Untitled

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Ten rezolutny muzyk wygląda na takiego, który nie lubi nazywać swoich utworów, jednak pozory mylą

Untitled – uniwersalny, choć dość prymitywny sposób na nazwanie swojego dzieła, najczęściej utworu muzycznego tak, aby za Chiny nie można było rozróżnić poszczególnych piosenek. Występuje głównie wtedy, gdy ich wydawcą jest tró undergroundowy muzyk, który duchowo żyje w XIX wieku, uważa komputery za czarną magię i nagrywa tylko i wyłącznie na magnetofonie. Takowe kasety nie posiadają nawet okładki, są ręcznie opisywane i numerowane. Ze względu na dość skromny budżet, pojawia się od kilku do kilkuset sztuk, jednakże i w tym przypadku zawsze znajdzie się mesjasz, który zripuje to do MP3 i wrzuci na torrenty.

Last.fm[edytuj • edytuj kod]

Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy przychodzi do ich scrobblowania. Utwory te nie posiadają tytułów, co bardzo źle wpływa na rankingi użytkownika. O ile intro czy outro występują w ilości co najwyżej kilku, nienazwanych mogą być dziesiątki, a nawet setki! Słuchając całego albumu, nabijamy więc jeden słupek, przez co nienaturalnie szybko rośnie on w górę, a statystyki użytkownika zmieniają się w brednię. Często kończy się to załamaniem, a w skrajnym przypadku usunięciem konta.

Występowanie[edytuj • edytuj kod]

Nienazwane albumy spotkać można najczęściej w undergroundowym black metalu, gdzie producenci chcą na siłę być mroczni lub po prostu nie umieją pisać. Dodaje to +50 do aury, klimatu i tajemniczości albumu, a każda interpretacja kolejnej kakofonii jest inna. Spotkać go też można na niektórych kasetach grindcore'owych, na których jest tyle utworów, że nie idzie tego wcisnąć na żadną, nawet dość szczupłą listę w albumie.

Zastosowanie[edytuj • edytuj kod]

Jeżeli nie ma się pomysłu na nazwy utworów, nie chce się iść w paskudną komercję, lub zwyczajnie jest ich za dużo, by gdziekolwiek zmieścić ich listę, najlepszą metodą jest nie nazwanie ich wcale. Według standardów muzycznych mózgów, nienazwane utwory noszą nazwę [untitled] i są bardziej zajebiste od innych. Poniżej widnieje przykładowy album tr00 undergroundowego producenta, który emanuje taką zajebistością, że nie nazywa utworów.

Cryptic Light (Tales from the Otherworld) – 1995, EP

  • Untitled (1:35)
  • Untitled (5:32)
  • Untitled (2:57)
  • Untitled (3:53)
  • Untitled (4:16)
  • Untitled (0:53)
  • Untitled (3:25)
  • Untitled (4:15)
  • Untitled (6:03)
  • Untitled (2:11)
  • Untitled (8:34)
  • Untitled (11:15)
  • Untitled (2:05)