Absurd: Różnice pomiędzy wersjami
M (faktycznie, ten fragment to npa) |
|||
Linia 5: | Linia 5: | ||
''W słonecznym [[cień|cieniu]], na miękkim [[kamień|kamieniu]] siedziała pięcioletnia staruszka i nic nie mówiąc rzekła:'' |
''W słonecznym [[cień|cieniu]], na miękkim [[kamień|kamieniu]] siedziała pięcioletnia staruszka i nic nie mówiąc rzekła:'' |
||
:''– Byłam ja bezdzietna, miałam ja trzech synów. Pierwszy pojechał na [[wojna|wojnę]] i zginął śmiercią tragiczną, a teraz siedzi na [[tapczan]]ie i bawi się [[bocian]]em. Drugi pojechał do [[port]]u, gdzie były trzy statki, jeden cały, drugiego połowa, a trzeciego wcale nie było. Wsiadł do tego, którego wcale nie było i pojechał na [[bezludna wyspa|bezludną wyspę]] szukać białych [[Murzyn|Murzynów]]. Trzeci poszedł do [[sad]]u, wlazł na [[grusza|gruszkę]] i zerwał [[pietruszka|pietruszkę]]. Przyszedł własciciel tego [[bananowiec|banana]] i mówi: złaź pan z tego [[kasztanowiec|kasztana]], to ten wziął [[ziemniak]]i i poszedł nad [[jezioro]] na [[rak]]i.'' |
:''– Byłam ja bezdzietna, miałam ja trzech synów. Pierwszy pojechał na [[wojna|wojnę]] i zginął śmiercią tragiczną, a teraz siedzi na [[tapczan]]ie i bawi się [[bocian]]em. Drugi pojechał do [[port]]u, gdzie były trzy statki, jeden cały, drugiego połowa, a trzeciego wcale nie było. Wsiadł do tego, którego wcale nie było i pojechał na [[bezludna wyspa|bezludną wyspę]] szukać białych [[Murzyn|Murzynów]]. Trzeci poszedł do [[sad]]u, wlazł na [[grusza|gruszkę]] i zerwał [[pietruszka|pietruszkę]]. Przyszedł własciciel tego [[bananowiec|banana]] i mówi: złaź pan z tego [[kasztanowiec|kasztana]], to ten wziął [[ziemniak]]i i poszedł nad [[jezioro]] na [[rak]]i.'' |
||
===Przykład poezji pisanej absurdozą=== |
|||
Kiszona kapusta po kropielnicowym zmroku... |
|||
Czeka! |
|||
W krwi żylnej antresoli świątyni mego bólu... |
|||
Jakem spłodził syna! |
|||
Pomiota szatańskiego w bólu i krwi matki swej… |
|||
Ziarno prochu obraca się w gorycz istnienia małych, gipsowych figurek |
|||
A oczy ich niby demonów gorejące... |
|||
Otchłań piekelna azaliż spogląda na nas swymi oczodołami |
|||
Jako kropelki do nozdrzy... |
|||
A mocz jej tworzy popielne kangury! |
|||
Tudzież oddech monstra jest zawsze otwarty... |
|||
Ach, ziemio kulista! |
|||
Niechaj twój kwadrat otworzy swą duszę jako kiełbaska gorejąca! |
|||
Najprzód potężny grom z jasnej kaszki się wylał! |
|||
Na mrocznych akacyjach jego serce zawieszone... |
|||
Wpierw jednak, nasze serca jak złote dziabły, |
|||
W swych mężnych mężach żony wszelako niechaj grono splugawionych |
|||
Piersi nie ściska, |
|||
Aby nie pomarli w bólu goryczy cierpienia |
|||
I kroplach krwi padłych na grób świeżo rozkopany |
|||
Albowiem bliskie są placki Hadesu... |
|||
Hades czeluści swych piekielnych z kaszką, kucykiem |
|||
I pratkiem dzierży władzę ostateczną, władze jedyną, władze nieśmiertelną.. |
|||
O powstań, brodaty ludu Ziemniaków! |
|||
Powstań Grogu wielki niezwyciężony! |
|||
Kto ma uszy niechaj widzi |
|||
Albowiem utraci je ku brzytwie tatarskiej |
|||
A złote liany na szyi jego będą niczym wiatraki podczas stosunku... |
|||
Azaliż większa radość będzie w różowym Hadesie z jednego placka nawróconego |
|||
Nichżej z trzystu milionów Wałęsy! |
|||
Albowiem astralne ogary nad medytacją kebabów czuwać będą |
|||
Gdy mroczne czasy nad strzechami zalegną |
|||
A chochliki na zapiecku kiełbasić się będą niczym kał tudzież kosmos. |
|||
I niechaj ziemiańska blać słucha, słucha bacznie |
|||
Wyczekując na dźwięk wysoki, jak głos dziewicy z Efanesens |
|||
Jak głos bobrów o poranku, |
|||
Jak głos skinów na Marsie |
|||
Bowiem gdzie jest złoty tur tam będzie alabaster skoszonej trawy |
|||
Mienia waszego azaliż kaszka czuwa, trwa w swej klozetowości |
|||
Po dzień sadu marchewkowego. |
|||
I niech dziewczynka kaszkę w duchu spożywa |
|||
Gdyż tylko kaszka pokarmem Bogów będzie |
|||
Istną zupką z proszku |
|||
A na styropianowym tronie zasiądzie jeździec najprzód mroczny |
|||
A grzywka jego śpiewem kolibrów piekielnych niezakłócona |
|||
A stopy jego jak omeny szlachetne w mózgach głupców zamęt siejące. |
|||
[[Kategoria:Filozofia]] |
[[Kategoria:Filozofia]] |
Wersja z 21:29, 21 paź 2006
Absurd – sytuacja normalna, przeciętna, do przewidzenia,zawierająca bezsens, nie powinna wzbudzać większych emocji; jednak ciesząca się dużym zainteresowaniem motłochu oraz o. Tadeusza Rydzyka, wg którego ma ona powiązania z Żydami, masonerią i innymi pomiotami.
Przykład absurdu
W słonecznym cieniu, na miękkim kamieniu siedziała pięcioletnia staruszka i nic nie mówiąc rzekła:
- – Byłam ja bezdzietna, miałam ja trzech synów. Pierwszy pojechał na wojnę i zginął śmiercią tragiczną, a teraz siedzi na tapczanie i bawi się bocianem. Drugi pojechał do portu, gdzie były trzy statki, jeden cały, drugiego połowa, a trzeciego wcale nie było. Wsiadł do tego, którego wcale nie było i pojechał na bezludną wyspę szukać białych Murzynów. Trzeci poszedł do sadu, wlazł na gruszkę i zerwał pietruszkę. Przyszedł własciciel tego banana i mówi: złaź pan z tego kasztana, to ten wziął ziemniaki i poszedł nad jezioro na raki.
Przykład poezji pisanej absurdozą
Kiszona kapusta po kropielnicowym zmroku... Czeka! W krwi żylnej antresoli świątyni mego bólu... Jakem spłodził syna! Pomiota szatańskiego w bólu i krwi matki swej… Ziarno prochu obraca się w gorycz istnienia małych, gipsowych figurek A oczy ich niby demonów gorejące... Otchłań piekelna azaliż spogląda na nas swymi oczodołami Jako kropelki do nozdrzy... A mocz jej tworzy popielne kangury! Tudzież oddech monstra jest zawsze otwarty... Ach, ziemio kulista! Niechaj twój kwadrat otworzy swą duszę jako kiełbaska gorejąca! Najprzód potężny grom z jasnej kaszki się wylał! Na mrocznych akacyjach jego serce zawieszone... Wpierw jednak, nasze serca jak złote dziabły, W swych mężnych mężach żony wszelako niechaj grono splugawionych Piersi nie ściska, Aby nie pomarli w bólu goryczy cierpienia I kroplach krwi padłych na grób świeżo rozkopany Albowiem bliskie są placki Hadesu... Hades czeluści swych piekielnych z kaszką, kucykiem I pratkiem dzierży władzę ostateczną, władze jedyną, władze nieśmiertelną.. O powstań, brodaty ludu Ziemniaków! Powstań Grogu wielki niezwyciężony! Kto ma uszy niechaj widzi Albowiem utraci je ku brzytwie tatarskiej A złote liany na szyi jego będą niczym wiatraki podczas stosunku... Azaliż większa radość będzie w różowym Hadesie z jednego placka nawróconego Nichżej z trzystu milionów Wałęsy! Albowiem astralne ogary nad medytacją kebabów czuwać będą Gdy mroczne czasy nad strzechami zalegną A chochliki na zapiecku kiełbasić się będą niczym kał tudzież kosmos. I niechaj ziemiańska blać słucha, słucha bacznie Wyczekując na dźwięk wysoki, jak głos dziewicy z Efanesens Jak głos bobrów o poranku, Jak głos skinów na Marsie Bowiem gdzie jest złoty tur tam będzie alabaster skoszonej trawy Mienia waszego azaliż kaszka czuwa, trwa w swej klozetowości Po dzień sadu marchewkowego. I niech dziewczynka kaszkę w duchu spożywa Gdyż tylko kaszka pokarmem Bogów będzie Istną zupką z proszku A na styropianowym tronie zasiądzie jeździec najprzód mroczny A grzywka jego śpiewem kolibrów piekielnych niezakłócona A stopy jego jak omeny szlachetne w mózgach głupców zamęt siejące.