DevilDriver
DevilDriver (ang. kierowca diabła) – bliżej nieznany zespół metalowy powstały w Świętej Barbarze, w Kalifornii, po tym, jak niejakiemu Bradleyowi Fafarze znudziło się darcie mordy w poprzednim zespole, noszącym odkrywczą nazwę „Komora Węgla”.
Według samego Fafary on i jego kumple grają groove metal, zaś specjaliści twierdzą, iż w rzeczywistości jest to skrzyżowanie melodic death metalu z metalcorem. Cokolwiek to znaczy.
Historia[edytuj • edytuj kod]
Jeśli wierzyć zeznaniom wokalisty i lidera zespołu, zespół powstał po tym, jak sam zainteresowany spotkał trzech kumpli – Jonathana Millera, Jeffa Kendricka i Johna Boecklina, którzy powiedzieli mu, że chcą założyć grupę. I potrzebują wokalisty. Fafara stwierdził, że jego dotychczasowi koledzy z Coal Chamber nie grają wystarczająco trv i dołączył do nich. Jakiś czas później tenże pan spotkał w restauracji[1] Evana Pittsa, który okazał się być lepszym gitarzystą od Boecklina. Okazał się również być cieniasem, który nawiał z zespołu po nagraniu pierwszego albumu.
Skład zespołu[edytuj • edytuj kod]
- Bradley „Dez” Fafara – lider zespołu. Posiadacz niezliczonej liczby tatuaży, kolczyka w nosie i stalowych płuc. Wydaje z siebie odgłosy jako żywo przypominające próbę wyplucia organów wewnętrznych. Przykładny mąż i ojciec.
- Jeff Kendrick – pierwszy gitarzysta. Łysy jak kolano. W zasadzie tyle da się o nim powiedzieć.
- Mike Spreitzer – drugi gitarzysta. Posiadacz arcytrudnego w wymowie i pisowni nazwiska. Od czasów drugiej płyty zastępuje Evana Pittsa.
- Aaron „Bubble” Patrick – basista. Kolejny zastępca – tym razem Jona Millera, który zwinął się po nagraniu ostatniego albumu.
- John Boecklin – perkusista. Jego główną rolą jest napierlanie w perkusję z szybkością, która zawstydza dzięcioły i przyciąganie uwagi fanek. Istnieje niepotwierdzona plotka, że posiada dodatkową parę rąk, którą wykorzystuje wyłącznie podczas nagrań studyjnych.
Byli członkowie[edytuj • edytuj kod]
- Evan Pitts – pierwszy drugi gitarzysta. Odszedł „z powodów osobistych”. Prawdopodobnie zdechł mu kot.
- Jonathan Miller – (eks)basista. Uroczy chłoptaś z długimi lokami. Odszedł z zespołu celem udania się na odwyk. Ponoć przesadzał z prochami i procentami, co zaowocowało pogorszeniem atmosfery w zespole – reszta miała kompleksy.
Dyskografia[edytuj • edytuj kod]
- DevilDriver[2] (2003)
- The Fury Of Our Maker's Hand (2005)
- The Last Kind Words (2007)
- Pray For Villains (2009)
- Beast (2010/2011)
Historia międzypłytowa[edytuj • edytuj kod]
DevilDriver – The Fury Of Our Maker's Hand[edytuj • edytuj kod]
Gdy po nagraniu pierwszego albumu okazało się, że krytycy wylewają nań wiadra pomyj. Większa część zespołu wkur zirytowała się na Evana Pittsa, który był odpowiedzialny za 90% kompozycji. W tej sytuacji gitarzysta zwiał z zespołu, wymawiając się sprawami osobistymi – w rzeczywistości chciał uniknąć niechybnego zlinczowania przez resztę.
Po długim namyśle Dez Fafara wyruszył do afgańskich jaskiń, medytować nad drogą do sukcesu. Pewnego dnia, wstając, wyprostował się zbyt gwałtownie i walnął głową o niski strop groty. Gdy ocknął się, ujrzał zUo w czystej postaci: samego Księcia Ciemności. I rzekł tenże:
Zapuść długie włosy, ku twoja mać. Inaczej nie będziesz wystarczająco mHroczny, by grać dobry metal. |
I Dez zapuścił długą do pasa grzywę. Uczyniwszy to, powrócił do kumpli z zespołu, skombinował nowego gitarzystę[3] i zaczął nagrywać nową płytę.
Rada czystego zła okazała się być słuszna i krytycy, widząc arcymhroczną fryzurę wokalisty, spojrzeli przychylniej na nową płytę.
Nazwa[edytuj • edytuj kod]
Członkowie zespołu tłumaczą, że „Devil Driver” oznacza dzwonki, które włoskie wiedźmy wieszały przy swoich miotłach, jednak my znamy prawdę i wiemy, że tak naprawdę chodzi o Szatana. Muzycy bowiem podpisali z nim cyrograf, zgodnie z którym za wożenie Rogatego po swoich koncertach otrzymają darmowe miejsca w piekle i dodatkowe 666 godzin kąpieli w jacuzzi pełnym wrzącej smoły.
Przykładowe utwory[edytuj • edytuj kod]
- Die (And Die Now) – podczas pisania i nagrywania utworu nasi chłopcy musieli coś wciągać. I to bynajmniej nie kisiel „Słodka Chwila”.
- Clouds Over California – znany z bycia jedynym przyzwoitym utworem na trzeciej płycie.
- Hold Back The Day – przez pierwszych kilka(naście) sekund słychać odgłosy przypominające rżnięcie piły o arkusz blachy. Dalej jest niewiele lepiej.