Janis Joplin
Jakaś ćpunka z lat 60
- Przeciętny Kowalski o Janis Joplin
Janis Lyn Joplin (ur. 19 stycznia 1943, zm. 4 października 1970) – amerykańska ekstrawagancka wokalistka, hippiska, narkomanka. Słynęła głównie z ciekawej interpretacji hasła Make love not war i przecudownego głosu, od którego wszyscy w promieniu kilku metrów mdleli, z zachwytu oczywiście.
Dzieciństwo i młodość[edytuj • edytuj kod]
Janis urodziła się w stanie westernów i kowbojów, jako najstarsze dziecko bogatych państwa. Rodzice rozpieszczali młodsze dzieci i z tego powodu miała wieczne humorki. Potrafiła nawet stanąć na głowie, czy zdemolować pół domu, aby ktoś zwrócił na nią uwagę. Śpiewała w chórze kościelnym, co spodobało się pobożnym ludziom w kwiecie wieku. Z powodu niewątpliwego piękna[1] i inteligencji nie cieszyła się wielką popularnością w szkole. Z powodu pacyfistycznego usposobienia miasteczko ochrzciło ją uroczym mianem lalki czarnuchów. Nadal szukała przyjaciół. I znalazła. Byli to ludzie szukający oświecenia w niekonwencjonalnej formie, inaczej mówiąc margines społeczny.
Po liceum, grzecznie poproszona[2] przez kochającą matkę poszła do college'u. Tam zrozumiała, że wcale nie ma ochoty rysować, tylko zadręczać zachwycać ludzkość swoim pięknym głosem. Zaczęła więc śpiewać w podrzędnych lokalach, publiczność niestety nie wyraziła podziwu, ale Janis wiedziała najlepiej i dalej robiła swoje.
Dorosłość[edytuj • edytuj kod]
Niestety wszystko co miłe szybko się kończy. Tak było i w tym przypadku. Obwołano ją najbrzydszą osobą na uczelni. Zrozpaczona Joplin pocięła się rzuciła studia i wyjechała do San Francisco. Pocieszała się nietypowo, chodziła po barach i śpiewała ile sił w płucach. Jako że, nie były to miejsca zbyt luksusowe, nawet taka wątpliwa rozrywka była mile widziana. W ramach zapłaty dawano jej środki pobudzające. Z tego powodu dochodziło do różnych konfliktów pomiędzy publicznością, jak i artystami. Jednego ofiarą została Janis. Wtedy, pogrążona w depresji, wybrała się w podróż motocyklem, zakończoną rozbiciem pojazdu i kilkudniową wizytą w szpitalu i mandatem od miłych panów. Nie obchodziło jej to, najbardziej smuciła się z powodu bycia forever alone. Zatraciła się w narkomanii i została dilerem. Aczkolwiek klienci zadowoleni z usług nie byli i nader często składali reklamację, musiała więc odejść. Udając ciężko chorą, skierowała się w stronę szpitala psychiatrycznego. Nie przyjęli jej. Nie mając dokąd wrócić, wykorzystała ostatnią deskę ratunku i pojechała do domu. Tam znowu rozpoczęła studia, tym razem socjologię.
Kariera[edytuj • edytuj kod]
Zbuntowana Joplin pi studia i postanowiła zostać ninja wokalistką. Poznała pięciu niespełnionych muzyków i założyli zespół Big Brother & the Holding Company, próbujący grać blues. W zasadzie to z bluesem miał wspólną tylko nazwę, bo właściwym gatunkiem było połączenie country, rocka, melodyjki z windy i narkotyków, niekoniecznie w tej kolejności. Gawiedzi początkowo się nie podobało, lecz później zmienili zdanie i twory dumnie nazwali hippisowskim rockiem. Najpierw muzycy, zważywszy na kompletny brak talentu Janis starali się ją wyciszyć, lecz ludzie, uważali, że ten przepiękny czysty śpiew jest kwintesencją muzyki dzieci kwiatów. Za wszystkie datki już i tak biednej[3] młodzieży zespół zakupił sobie Porsche, żeby nie chodzić już piechotą. Chcąc być tró, namalowali zatrudnili jakieś pięcioletnie dzieci do namalowania na nim wzorów w kwiatki, czy coś. Dzieci, jak to dzieci, nachlapały farbą i sądząc, że są spox odeszły. Muzycy zadowoleni nie byli. Niestety lub też na szczęście dla publiczności, wszystko ma swój koniec. Janis, żeby pokazać swoją ekstrawagancję odeszła z grupy. Grupa Big Brother & the Holding Company miała pecha, bo później na wieki wieków była znana już tylko jako: „ten zespół Janis Joplin” i istnieje tylko na jej składankach.
Lubiła być w centrum uwagi i wywoływać skandale. Pewnego dnia na przyjęciu, przysiadł się do niej cudowny Jim Morrison'. Rozmawiali o swoich imprezach, strzykawkach, popijawach i orgiach[4]. Zaproponował jej spędzenie nocy swoich marzeń, jak to określił. Odmówiła w nietypowy sposób, po prostu, nie zwracając uwagi na gości, uderzyła go w twarz i wyszła. Gdy ten chciał porozmawiać, z nie mniejszą elegancją rzuciła mu butelkę po wiadomym w głowę. Dziwne, bo ogólnie nie była zbyt trudna. Po jej śmierci Leonard Cohen napisał nawet na jej cześć kawałek o dziewczynie, która dawała mu głowę w Chelsea Hotel (niezależnie co by to miało znaczyć). W 1968 pojechała do lekarza, żeby dostać tabletki na poronienie. Spowodowało to kolejną z wielkich depresji, ale za pewien rodzaj inteligencji trzeba płacić.
Wzięła się do roboty, bo musiało wystarczyć na heroinę. Założyła nowy zespół, Kozmic Blues Band, który nazywała „mistrzem robienia palcówek”, cokolwiek to znaczyło. Zgodnie z nazwa, grali kozmicznego bluesa. Na scenę wychodziła bardzo chora. Tak było właśnie podczas występu na legendarnym Woodstocku. Pijana Janis na zmianę zataczała się i wykrzykiwała slogany, jakie to narkotyki są złe, a w przerwach śpiewała. A to wszystko przez cierpienie z powodu braku miłości[5]. W międzyczasie romansowała z partnerami obojga płci, jak wiadomo, żeby w życiu był smaczek, raz dziewczynka, raz chłopaczek. Miała huśtawkę nastrojów i nie wiedziała czego chce. Często podejmowała odwyki, na których i tak ćpała. Lubiła wypominać innym stawianie piwa, przecież hobby kosztuje! Kolejny z zespołów Janis rozpadł się.
Ostatni rok życia[edytuj • edytuj kod]
W ostatnim roku życia Janis uformowała kolejny zespół, The Full Tilt Boogie Band. Zakochała się w chłopaku, z którym zamieszkała aż na kilka tygodni, związek nie wróżył nic dobrego. Razem zataczali się i przewracali na prostej drodze. Zrozpaczona artystka pojechała w trasę, na festiwal. Z racji, że samochód przebywał u mechanika, musieli jechać pociągiem. Ale powodów do narzekania nie było, więcej miejsca, więc radośnie w drodze pili wódkę, palili papierosy, brali narkotyki i wiadomo co jeszcze. Ostatni koncert za żywota[6] był wyjątkowy, bo aż połowa ludzi zapłaciła za bilety. Wcześniej ukradziono sprzęt, ale kto by się tym przejmował, wbrew pozorom mieli dużo pieniędzy, więc to nie żaden problem.
Kilka dni później pojechała odwiedzić rodzinne miasteczko, mieszkańcy nie przyjęli jej zbyt ciepło. Stało się tak, ponieważ zabrała kolegów z zespołu, którzy, powiedzmy, nie zachowywali się najlepiej. Wróciła więc do domu, poznała tam kolejną „miłość swojego życia”, 6 lat młodszą. Janis wpadła na genialny pomysł ustatkowania się, jak to w jej przypadku – nie wyszło. 4 października znaleziono ją z papierosem w ręku i strzykawką w żyle, uroczo.
Pośmiertnie[edytuj • edytuj kod]
Jak wiele podobnych artystów, Janis wydaje płyty po swojej śmierci, głównie kompilacje. Przecież producenci też muszą coś mieć od życia. Maniacy teorii spiskowych spekulują, że wokalistka specjalnie zginęła, żeby zostać gwiazdą. Bo tak zostałaby kolejną zapomnianą gwiazdą, jak chociażby Grace Slick, a martwi wokaliści, jak powszechnie wiadomo są bardziej na topie. A tak, mimo kompletnego braku talentu, została mianowana królową rock and rolla i jest podziwiana przez hippisów nowej generacji. I czego tu chcieć więcej? No, jedynie bycia żywym, zresztą martwi i tak się nie martwią.
Ciekawostki[edytuj • edytuj kod]
- Jej spodnie stały się eksponatem.
- Umarła kilkanaście dni po Hendrixie[7].
- Nagrała instrumentalny utwór Buried Alive in Blues, proroczy, jak się okazało.
- Stworzyła gatunek, zwany kozmic bluesem, cokolwiek to znaczy.
- Lubiła chodzić na szczudłach, zapewne było to wyrażenie ukrytego pragnienia występowania w cyrku.
- Nagrała utwór „Light Is Faster Than Sound”, mający na celu uświadomienie młodzieży, że prędkość światła jest większa od dźwięku. Nie wyszło, bo przedstawiciele tej grupy zrozumieli to na odwrót.
Zobacz też[edytuj • edytuj kod]
Przypisy
- ↑ Tu jakaś feministka powinna wtrącić, że liczy się wnętrze
- ↑ Albo idziesz na studia, albo wy z domu!
- ↑ Chyba umysłowo
- ↑ W końcu nie na darmo mówi się sex, drugs and rock'n'roll
- ↑ Hippisowskie emo: nikt mnie nie kocha, idę się naćpać
- ↑ Co prawda, trupy koncertów nie dają, ale nigdy nic nie wiadomo
- ↑ Tu przydałby się ktoś mówiący: Przypadek? Nie sądzę!