Absurd: Różnice pomiędzy wersjami

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
M (revert, to pisane programem, który jest (c))
Linia 6: Linia 6:
:''– Byłam ja bezdzietna, miałam ja trzech synów. Pierwszy pojechał na [[wojna|wojnę]] i zginął śmiercią tragiczną, a teraz siedzi na [[tapczan]]ie i bawi się [[bocian]]em. Drugi pojechał do [[port]]u, gdzie były trzy statki, jeden cały, drugiego połowa, a trzeciego wcale nie było. Wsiadł do tego, którego wcale nie było i pojechał na [[bezludna wyspa|bezludną wyspę]] szukać białych [[Murzyn|Murzynów]]. Trzeci poszedł do [[sad]]u, wlazł na [[grusza|gruszkę]] i zerwał [[pietruszka|pietruszkę]]. Przyszedł własciciel tego [[bananowiec|banana]] i mówi: złaź pan z tego [[kasztanowiec|kasztana]], to ten wziął [[ziemniak]]i i poszedł nad [[jezioro]] na [[rak]]i.''
:''– Byłam ja bezdzietna, miałam ja trzech synów. Pierwszy pojechał na [[wojna|wojnę]] i zginął śmiercią tragiczną, a teraz siedzi na [[tapczan]]ie i bawi się [[bocian]]em. Drugi pojechał do [[port]]u, gdzie były trzy statki, jeden cały, drugiego połowa, a trzeciego wcale nie było. Wsiadł do tego, którego wcale nie było i pojechał na [[bezludna wyspa|bezludną wyspę]] szukać białych [[Murzyn|Murzynów]]. Trzeci poszedł do [[sad]]u, wlazł na [[grusza|gruszkę]] i zerwał [[pietruszka|pietruszkę]]. Przyszedł własciciel tego [[bananowiec|banana]] i mówi: złaź pan z tego [[kasztanowiec|kasztana]], to ten wziął [[ziemniak]]i i poszedł nad [[jezioro]] na [[rak]]i.''


===Przykład poezji pisanej absurdozą===
''
<nowiki>''Kiszona kapusta po kropielnicowym zmroku...
Czeka!
W krwi żylnej antresoli świątyni mego bólu...
Jakem spłodził syna!
Pomiota szatańskiego w bólu i krwi matki swej…
Ziarno prochu obraca się w gorycz istnienia małych, gipsowych figurek
A oczy ich niby demonów gorejące...
Otchłań piekelna azaliż spogląda na nas swymi oczodołami
Jako kropelki do nozdrzy...
A mocz jej tworzy popielne kangury!
Tudzież oddech monstra jest zawsze otwarty...
Ach, ziemio kulista!
Niechaj twój kwadrat otworzy swą duszę jako kiełbaska gorejąca!
Najprzód potężny grom z jasnej kaszki się wylał!
Na mrocznych akacyjach jego serce zawieszone...
Wpierw jednak, nasze serca jak złote dziabły,
W swych mężnych mężach żony wszelako niechaj grono splugawionych
Piersi nie ściska,
Aby nie pomarli w bólu goryczy cierpienia
I kroplach krwi padłych na grób świeżo rozkopany
Albowiem bliskie są placki Hadesu...
Hades czeluści swych piekielnych z kaszką, kucykiem
I pratkiem dzierży władzę ostateczną, władze jedyną, władze nieśmiertelną..
O powstań, brodaty ludu Ziemniaków!
Powstań Grogu wielki niezwyciężony!
Kto ma uszy niechaj widzi
Albowiem utraci je ku brzytwie tatarskiej
A złote liany na szyi jego będą niczym wiatraki podczas stosunku...
Azaliż większa radość będzie w różowym Hadesie z jednego placka nawróconego
Nichżej z trzystu milionów Wałęsy!
Albowiem astralne ogary nad medytacją kebabów czuwać będą
Gdy mroczne czasy nad strzechami zalegną
A chochliki na zapiecku kiełbasić się będą niczym kał tudzież kosmos.
I niechaj ziemiańska blać słucha, słucha bacznie
Wyczekując na dźwięk wysoki, jak głos dziewicy z Efanesens
Jak głos bobrów o poranku,
Jak głos skinów na Marsie
Bowiem gdzie jest złoty tur tam będzie alabaster skoszonej trawy
Mienia waszego azaliż kaszka czuwa, trwa w swej klozetowości
Po dzień sadu marchewkowego.
I niech dziewczynka kaszkę w duchu spożywa
Gdyż tylko kaszka pokarmem Bogów będzie
Istną zupką z proszku
A na styropianowym tronie zasiądzie jeździec najprzód mroczny
A grzywka jego śpiewem kolibrów piekielnych niezakłócona
A stopy jego jak omeny szlachetne w mózgach głupców zamęt siejące.''
''</nowiki>
[[Kategoria:Filozofia]]
[[Kategoria:Filozofia]]
[[Kategoria:Życie codzienne]]
[[Kategoria:Życie codzienne]]
''

Wersja z 21:32, 21 paź 2006

Absurd – sytuacja normalna, przeciętna, do przewidzenia,zawierająca bezsens, nie powinna wzbudzać większych emocji; jednak ciesząca się dużym zainteresowaniem motłochu oraz o. Tadeusza Rydzyka, wg którego ma ona powiązania z Żydami, masonerią i innymi pomiotami.

Przykład absurdu

W słonecznym cieniu, na miękkim kamieniu siedziała pięcioletnia staruszka i nic nie mówiąc rzekła:

– Byłam ja bezdzietna, miałam ja trzech synów. Pierwszy pojechał na wojnę i zginął śmiercią tragiczną, a teraz siedzi na tapczanie i bawi się bocianem. Drugi pojechał do portu, gdzie były trzy statki, jeden cały, drugiego połowa, a trzeciego wcale nie było. Wsiadł do tego, którego wcale nie było i pojechał na bezludną wyspę szukać białych Murzynów. Trzeci poszedł do sadu, wlazł na gruszkę i zerwał pietruszkę. Przyszedł własciciel tego banana i mówi: złaź pan z tego kasztana, to ten wziął ziemniaki i poszedł nad jezioro na raki.