Furry

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru

I purr, therefore I am.

Furry o sobie

Furry (ang. Mężczyzna Futrzasty) – to kolonia specialna dla osób kóre mają dauna [1]), którzy spotykają się, liżą po twarzy i polują na ludzi. Uważają się za fandom, ale w przeciwieństwie do fanów i hobbystów im po prostu zdaje się, że są zwierzętami i próbują się do nich upodobnić. Furry często bywają nadaktywni, kreatywni, zboczeni oraz miewają choroby psychiczne. Założycielem Furry był Karol Darwin, który jako pierwszy powiedział, że pochodzi od małpy i jest jej wersją antro.

Rodzaje Furry

A teraz dzieciaczki pędzić do szkoły jak was pan Bóg stworzył!
  • Antropomorficzne (Antro) – wersja futrzaka, która właściwie jest włochatym, ogoniastym człowiekiem. Marzeniem każdego furry jest aby w toku ewolucji zwierzęta przybrały kształt antropomorficzny i zniszczyły ludzką cywilizację, ewentualnie stać się swoją biomechaniczną fursoną dzięki masońskiej sieci 5G i przeniesieniu mózgu do szafy serwerowej.
  • Nieantropomorficzne (Non-antro) – podobno ludzie nieinteresujący się furry często mylą ten rodzaj z niemorficznym ale nikt oprócz osób zainteresowanych nie wie czym jest ta cała morficzność.
  • Niemorficzne (Nonmorphic) – to coś jak z Króla Lwa, że zwykłe zwierzaki gadają i mają własną osobowość. Oprócz tego, że upodobali sobie tę formę twórcy kreskówek niemorficzne futrzaki nie cieszą się w fandomie zbytnią popularnością bo wszyscy chcą mieć przeciwstawny kciuk do samowystarczalnego yiffania się.

Fursona

Furry nie są normalni

Próba upodobnienia się (ba!), nawet poruszania się w futrzastej agrokulturze owocuje powstaniem fursony, to jest futrzastego alter ego, czyli zwierzęcej postaci z którą można się utożsamiać. Można ją potem rysować i ogólnie ma zastosowanie. Można ją na przykład zarejestrować w urzędzie patentowym, aby potem móc pozywać o pieniądze innych futrzaków, które wymyślą podobnego niedźwiedzio-kota.

Jak przystało na prawdziwie kreatywną społeczność, gdzie każdy jest indywidualny:

  • 20% furson to hardkorowe wilki,
  • 14% to cool-buntowniczo-cfaniakowate liski,
  • 12% to wilki/lisy po przedawkowaniu terminatora- protogeny
  • 10% psy,
  • 8% złowieszcze smoki.

Jak widać w powyższym zestawieniu 6000 gatunków to zdecydowanie za mało, więc nic nie stoi na przeszkodzie by wymyślać nowe gatunki i umaszczenia. Na koniec i tak powstanie sparkledog, czyli Mary Sue wzornictwa. Jeżeli nawet to Ci nie wychodzi to wiedz, że właśnie dla Ciebie stworzone są poradniki i generatory. Ewentualnie zawsze możesz komuś zapłacić żeby wymyślił coś za ciebie.

Artyzm i artyści

Częstym symptomem bycia futrzakiem jest tworzenie wątpliwej jakości dzieł sztuki, które często przedstawiają fursonę lub inne zwierzęce postaci. Najczęściej objawia się to pod postacią grafik, które często i gęsto mają wiele cech zarówno jeśli chodzi o poruszaną tematykę jak i ogólne tendencje w sposobie rysowania. Szczególnie rzuca się w oczy stosowanie wszelakich inskrypcji mających na celu naprowadzenie widza na autora grafiki bądź pomysłodawcę postaci pod postacią znaków wodnych i parafek, czasami wielokrotnie w obrębie tej samej grafiki. Do tego powtarzają się bez żadnego kontekstu frazy takie jak: ych, reminder, adopt, commision, raffle, ref, open, tf, czy sb. Często zupełnie bez kontekstu. To, co jest rysowane zapewne nie będzie dla nikogo zaskoczeniem. Co jest natomiast warte wspomnienia – dla wielu rysowników ideałem piękna jest Wenus z Willendorf. Rysowane postaci są z jakiegoś niezwykle rozciągliwego materiału, na wypadek gdyby trzeba było w nie w tłoczyć gaz, ciecz lub inną postać, co może sugerować, że nie wszyscy dojadają. Inni rysują ogromne minotaury i mechagodzille niszczące miasta i wioski gdy ktoś ma małego i chce się dowartościować, a ci, którym grozi bezpotomna śmierć, rysują dzieciaczki, szczeniaczki, kociaczki w pieluszkach bez względu na to, że nieuzasadnione ekonomicznie jest samo przewijanie czegoś, co ma ogon[2] nie mówiąc już o czyszczeniu futra z potencjalnych ekskrementów. Ci natomiast, którzy daremnie szukają drugiej połówki rysują tak zwane yiffne arty, lecz to straszna chujnia. Dosłownie.

Fursuit

Mniej-więcej tak

Fursuit to to coś co musisz koniecznie mieć podobnie jak 32%[3] futrzaków. W zależności od nakładu finansowego[4] lub pracy powstanie strój przypominający twoją fursonę lub przynajmniej sporego pluszaka[5]. Zawsze wszelkie niedoróbki możesz maskować stwierdzeniem, że to zupełnie celowo, a nawet posunąć się do przyszycia metki w okolicach biodra. Jak robisz w skali to będzie formatka A4. Kostium najprawdopodobniej będzie noszony kilka razy w roku. Pokazanie go znajomym zapewne skończy się powtarzaną frazą: „Daj przymierzyć głowę”. W porywie szaleństwa można się tak ochędożonym pójść na imprezę tylko po to by się przekonać, że wymiotowanie w nim przynosi raczej ciekawe efekty[6]. Składa się on zazwyczaj z takich materiałów jak pianka tapicerska, plusz i futro (ale nie z prawdziwego futra, nie wolno krzywdzić zwierząt!). Taka unikalna konstrukcja sprawia, że fursuit jest odzieżą wierzchnią na każdą porę roku, gdyż niezależnie od pogody w środku panuje stabilna temperatura 38°C. Ciekawostką jest natomiast, że w czasach kryzysu pojawiają się też stroje z kartonu. Jest to również dziedzina, której nie ominęła powszechna elektryfikacja, mimo że prądem stałym<ref>Tak dla

  1. Niektórzy słusznie
  2. Tak, cosplay też był
  3. Czyli statystyczna większość
  4. Dotychczasowy rekord to 17 500 dolarów
  5. Jeżeli, rzecz jasna, cokolwiek przypomina
  6. Powstał nawet termin je określający, ale to w jakich kręgach jest stosowany i czy w ogóle, jest kwestią mocno dyskusyjną