SUSE
To testujemy tego susła...
- Głosy po premierze nowej wersji openSUSE
SUSE (pol. suseł) – system operacyjny tworzony przez znaną firmę Novell. Znaną oczywiście przez użytkowników tego systemu. Jego logiem jest zielony kameleon i tak jest nazywany przez cały świat oprócz Polski, gdzie zwany jest susłem. Zrywa z przekonaniem pt. Mam darmowego Linuksa, darmowego Firefoxa i jestem bezpieczny, gdyż jako nieliczny Linux kosztuje[1].
Historia[edytuj • edytuj kod]
Gdzieś w 1991 roku Linus Torvalds wynalazł jądro Linuksa, co otworzyło drogę do powstania tej dystrybucji Linuksa[2]. Sam system napisano w notatniku 1994 roku, by po niespełna dziesięciu latach Novell bezkarnie go przejął. W grudniu 2006 roku wydano darmową odmianę, prawdopodobnie jako prezent na święta. Raj do testów.
Darmowa wersja[edytuj • edytuj kod]
Kiedy została wydana darmowa odmiana, nazwana „OpenSUSE” (otwarty suseł) rozpoczęło się masowe ściąganie by go przetestować. Serwery wtedy prawnie nie wytrzymały i tak jest w każdą premierę nowej wersji.
Autor tej sekcji wpisał tu raptem parę słów. Jeżeli denerwuje Cię takie postępowanie – rozwiń ją.
Odmiany[edytuj • edytuj kod]
- SUSE Linux Enterprise – kosztuje, ale za to jak nam się zepsuje system możemy zadzwonić do serwisu i trochę pogadać, ale i tak nie gwarantuje to rozwiązania problemu, bo nawet sami twórcy SUSE nie wiedzą jak go naprawiać. Wydawane w nim są też Serwis Paki – zupełnie jak w Windowsie;
- SUSE Linux Enterprise Server – różni się od powyższego tym, że można zrobić sobie domowy serwerek i mieć na nim np. blogaska;
- openSUSE – darmowy, przepełniony głupotami w postaci nigdy nie używanych programów;
- openSUSE GNOME LiveCD/KDE LiveCD – zajmuje mało miejsca. Można go uruchomić z płyty i zainstalować bez późniejszej możliwości aktualizacji, a to za karę, że nie chciało nam się pobrać normalnej wersji, która zajmuje ponad 4 GB;
- ...i jeszcze parę...
Ciekawostka[edytuj • edytuj kod]
- Po wydaniu nowej wersji popularność tego systemu w rankingach rośnie. Zazwyczaj po dwóch tygodniach wraca do normy, jak gdyby nigdy nic.