowo można userowi wpajać uzupełnianie autora, daty, katów i licencji. Ale to stopniowo. Stosunek osób w administracji do nie-administracji jest na tyle duży, że naprawdę możemy sobie na to pozwolić bez większego problemu.

Strategia marketingowa[edytuj kod]

Grupa docelowa[edytuj kod]

Czyli kto chcemy żeby Nonsensopedię czytał i edytował. W przeszłości (i nadal zresztą w dużej mierze też) była to ordynarna gimbaza, zresztą wielu z nas tutaj zaczynało przygodę z Nonsą w głębokiej gimbie, albo co gorsza podbazie. Ci ludzie co nas czytali kiedyś zdążyli się już nieco zestarzeć, my również i nie bawią nas te same rzeczy co kiedyś. Dlatego proponuję skupić się na bardziej dojrzałym i wyrafinowanym humorze, a za główną grupę odbiorców póki co obrać segment 18–26.

Nie jesteśmy już od dawna mainstreamem, to i nie próbujmy nim być. Nonsensopedia to trochę dziwny projekt i niech tak zostanie, powinniśmy zachować swoją tożsamość (o której za chwilę) i uderzać do odbiorców, którzy to docenią. Dlatego też gimbaza jest kiepskim materiałem, przetłumaczenie gimbom dlaczego podajemy licencje grafik i nie można kopiować treści z losowej grupki na fejsie nie jest proste, a jak już się uda, to gimbus i tak straci zainteresowanie i wróci do palenia fajek w kiblu. Ilość odbiorców nie powinna być wyznacznikiem sukcesu projektu, raczej ilość i jakość edytorów. Słowem: celujemy bardziej w nieco inteligentniejszą część społeczeństwa. Możemy próbować promować się wśród niezależnych twórców, których jest tak wielu w internetach. Możemy też spróbować się popromować w środowisku Wikimedii czy innych wolnokulturowych świrów.

Wizerunek[edytuj kod]

Ta sekcja jest bardzo podobna do tej stąd. Może brzmieć znajomo.

Przede wszystkim przy promowaniu się gdzieś powinniśmy budować spójny wizerunek Nonsy, starać się żeby ludzie nas kojarzyli z czym trzeba. Tu powinniśmy grać na naszych mocnych stronach, tym co nas odróżnia od innych źródeł humoru internetowego. Jakież to mocne strony?

  • Przypisanie autorstwa – wrzucenie mema lub pastę na jakąś stronkę z memami lub fejsa w praktyce równa się natychmiastowemu zrzeczeniu autorstwa. Nikt nigdy nie dojdzie kto jest autorem akurat tego mema, nikogo to nie obchodzi i nikt tego nie będzie pilnować. Natomiast u nas normą jest przestrzeganie warunków licencji i znajdą się ludzie, którzy będą pilnować jak i gdzie dana praca jest wykorzystywana. Z tego samego powodu wielu ludzi decyduje się na publikowanie swoich zdjęć na Wikimedia Commons – zauważcie, że od pewnego czasu zdecydowana większość redakcji różnorakich portali informacyjnych pilnuje tego, żeby pod obrazkiem z Commons znalazła się odpowiednia notka licencyjna. Rzecz jasna sami redaktorzy na to nie wpadli, musiał się znaleźć jakiś zbulwersowany wikipedysta który im to by wytknął. Ludzie (przynajmniej niektórzy) doceniają to, że ktoś dba o ich prawo do podpisania się pod dziełem i wybierają publikowanie na portalach, które mają to uporządkowane.
  • Marka – Nonsensopedia to niesamowicie dobrze rozpoznawalna marka, przynajmniej w pewnym przedziale wiekowym. Nie stać nas na profesjonalne badanie rozpoznawalności marki, no ale można się od biedy podeprzeć własnym doświadczeniem. Jest sporo osób, które można zainteresować samym faktem, że coś jest związane z ową mityczną Nonsensopedią,
    • Gra – w moim doświadczeniu świetnie rozpoznawalna, zanim jednak zaczniemy ją poważnie promować przydałoby się jej porządne odkurzenie. Zacząłem już coś robić w tym kierunku, ale potrzeba tu kogoś, kto poświęci na to dziesiątki godzin, jest naprawdę dużo roboty.
  • Klasyka i nostalgia – to jest coś z czym nie można przesadzić, ale można dobrze wykorzystać. Millenialsi bardzo lubią nostalgię i spora część z naszych (byłych) czytelników ciepło wspomina wybrane klasyczne ANM-y. Nie można jednak żyć samą nostalgią i robić z Nonsy reliktu przeszłości, ale w ograniczonej ilości można grać na klasykach.
  • Wiki – chcesz być współautorem większego dzieła? Proszę bardzo! A może robisz coś swojego i potrzebujesz pomocy? Nie ma sprawy, administracja jest tu po to, żeby ci pomóc. To jest naprawdę niespotykane podejście na innych stronach humorystycznych. Każdy może tworzyć i każdy może ci pomóc.

Środki przekazu[edytuj kod]

Co do fejsa, twittera i Joe nie będę się powtarzać, bo tłukliśmy to po milion razy i szczerze mam tego dosyć. Z ciekawych rzeczy: powinniśmy się zastanowić co nam dają realnie konwenty i czy są warte kosmicznego wysiłku, jaki w nie wkładamy. Do tego – czy na pewno fani fantastyki są dobrym materiałem na edytorów? A może powinniśmy poszukać jakichś nieco bardziej specjalistycznych imprez? Nie wiem, do tego tematu wrócimy jeszcze na pewno.

Administrowanie projektem[edytuj kod]

To już daję na sam koniec, bo niejako wynika częściowo z powyższych. To jest moja propozycja ról, jakie powinni pełnić administratorzy, biurokraci, modzi i bałwanki. Tak, niektóre rzeczy tutaj są na przekór temu, co pisze Kanciapa. Trudno, czasy się zmieniają, a sama Kanciapa też często plecie bzdury. Część z tego to też potwierdzenie faktycznego status quo.

Uprawnienia[edytuj kod]

  • Modzi, bałwanki, admini interfejsu – role czysto techniczne. Uprawnienia nadawane wedle umiejętności i potrzeb. Bez spinania się o aktywność, angażowanie się w społeczność i inne rzeczy. Po prostu, chcesz poedytować lub bardziej pogrzebać w Nonsie bez zobowiązań – możesz. Dlatego też uważam, że decyzja o zluzowaniu wymogów aktywności modów i wprowadzenie adminów interfejsu to bardzo dobre rzeczy.
  • Administratorzy – wybierani w PUA. Nie jestem pewien, czy zachować obecny tryb ekstraordynaryjny (możliwość mianowania admina bez PUA gdy adminów jest mniej niż sztuk pięć), głównie dlatego że ostatnimi czasy nieco się zdezaktualizował i wprowadza potencjalną furtkę do ciągłego mianowania swoich ziomków. Proponuję też znieść prawo weta biurokraty w PUA, ale nadal bym zostawił wymóg zgody połowy administracji. Nie może być tak, że administracja żre się sama ze sobą. Jakie są zadania administratora, oprócz tych, które wymieniłem wcześniej w sekcji Świadczone usługi? Wiedzieć co się dzieje w projekcie, rozmawiać z uczestnikami, uczestniczyć w spotkaniach i dyskusjach, rzecz jasna rzeczowo. Podejmować samodzielne decyzje, z wyczuciem jakie rzeczy przejdą bez konsultacji, a o jakie warto zapytać choćby ze dwóch kolegów. Zajmowanie się jakąś swoją działką i bycie w niej ekspertem, dzięki czemu admin może służyć innym radą, ale też ogarnianie na poziomie podstawowym wszystkich aspektów administrowania[3].
  • Biurokraci – wybierani przez adminów i przez nich odwoływani. Sugerowałbym model jednego biurola (dlaczego – o tym za chwilę). Dobra, to co ma robić biurol? Przede wszystkim pełnić rolę moderatora dyskusji i strażnika wizji projektu. Zbierać pomysły od wszystkich uczestników, słuchać każdego uważnie, zapisywać, prowadzić dyskusje, pytać adminów o zdanie. Jeśli zdania są wyraźnie podzielone i dyskusja nie prowadzi do żadnego sensownego rozwiązania, ma prawo opowiedzieć się za jedną ze stron i podjąć końcową decyzję, choć raczej powinien delikatnie sterować dyskusją tak, żeby ludzie sami doszli do kompromisu. Po wypracowaniu rozwiązania problemu wdrażać je w życie, konsekwentnie. Ma też za zadanie spisywać wszystkie zadania, jakie są do wykonania w projekcie i sugerować je uczestnikom do wykonania. Ma prawo do podejmowania samodzielnych decyzji związanych z kształtem projektu, ale przede wszystkim powinien to skonsultować wcześniej z resztą. Co do mnie, to jak już wielokrotnie deklarowałem, chętnie oddam biurola komuś, o ile będzie chętny, będzie wiedział co robi i będzie miał poparcie ludu. Jeśli taki się nie znajdzie, to możliwe że za około dwa lata sam pożegnam się z posadą ze względu na konieczność ogarnięcia się irl. Nie gwarantuję też, że zawsze będę mógł poświęcać chore ilości czasu na projekt, tak jak teraz. To, że w tym semestrze mam tyle czasu jest raczej dziełem przypadku i po wakacjach będzie już mniej wesoło, także radzę się nie przyzwyczajać. Co do adminowania samym serwerem, to na to powinienem zawsze znaleźć czas i deklaruję wstępnie, że będę się nim zajmować jeszcze długo[4], chyba że ktoś inny chce. Szczerze to najlepiej żeby admin serwera nie był biurolem.

W idealnym świecie sferycznych krów równomiernie emitujących mleko we wszystkich kierunkach w próżni wszystko będzie fajnie, gorzej jak się zacznie dramologia. Myślę, że dramy i spizgi powinny być dużo rzadsze (głównie dlatego, że mamy nieco dojrzalszą administrację), ale nic nie trwa wiecznie, admini też muszą kiedyś odejść i wziąć się kiedyś za życie. Jeśli jakieś dramy z biurolem w roli głównej się pojawią, to proponuję po prostu zrobić mu głosowanie nad odebraniem uprawnień, wybrać nowego i tyle. W sytuacjach spornych bardzo źle by było wprowadzać kogoś z zewnątrz do rozwiązania problemu, raz że taka osoba nie zna naszych realiów, zasad, osób, niczego, a dwa że bardzo niedobrze jest wyciągać brudy na zewnątrz[5]. W przyszłości, gdy nie będę biurolem, mogę się zaoferować jako arbiter do takich sytuacji, ale rzecz jasna to zależy wyłącznie od was czy takiego arbitra zaakceptujecie.

Dlaczego akurat taki model a nie inny? Można na przykład urządzić demokrację bezpośrednią, tylko że w praktyce to się kompletnie nie sprawdza w zarządzaniu projektami, nigdy. Jeśli chodzi o biurola to według mnie lepiej jest wybrać jednego lidera i powierzyć mu trochę odpowiedzialności, niż czekać aż znajdzie się wśród adminów samozwańczy lider, albo co gorsza dwóch. Swoją drogą parę razy zostałem nazwany właśnie takim samozwańcem, więc jak chcecie, to możecie zrobić jakieś wotum zaufania czy coś. Dalej, uważam, że taki nieco zhierarchizowany sposób zarządzania (tzn. przepływ pomysłów i sugestii od dołu do góry i podejmowanie decyzji przez węższą, doświadczoną grupę) ma całkiem sporo sensu z kilku powodów. To dość ważny fragment, więc dałem bolda dla atencji.

  • Spójność wizji – jeśli każda pierdoła jest przedyskutowywana na porum na 30 kilobajtów, po czym podejmowana jest decyzja będąca jakimś pokracznym kompromisem, który nie działa i nie pasuje nijak do reszty, to jest źle. Jeśli jest kilka osób, które wiedzą co robią, to jest większa szansa że pójdą w jednym kierunku zamiast ciągnąć każdy w swoją stronę.
  • Decydują ludzie, którzy są zaangażowani – nie ma sytuacji, że wyskakuje nagle ktoś, kto nie edytuje, mało wie co się dzieje, nie raczy się dowiedzieć i bredzi głupoty, po czym reszta temu przyklaskuje. Dlatego też admini powinni mieć sensowne wymogi aktywności (w przeciwieństwie do modów i bałwanów), żeby to nie randomy z doskoku decydowały o kształcie projektu.
  • Sprawne podejmowanie decyzji – zamiast siedzieć tydzień nad gunwoporum i męczyć się z trollami, pseudoargumentami naginającymi logikę i innym szrotem można rzecz załatwić szybko i bezboleśnie. Oczywiście wymaga to jakichś zasad, do których można się odwołać. Wstępną propozycję takich zasad właśnie czytasz.

Ekipa administratorska powinna zadawać sobie jakieś cele i je wypełniać[6]. Jeśli ekipa nie wykonuje zadania rzetelnie, posypuje głowę popiołem i oddaje stery następnym. Traktujcie to jako potencjalny powód do OUA, nygusostwo i marazm nie służą projektowi. Jak ktoś nie chce się angażować za bardzo, to zapraszam na stanowisko moderatora. Aha, no i najważniejsze – co jeśli przyszła ekipa po prostu wywróci te zasady do góry nogami? Cóż, z tym już nic raczej nie zrobimy, nie zmusimy ich[7]. Takie będą Nonsensopedie, jakie ich młodzieży chowanie – to nam tylko zostaje, więc proponuję przyłożyć się i świecić przykładem dla przyszłych adminów.

Organizacja pracy[edytuj kod]

Do tego proponuję wskrzeszenie w jakiejś postaci listy zadań i położenie na nią większego nacisku. Osobiście testowałem podejście ze zbieraniem zadań na liście (niepublicznej niestety, błąd) i rozdawanie ich chętnym. Działa to całkiem nieźle i wierzę, że jest w tym jeszcze potencjał. Na razie nie mam do tego niestety głowy. Celem jest to, żeby każdy kto ma ochotę do zajęcia się czymś, miał taką możliwość. Zero nudy, bez wymówek.

Comiesięczne spotkania ircowe – moim zdaniem fajna rzecz, ale trzeba parę rzeczy pozmieniać. Jeszcze nie jestem pewien do końca jak to zrobić, ale kierunek z pisaniem solidnych briefingów przed spotkaniem jest dobry. Jest nas niewiele, więc możemy sobie pozwolić na walne zebrania, raczej każdy da radę się wypowiedzieć. Możemy też dzielić spotkania tematycznie i robić niektóre w mniejszych grupach (np. osoby zainteresowane Grą dyskutują godzinkę o szablonach drogówki czy coś) żeby nie zaśmiecać tych walnych. Tak, spotkania mają wady. Kładą nóż na gardle jeśli chodzi o czas na wypowiedzenie się, ale z drugiej strony pozwalają niektóre rzeczy załatwić szybko i bezboleśnie. W przyszłości możemy przetestować model z burzą mózgów na spotkaniu (nie chodzi tu o dogłębną dyskusję, tylko przelecenie po faktach i propozycjach) po czym w przypadku braku oczywistego kompromisu zostawienie problemu do przegłosowania na porum. Oczywiście to wprowadza znaczne koszty administracyjne, te pora też trzeba rozpisywać i zajmuje to masę czasu.

Myślę, że ważniejsze od samych zasad jest dalsze budowanie atmosfery wzajemnego zaufania, jeśli rigczu wystarczy dla wszystkich, to te wszystkie zasady będą sobie tylko w tle wisiały na ścianie i… tyle. Czego sobie i Państwu życzę.

Przypisy

  1. A i nie jestem w tym odczuciu odosobniony
  2. Ja wiem, że nie jesteśmy orłami z tego, niemniej jakieś podstawy można wpajać
  3. BTW, polecam zerknąć na to, dość ciekawy koncept: wikipedia:en:T-shaped skills
  4. Chyba że wcześniej podzielę los Berlioza
  5. Zainteresowanych odsyłam do ośmiu zasad tworzenia społeczności (zwanych czasem oktalogiem) noblistki Elinor Ostrom. Jak ktoś chce, to mogę się podzielić skanem Przekroju 1/19 z ładnym opracowaniem tych zasad, ale na priv, nie uprawiajmy tu piractwa. A jak ktoś ma przypadkiem ten numer, to zapraszam na stronę 47.
  6. Cele na najbliższy rok wypiszę niedługo, na razie nie miałem do tego głowy, bo głównym naszym celem było od pewnego czasu ratowanie Nonsensopedii przed zagładą i debilami, chyba idzie nam nieźle
  7. Przez ich rozumiem również nas, tyle że w przyszłości, ja za rok to zupełnie obcy człowiek dla mnie :P