Ludwig van Beethoven
Ten artykuł dotyczy niemieckiego kompozytora. Zobacz też hasła o innych osobach o tym imieniu. |
Szablon:Tkompozytor, pianista i dyrygent. Urodził się 16 grudnia 1770 r. w niemieckim mieście Bonn, w małym domu przy Bonngasse. Jego rodzina przeprowadziła się niebawem do większego domu przy pobliskiej Rheingasse (turyści baaardzo długo tłoczyli się przy tym domu, pstrykali zdjęcia i mówili, że widzieli miejsce narodzin Beethovena. Nie widzieli). Jego dziadek Ludwig sr. (ur. 1712, zm. 1773), najpierw pracował jako śpiewak, potem był kapelmistrzem elektora w Bonn i dobrze prosperującym handlarzem win. Jego syn Johann (ur. 1740, zm. 1792) był zaledwie przeciętnym muzykiem (udało mu się zaledwie uzyskać stanowisko tenora w kapeli dworskiej) i niestety pijakiem (jeśli nie był w stanie prowadzić rodzinnego interesu to przynajmniej go wspierał). Ożenił się z Marią Magdaleną Laym z domu Keverich. Małżeństwo to miało siedmioro dzieci, z których pierwsze, Ludwig Maria, umarło zaledwie po kilku dniach od narodzin, drugi w kolejności był przyszły kompozytor, poza którym jeszcze tylko dwaj młodsi bracia dożyli wieku dorosłego: Nikolaus Johann oraz Kaspar Anton Karl.
Początki kariery
Początki
Bracia kompozytora nie byli (lub byli miernie) utalentowani muzycznie. Johann bardzo chciał żeby Ludwig jr. był takim cudownym dzieckiem jak Mozart. Beethoven w bardzo młodym wieku zaczął pobierać lekcje fortepianu, był tak mały że musiał stać na fortepianowym stołku żeby dosięgnąć klawiatury. Penis
ojciec mówił wszystkim że Ludwig ma 2 lata mniej żeby wydawał się bardziej utalentowany, nawet sam Beethoven długo myślał że urodził się w 1772 r. Najważniejszym z nauczycielem Ludwiga był kompozytor i organista Christian Gottlob Neefe, który zaznajomił młodego Beethovena z muzyką Jana Sebastiana Bacha i rozkochał w niej (Bachowski cykl preludiów i fug „Das Wohltemperierte Klavier” Beethoven znał na pamięć). Opuścił szkołę w wieku 11 lat i już w 1784 r. mając 14 lat młody muzyk począł zastępować Neefego na odpowiedzialnym stanowisku dworskiego organisty elektora w Bonn (jego dworską liberię stanowiły: morskozielony surdut, zielone spodnie do kolan (ze sprzączkami), pończochy z białego lub czarnego jedwabiu oraz buty z czarnymi kokardami). Pojawiły się też pierwsze wydane kompozycje (m.in. Wariacje nt. marsza Dresslera i trzy sonaty zadedykowane elektorowi Maksymilianowi Fryderykowi), które nie zdradzały jednak rozmiaru późniejszego talentu kompozytora. Już wtedy zaczął komponować niewielkie utwory i niesamowicie czytał nuty a vista.
Edukacja muzyczna
W roku 1787, siedemnastoletni Beethoven skorzystał z okazji wyjazdu do Wiednia, ówczesnej stolicy muzyki i muzyków. Tam to, być może, spotkał się z samym Mozartem, który – według przekazów – miał zobaczyć w nim „chłopca, który niebawem zadziwi świat”. Niestety, choroba matki (suchoty) już po dwóch tygodniach zmusiła młodzieńca do powrotu. Choć zdążył on jeszcze ujrzeć matkę żywą, niebawem zmarła. Po jej zgonie Johann bez reszty oddał się nałogowi i nie był w stanie zarabiać nawet na utrzymanie synów. Faktyczną głową rodziny został wtedy Ludwig, któremu udało się uzyskać pozwolenie na odbieranie połowy pensji ojca, przyznawanej mu nadal z łaski arcyksięcia, czynił to, by Johann nie wydawał wszystkich pieniędzy na alkohol. W tych trudnych chwilach pomógł rodzinie Beethovenów Franz Ries. W tym też okresie na dwór boński przybył hrabia Ferdinand von Waldstein, który został rychło nie tylko przyjacielem, ale i pierwszym mecenasem kompozytora. W 1792 r. przeniósł się do Wiednia gdzie przez krótki okres czasu pobierał lekcję u Haydna, Schenka, Albrechtsbergera i Salieriego (to ten co nie zabił Mozarta), jednak był zbyt uparty żeby nauczyć się czegokolwiek od któregoś z nich. Johann Schenk poprawiał ćwiczenia Beethovena zanim ten pokazywał je Haydnowi co oszczędziło mu trochę zakłopotania.
Charakter
Jako koncertujący pianista Beethoven był bardzo modny w wiedeńskim towarzystwie, nawet jeśli nie miał odpowiednich manier. Arystokracja oczekiwała od niego uniżoności i spodziewała się że będzie znał swoje miejsce. Beethoven owszem znał je, tylko nie było ono tam gdzie oni się spodziewali że będzie. Pewnego razu zbeształ swojego chlebodawcę, księcia Lichnowsky'ego, rzucając uwagę: „Są i będą tysiące książąt. Beethoven jest tylko jeden”. Kiedy chciał-czyli prawie zawsze-potrafił być bardzo uparty. Jeśli nie miał odpowiedniego nastroju, nie chciał grać, nawet jeśli się go błagało-jak to uczyniła hrabina Thun-na kolanach (ale jak zauważa Frau von Bernhardt „hrabina Thun była bardzo ekscentryczną osobą”). Kompozytor miał ochrypły śmiech i niemiły zwyczaj plucia kiedy mu przyszła na to ochota. Jak można było się spodziewać po człowieku o tak gwałtownym temperamencie, Beethoven miał duże problemy z utrzymaniem służących (po prostu nie mogli z nim wytrzymać). Równie słabo dogadywał się z właścicielami mieszkań więc musiał zmieniać je co kilka miesięcy (jeden z jego gospodarzy w Baden był bardzo rad mając Ludwiga za lokatora. Po jego przeprowadzce sprzedał na licytacji zasłony zabazgrane nutami). Beethoven był strasznie niechlujny. Baron de Tremont przysięgał że w czasie jednej z jego wizyt u kompozytora widział pod fortepianem pełen nocnik. A kiedy Beethoven przychodził w wizytę dobrze było pochować co lepszą porcelanę bo często upuszczał różne rzeczy (i zacinał się przy goleniu). Nie lepiej zachowywał się w restauracjach. Wychodził nie zapłaciwszy rachunku, albo (nieobecny duchem) płacił za posiłek którego nie zamówił. Gryzmolił nuty na serwetkach obrusach i kartach dań. Pewnego razu tak się rozzłościł na kelnera że rzucił w niego swoim daniem z cielęciny w sosie (a potem wybuchnął śmiechem. Z Beethovenem nigdy nic nie było wiadomo). Lubił ryby ale jego ulubionymi daniami były jajecznica w zupie chlebowej albo pełna miska makaronu z parmezanem. Lubił też mocną kawę.
Twórczość
Nie wolno nam jednak tracić z oczu tego co uczyniło Beethovena tak wielkim. Skomponował m. in. 32 sonaty fortepianowe, 11 uwertur i 16 kwartetów smyczkowych, ale jest chyba najbardziej znany ze swoich 9 symfonii (czy też jak niektórzy wolą trzech III, V i IX) których jest co prawda bardzo niewiele ale każda jest arcydziełem gatunku. Wiemy że był wielkim kompozytorem, ponieważ miał bardzo duży mózg (jak to elokwentnie ujęto w autopsji, jego mózg zawierał mniejszą niż normalnie ilość wody. Zwoje zdawały się być dwukrotnie większe i głębsze niż zazwyczaj. Coś musiało to oznaczać)
Życie prywatne
Beethoven nie ożenił się nigdy, chociaż lubił flirtować, a jego przyjaciel Wegeler twierdził, że stale był w kimś zakochany. Przyczyną tego może być fakt, że wszystkie ukochane Beethovena pochodziły z arystokracji, sam kompozytor natomiast nie mógł szczycić się szlacheckim pochodzeniem, w tamtych czasach związek arystokratki z człowiekiem z niższych sfer (nawet geniuszem) był dla tej pierwszej sprawą wstydliwą i nie mógł zyskać akceptacji rodziny i społeczeństwa. Znane są jednak nazwiska wielu kobiet, które, nierzadko z wzajemnością, kochał, przypuszcza się, że z niejedną z nich utrzymywał stosunki intymne, wielu natomiast dedykował swoje utwory. Jedna z nich była poznana około roku 1800 Giulietta Guicciardi, której imię zostało unieśmiertelnione przez Sonatę fortepianową cis-moll op. 27/2 (tzw. „Księżycową”). Doszło nawet do zaręczyn, jednak ojciec narzeczonej nie zgodził się ostatecznie na ślub. Niedługo po swym przyjeździe do Wiednia Beethoven zaprzyjaźnił się z rodziną Brunsvików, należącą do węgierskiej szlachty . Szczególnie zażyłe stosunki utrzymywał z siostrami Therese i Josephine Brunsvik. Podczas gdy z Therese nie łączyło go najprawdopodobniej nic ponad przyjaźń, Josephine darzył w okresie 1804-1807 głębokim uczuciem. Josephine jednak nie podjęła decyzji o zaangażowaniu się w związek i ich stosunki praktycznie urwały się na jesieni roku 1807. Ważną rolę w biografii Beethovena odegrała Anna Maria Erdódy, także węgierska arystokratka. Bezsprzecznie przyjaźniła się z Beethovenem (kompozytor nazywał ją swoim spowiednikiem), prawdopodobnie jednak nie zostali kochankami. Z pozostałych kobiet w życiu Beethovena można wymienić m.in. Bettinę Brentano (przyjaciółkę także Goethego), Therese Malfatti, Dorotheę von Ertmann.Największa tajemnica życia uczuciowego Beethovena związana jest z listem do Nieśmiertelnej Ukochanej (niem. Unsterbliche Geliebte, lepiej tłumaczone przez „wiecznie kochana”). Został on znaleziony po śmierci Beethovena w ukrytej szufladzie biurka, m.in. razem z tzw. Testamentem heiligenstadzkim. Do dziś nie ma wśród badaczy zgody w kwestii enigmatycznej adresatki listu; nie wiadomo nawet z pewnością, dokąd list był adresowany („K.”), kiedy został napisany i czy kompozytor w ogóle-go wysłał. Bardzo prawdopodobne jest, że „K.” oznacza uzdrowisko Karlsbad, czyli dzisiejsze czeskie Karłowe Wary, list zaś powstał w roku 1812. Gdyby było to prawdą, najpoważniejszą kandydatką na Nieśmiertelną Ukochaną byłaby, jak uważa George R. Marek, Dorothea von Ertmann, jednak ustalenie prawdy graniczy z niemożliwością z powodu niedostatecznej ilości wiarygodnych źródeł.
Głuchota
W okresie 1796-1798, u szczytu wirtuozowskiej sławy, wystąpiły u Beethovena pierwsze objawy głuchoty. Zrazu sądził, że jest to niedyspozycja przejściowa, z czasem jednak zdał sobie sprawę, że głuchnie nieodwracalnie. Kryzys przyszedł na jesieni 1802 r., kiedy podczas pobytu w podwiedeńskim Heiligenstadt kompozytor sporządził (niewysłany) list do braci, tzw. testament heiligenstadzki (Heiligenstadter Testament): postępująca choroba, pisał, doprowadziła go niemal do samobójstwa; „Jedyna rzecz, jaka mnie powstrzymywała, to moja sztuka. Naprawdę bowiem wydawało mi się niemożliwe opuścić ten świat, zanim stworzę wszystkie dzieła, które czuję, że muszę skomponować”. Po kilku latach heroicznych zmagań z kalectwem, Beethoven został w końcu zmuszony do całkowitej rezygnacji z publicznych występów i poświęcenia się wyłącznie pracy kompozytorskiej. Te tragiczne przeżycia wycisnęły głębokie piętno na jego twórczości, afirmującej bohaterstwo, siłę ducha i wolę życia pomimo cierpienia. Kompozytor na dobre przezwyciężył heiligenstadzki kryzys; jak pisze A. Orga: „Otarł się o śmierć i jednocześnie, paradoksalnie, odkrył życie na nowo”. Niedługo po załamaniu spod pióra Beethovena wyszło jedno z jego najradośniejszych dzieł, II symfonia D-dur op. 36. Swoje najwspanialsze dzieło IX symfonię Beethoven stworzył będąc zupełnie głuchym.
Ostatnie lata życia
Ostatnie lata życia, przyniosły Beethovenowi dowody wielkiego uznania, m.in. został członkiem szwedzkiej Akademii Nauk, otrzymał od Ludwika XVIII złoty medal za Mszę uroczystą (Missa Solemnis D-dur op. 123), a wśród Wiedeńczyków cieszył się ogromną sławą, nawet jeśli wciąż nie w pełni rozumiano go jako twórcę. Jednakże nieregularny, destrukcyjny wręcz tryb życia, intensywna, wycieńczająca praca, złe warunki mieszkalne oraz druzgocące przeżycia osobiste wyczerpywały, dawniej bardzo silny, organizm kompozytora. Przez całe życie borykał się z chorobami jelit, dodatkowo w ostatnich tygodniach przykuła go do łóżka puchlina wodna, cierpiał również na marskość wątroby. Agonia była długa. Ludwig van Beethoven zmarł późnym popołudniem (o 17:45) 26 marca 1827 roku. Ostatnim gestem kompozytora było, według anegdot, wyciągnięcie ku górze zaciśniętej pięści, wersji ostatnich jego słów jest kilka, m.in.: (prawdopodobnie prawdziwa) „Plaudite, amici, comoedia finita est” („Klaszczcie, przyjaciele, komedia skończona”, ostatnie zdanie rzymskich komedii), „Szkoda, szkoda, za późno!” (gdy powiadomiono go o przybyciu wina przysłanego mu z ojczystej Nadrenii), „W niebie będę słyszał”. Podobno nad Wiedniem w czasie jego śmierci rozpętała się ogromna burza. Pochowany został na Cmentarzu Centralnym w Wiedniu. W jego pogrzebie udział wzięła ogromna, około dwudziestotysięczna rzesza Wiedeńczyków (ludność miasta liczyła podówczas około 200 tysięcy). Mowę pogrzebową wygłosił Beethovenowi austriacki poeta Franz Grillparzer. Jak wykazały badania naukowe przeprowadzone na początku XXI wieku, przyczyną głuchoty i wielu innych dolegliwości, a w końcu także śmierci Beethovena było zatrucie ołowiem. Głównym sprawcą zgonu wedle najnowszych hipotez mógł być lekarz Beethovena, Andreas Wawruch, kurujący kompozytora m.in. okładami zawierającymi ołów. Przypuszczenie takie wysunął patolog Christian Reiter: zbadawszy włosy kompozytora stwierdził on, że stężenie ołowiu w jego organizmie gwałtownie rosło po wizytach lekarza . jednak zauważyć, że kompozytor był już wcześniej zatruty ołowiem: stężenie tego metalu w jego organizmie przekraczało normę blisko stokrotnie. Przyczyną ołowicy mogły być naczynia lub wody lecznicze zawierające ołów. Kuracja Wawrucha była więc prawdopodobnie jedynie przyspieszeniem nieuniknionego. Historycy muzyki mają skłonność do romantycznego idealizowania postaci Beethovena, ukazując geniusza borykającego się z tragedią głuchoty. Lepiej jednak myśleć o tym, kiedy odkładał komponowanie wspaniałej muzyki, by zwymyślać arystokratę lub cisnąć talerzem w głowę kelnera.
Ciekawostki
- W języku flamandzkim słowo Beethoven oznacza ogród buraków.
- W pogrzebie Beethovena uczestniczyło 20 tysięcy wielbicieli jego muzyki.