Arthur Schopenhauer: Różnice pomiędzy wersjami

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
M
Znaczniki: skórka mobilna edytor źródłowy
Znaczniki: skórka mobilna edytor źródłowy
Linia 13: Linia 13:


== Filozofia ==
== Filozofia ==
Jak każdy szanujący się zwolennik [[Lewica|ruchu lewostronnego]], propagandy szerzonej przez masońskie lobby [[LGBT|tych od farbek plakatowych]] i [[Nihilizm|ideologii pt. „nic nie istnieje”]], który z powodu wysokiego współczynnika [[Pierdołowatość|pierdołowatości]] choć raz w życiu przeżył złamanie serca czy inny skręt żołądka i cierpiał na depresję, zespół niespokojnych nóg i [[Cthulhu|Bóg]] jeden wie, co jeszcze, tak Schopenhauer przynależący do subkultury [[emo]]<ref>Najprawdopodobniej z powodu kryzysu wieku średniego.</ref> uwielbiał życie. Jak na miłośnika samotnych spacerów o brzasku księżyca i świetle przydrożnych lamp szczególnie umiłował sobie ludzi, ryby, ptaki i drzewka owocowe. Lecz nie posiadał on dostatecznej odwagi, by w końcu chwycić za tępą żyletkę wyjętą z [[Temperówka|temperówki]] i radośnie zacząć [[Śmierć|obwąchiwać kwiatki od spodu]], czy też nałożyć na głowę turban i rozpowszechniać [[dżihad]] po okolicy. Schopenhauer, będący również najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, lubującym się w różowych króliczkach, tęczy, brokacie i akwamarynowej barwie szerzył także [[Smutek|szczęście inaczej]]. Na domiar złego, jakby tego było mało, jako naczelny narkoman (obok dwóch innych, równie zdemoralizowanych i straumatyzowanych krojeniem [[Dżdżownica|dżdżownic]] w dzieciństwie, Freuda i [[Fryderyk Nietzsche|Niczego]]) wstrzykujący sobie popiół w tętnicę udową, który z głodu i wycieńczenia zaczynał gadać od rzeczy, głosił po okolicznych zakładach odwykowych, że świat sobie tylko wymyślił podczas przygotowywania [[Opium|kompotu z maku]], a to, co widzimy, jest tylko efektem ubocznym jego zażywania. A żeby ujrzeć prawdziwy świat i naprawdę zagrać w [[Ludzki żywot]], należy wyprać „zasłony” i przestać odczuwać głód, przechodząc na breatharianizm, spożywając [[powietrze]], powietrze i powietrze, nie zapominając także o powietrzu. Mimo wszystko, „zasłony” nigdy nie zostają doprane całkowicie. Mówiąc krótko – swoją filozofię opierał na nieuczesanych przemyśleniach powstałych podczas wizyt w urzędach (jak na przykład [[Urząd pracy]]) lub podczas kuchennych zabaw w [[Robert Makłowicz|Makłowicza]]. Niemniej, są w niej pewne sprzeczności, a do ich zrozumienia, podobnie jak i do zinterpretowania literatury Młodej Polski potrzeba jednak sporej ilości [[Denaturat|trunku]]<ref>Jakkolwiek fakt, że po dzień dzisiejszy jest on hurtowo wykupowany przez interpretatorów próbujących wytłumaczyć te bzdury uniemożliwia jego nabycie.</ref>.
Jak każdy szanujący się zwolennik [[Lewica|ruchu lewostronnego]], propagandy szerzonej przez masońskie lobby [[LGBT|tych od farbek plakatowych]] i [[Nihilizm|ideologii pt. „nic nie istnieje”]], który z powodu wysokiego współczynnika [[Pierdołowatość|pierdołowatości]] choć raz w życiu przeżył złamanie serca czy inny skręt żołądka i cierpiał na depresję, zespół niespokojnych nóg i [[Cthulhu|Bóg]] jeden wie, co jeszcze, tak Schopenhauer przynależący do subkultury [[emo]]<ref>Najprawdopodobniej z powodu kryzysu wieku średniego.</ref> uwielbiał życie. Jak na miłośnika samotnych spacerów o brzasku księżyca i świetle przydrożnych lamp szczególnie umiłował sobie ludzi, ryby, ptaki i drzewka owocowe. Lecz nie posiadał on dostatecznej odwagi, by w końcu chwycić za tępą żyletkę wyjętą z [[Temperówka|temperówki]] i radośnie zacząć [[Śmierć|obwąchiwać kwiatki od spodu]], czy też nałożyć na głowę turban i rozpowszechniać [[dżihad]] po okolicy. Schopenhauer, będący również najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, lubującym się w różowych króliczkach, tęczy, brokacie i akwamarynowej barwie szerzył także [[Smutek|szczęście inaczej]]. Na domiar złego, jakby tego było mało, jako naczelny narkoman wstrzykujący sobie popiół w tętnicę udową, który z głodu i wycieńczenia zaczynał gadać od rzeczy, głosił po okolicznych zakładach odwykowych, że świat sobie tylko wymyślił podczas przygotowywania [[Opium|kompotu z maku]], a to, co widzimy, jest tylko efektem ubocznym jego zażywania. A żeby ujrzeć prawdziwy świat i naprawdę zagrać w [[Ludzki żywot]], należy wyprać „zasłony” i przestać odczuwać głód, przechodząc na breatharianizm, spożywając [[powietrze]], powietrze i powietrze, nie zapominając także o powietrzu. Mimo wszystko, „zasłony” nigdy nie zostają doprane całkowicie. Mówiąc krótko – swoją filozofię opierał na nieuczesanych przemyśleniach powstałych podczas wizyt w urzędach (jak na przykład [[Urząd pracy]]) lub podczas kuchennych zabaw w [[Robert Makłowicz|Makłowicza]]. Niemniej, są w niej pewne sprzeczności, a do ich zrozumienia, podobnie jak i do zinterpretowania literatury Młodej Polski potrzeba jednak sporej ilości [[Denaturat|trunku]]<ref>Jakkolwiek fakt, że po dzień dzisiejszy jest on hurtowo wykupowany przez interpretatorów próbujących wytłumaczyć te bzdury uniemożliwia jego nabycie.</ref>.


{{przypisy}}
{{przypisy}}

Wersja z 06:03, 4 mar 2016

Szablon:Inkubator zamknięty {{sur}}

Arthur, jak zwykle szczęśliwy i zadowolony z życia

Arthur Schopenhauer (ur. 22 lutego 1788 r. w Gdańsku, szczęśliwie skończył swoje cierpienie 21 września 1860 r. we Frankfurcie nad Menem) – niemiecki kupiec, w wolnym czasie od handlu i wędrówek po wsiach czy innych aglomeracjach także fizjolog, najszczęśliwszy człowiek wszechczasów i nihilista. Ulubiony filozof emo, egzaminatorów w WORD-zie, samotnych matek, ewentualnie także punków, którym zabrakło taniego wina i niedopałków papierosów.

Biografia

{{wikipediapage}}
Swe cierpienia rozpoczął 22 lutego 1788 roku w rodzinie grafomanki i handlarza. Dumny ojciec, chcąc, by syn został jego godnym następcą i przejął jego czarne interesy, wysłał patologa do młodzieńczej rodziny, a następnie do szkoły kupieckiej, by ten nauczył się cennej sztuki handlu skrawkami materiału i alkoholem nieznanego pochodzenia po okolicznych wioskach. Po ukończeniu edukacji w tym kierunku i powrocie do miejsca zamieszkania znudzony długimi kolejkami w Urzędzie Pracy czy innym ZUS-ie wyrwał się z okowów zapadłej wsi feudalnej z sołtysem w stanie wiecznej niedyspozycji na czele i wybrał się w podróż, w czasie której mógł uskuteczniać nielegalny handel herbatą, alkoholem i innymi środkami odurzającymi. Obiecał ojcu, że po powrocie będzie pracował w jego firmie jako natrętny akwizytor nachodzący emerytów od samego rana niczym świadkowie Jehowy, jednak fakt nieopłacania przez niego należnych podatków i ścigania go przez organy podatkowe pokrzyżował te plany, a zarazem niespełnione od dzieciństwa marzenie bycia parobkiem poszło uprawiać miłość.

Po tym, jak jego ojciec z radością zawisnął ze szczęścia na sznurówkach i przeniósł się z rodzicielką do większej, mniej zapadłej wsi, nie za długo był człowiekiem interesu. Dopadło go znudzenie i zmęczenie ciężką pracą porównywalną do sprzątania przez sprzątaczki w szkole porozrzucanych po korytarzach papierków i nadgryzionych jabłek czy też gruszek, a przebrnięcie przez kolejną aglomerację w celu rozstawienia straganu na pobliskim bazarze i sprzedania kolejnej pary skarpet czy innych majtek lub swetra okazało się zbyt trudnym zadaniem dla młodego Schopenhauera. Postanowił więc porzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady przestać być analfabetą tudzież nadrobić braki w nauce, jakimi były m.in. nieumiejętność rysowania szlaczków, które kreślone przez niego dotychczas wyglądały zgrabnie niczym ofiary Holokaustu. Niestety, przez bicie nosem o ławkę i pisanie brzydkich rzeczy na niej za pomocą cyrkla usunięto go z placówki. Mimo otrzymania znakomitych referencji do szkoły specjalnej nie poszedł tam – z urazem głowy bez problemu przyjęto go na studia medyczne. Nie podołał jednak temu zadaniu. Poległ już na pierwszym roku z anatomii wyciągając śledzionę i grasicę, tyle że z asystenta. Prowadzący egzamin profesor nie był zachwycony i Arthura relegowano ze studiów. Decyzja ta złamała mu życie oraz ponownie nos. Zrezygnowany rzucił się w wir rozważań filozoficznych.

Młody i gniewny, z nadzieją na sukcesy w edukacji wtórnych analfabetów i narkomanów, podkradających niegdyś mefedron z pokoju nauczycielskiego, zaczął wygłaszać swoją filozofię w okolicznych wiejskich szkołach i ośrodkach odwykowych. Niestety, nie posiadał on niezwykle rzadkiej umiejętności, jaką jest pranie niezmąconych umysłów, toteż napotkał tam swoich godnych następców, wolących zająć się rozwijaniem swoich umiejętności w dziedzinie niszczenia ławek, ścian i krzesełek za pomocą obieraczki do ziemniaków. Następnie zaszył się w swojej piwnicy we Frankfurcie. Tam do śmierci prowadził warsztaty z radosnej wegetacji, przeżywając ból istnienia przywodzący na myśl ten po uderzeniu pewnej części ciała rózgą otrzymaną w prezencie od świętego Mikołaja w wieku lat sześciu. Wreszcie przestał cierpieć 21 września 1860.

Filozofia

Jak każdy szanujący się zwolennik ruchu lewostronnego, propagandy szerzonej przez masońskie lobby tych od farbek plakatowych i ideologii pt. „nic nie istnieje”, który z powodu wysokiego współczynnika pierdołowatości choć raz w życiu przeżył złamanie serca czy inny skręt żołądka i cierpiał na depresję, zespół niespokojnych nóg i Bóg jeden wie, co jeszcze, tak Schopenhauer przynależący do subkultury emo[1] uwielbiał życie. Jak na miłośnika samotnych spacerów o brzasku księżyca i świetle przydrożnych lamp szczególnie umiłował sobie ludzi, ryby, ptaki i drzewka owocowe. Lecz nie posiadał on dostatecznej odwagi, by w końcu chwycić za tępą żyletkę wyjętą z temperówki i radośnie zacząć obwąchiwać kwiatki od spodu, czy też nałożyć na głowę turban i rozpowszechniać dżihad po okolicy. Schopenhauer, będący również najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, lubującym się w różowych króliczkach, tęczy, brokacie i akwamarynowej barwie szerzył także szczęście inaczej. Na domiar złego, jakby tego było mało, jako naczelny narkoman wstrzykujący sobie popiół w tętnicę udową, który z głodu i wycieńczenia zaczynał gadać od rzeczy, głosił po okolicznych zakładach odwykowych, że świat sobie tylko wymyślił podczas przygotowywania kompotu z maku, a to, co widzimy, jest tylko efektem ubocznym jego zażywania. A żeby ujrzeć prawdziwy świat i naprawdę zagrać w Ludzki żywot, należy wyprać „zasłony” i przestać odczuwać głód, przechodząc na breatharianizm, spożywając powietrze, powietrze i powietrze, nie zapominając także o powietrzu. Mimo wszystko, „zasłony” nigdy nie zostają doprane całkowicie. Mówiąc krótko – swoją filozofię opierał na nieuczesanych przemyśleniach powstałych podczas wizyt w urzędach (jak na przykład Urząd pracy) lub podczas kuchennych zabaw w Makłowicza. Niemniej, są w niej pewne sprzeczności, a do ich zrozumienia, podobnie jak i do zinterpretowania literatury Młodej Polski potrzeba jednak sporej ilości trunku[2].

Przypisy

  1. Najprawdopodobniej z powodu kryzysu wieku średniego.
  2. Jakkolwiek fakt, że po dzień dzisiejszy jest on hurtowo wykupowany przez interpretatorów próbujących wytłumaczyć te bzdury uniemożliwia jego nabycie.