Poradnik:Jak być dobrym rockmanem
Jak być dobrym rockmanem – poradnik.
Jeżeli trafiłeś na tę stronę, zapewne każda część Twojej osobowości pragnie się zrealizować jako porywający tłumy, drwiący z estabilishmentu twórca muzyki twardej jak otoczak. Wbrew pozorom, to wcale nie jest takie trudne - jeżeli zastosujesz się do poniższego poradnika, z niedorobionego tworu ludzkiego plumkającego na gitarce kumpla staniesz się rockowym wcieleniem zajebistości, na którego widok padają wszelakie przedstawicielki płci pięknej w przedziale 11-98, a Twoja muzyka będzie niosła się szeroko po świece echem i kablówką. I pamiętaj – carpie diem ka mać.
Przygotowania
- Po pierwsze – określ się. Dostrzeż swoją zajebistość. Powiedz sobie jasno, ze chcesz prowadzić żywot rock’n’rollowca, porywać tłumy, uprawiać seks ze wszystkimi i umrzeć młodo u szczytu kariery. Wybierz kim chcesz zostać!
- Zdecyduj, czy będziesz działał sam czy w grupie. Odnajdź się jako niezrozumiany outsider w białym podkoszulku śpiewający o nowoorleańskich samobójcach lub jako bard porywający tłumy i wtykający tlącego się peta w gryf gitary.
- Jeżeli nie działasz sam, znajdź paru zdesperowanych, bezrobotnych facetów, którzy od dzieciństwa lubią walić w garnki babci, bądź dmuchać w tandetną harmonijkę od wujka. Zróbcie jam session w garażu (jeżeli nie masz garażu spotkajcie się w parku/u twojej Mamy/na przystanku autobusowym) i zdecyduj, kto się nadaje, a kto może grabić wodę.
- Nazwij się. Nazwa to podstawa. Wybierz ze słownika słowo lub dwa, które ci się podoba (najlepiej przymiotnik i rzeczownik, bądź całe wyrażenie) i wmawiaj wszystkim, że odwołuje się to do twoich przeżyć bądź symbolizuje muzykę zespołu, np. Fucking Bastards, Rock'n'roll Falcons, T0t4l n00bz.
- Zmień imię i nazwisko. Musi być łatwe do wymawiania i dobrze brzmiące, np. Robert Sadzonka. Jeżeli masz nazwisko nie dające się wymówić bądź brzmi dość zdechlakowato (trudne słowo), tym bardziej je zmień, inspirując się mitologią bądź astronomią, np. Frycek Saturn, Zydel Gwiezdny Pył, Adam Mrówka. Okryjesz się mgłą tajemniczości, gdy będziesz używał imienia żeńskiego, na przykład Alicja albo Maryna Lina.
- Wymyśl logo. Na pewno masz jakiegoś kumpla, który na lekcjach rysował coś bardziej zaawansowanego niż penisy. Umów się z nim na kolejkę, aby opracować wspólnymi siłami projekt. Pamiętaj, by pasowało do muzyki, którą w zamierzeniu będziecie grać, i forsuj każdą propozycję umieszczenia w nim czegoś różowego i puszystego. Inaczej będziesz grał punka pod szyldem zmienionego dla niepoznaki Troskliwego Misia.
- Znajdź instrumenty. Kupisz je w dobrym sklepie muzycznym/ od kumpla/ starych hipisów; ostatecznie zrób sobie je sam. Dajmy na to, do zrobienia gitary wystarczy użyć drewna z dwustuletniego kominka, sprężyn z motocykla starszego brata, guzików ze swetra siostry i swojego ojca. By to wszystko skręcił, rzecz jasna.
- Znajdź menedżera. Menedżer nie tylko dba o twoje sprawy związane z zawodem, ale wyciąga z niefortunnych sytuacji typu przebudzenie z nagą gwiazdą porno w wannie pełnej fasoli, gdy wokół migają flesze paparazzi z Rolling Stone; zamawia także dziwki do apartamentów i skręca karki nachalnym neonazistom, którzy chcą zbojkotować twój występ.
Twoja rola w zespole
Jeśli nie jesteś samowystarczalnym multiinstrumentalistą, nie możesz pominąć tego kroku. Inaczej z zespołu zrobi się skład pod tytułem Mister Gińcie-Maluczcy i tzw. reszta. Jeśli nie chcesz do tego dopuścić, dopasuj siebie i twoich kolegów do poniższych profili osobowości. Nie martw się, to nie będzie trudne!
- jesteś ekstrawertykiem, fascynujący temat na rozmowę znajdujesz nawet w śmierci twojego chomika, masz niezaspokojoną żądzę rządzenia i lubisz eksponować nagi tors - bez wątpienia wokalista;
- jesteś emocjonalny, masz tak długie włosy, że wykorzystujesz je jako kołdrę, często obrażasz się na ludzi, pierwszy raz przeżyłeś z ukulele twojego ojca i uważasz, że lepiej śpiewasz od wokalisty - nadajesz się na gitarzystę;
- jesteś umięśniony i dobrze wyglądasz po nasmarowaniu torsu oliwką, masz szczególny pociąg do destrukcji mienia publicznego i masz zwierzęcy, magnetyczny urok silnie oddziałujący na płeć przeciwną - będziesz doskonałym perkusistą;
- jesteś nieśmiały, dobrze czujesz się we flanelowej odzieży, masz swoją mroczną stronę osobowości i lubisz grać na gitarze - będziesz basistą;
- jesteś wyrafinowany, do porannej kawy czytujesz poezję modernistyczną i marzysz, by twój zespół skłonił się ku progresywnemu art rockowi - zostań klawiszowcem;
- jesteś dziwny i nie bardzo wiesz, co chcesz ze sobą robić - twoim przeznaczeniem jest bycie kompozytorem piosenek i tekściarzem;
- jesteś aspołeczny i nienawidzisz tych wszystkich kretynów, ale z czegoś musisz się utrzymać, bo rzuciłeś studia i aktualnie kładziesz asfalt na drogach krajowych - powinieneś być muzykiem sesyjnym;
- nie pasujesz do żadnej z tych charakterystyk - jeśli nie masz osobowości, prawdopodobnie zostaniesz technicznym albo czyimś osobistym asystentem (lub sobowtórem, którego wysyła się na rozprawę sądową), a jeśli jesteś zbyt zajebisty - jednak zostań tym multiinstrumentalistą albo metalem.
Ubiór i wygląd
Musisz być trendi, kul i dżezi, żeby móc być a fuckin' rockstar. Musisz też odpowiednio się ubierać:
- Jeśli masz zamiar grać punk rocka – wystarczą Ci dżinsy z biedronki za 15,82, żel do włosów firmy Jak dobrze stoi 1,99 za kilogram, gitarę (nie musisz umieć grać, ale masz ją mieć) oraz trochę czarnej farby do ścian. Może być dekoral. Nie, ty nie masz malować ścian. Ty masz malować sobie twarz! Zetnij też włosy, które zapuszczałeś. Zrób sobie kilka tatuaży i, jeśli chcesz kolczyki.
- Jeśli masz zamiar grać country rocka – musisz wydać trochę więcej forsy. Potrzebne ci: kapelusz, kowbojki, dżinsy, zachrypnięty głos i długa broda. Tak, ona też jest konieczna. Wyobrażasz sobie ZZ-Top bez długich bród?!
- Jeśli jednak skupiłeś się na classic rocku – potrzebujesz garnituru (albo tylko spodni od niego), wąsów, wąsów i jeszcze raz wąsów, kilka worków po kartoflach (trochę nici i wyglądają jak luźne ciuchy, zaufaj mi), deski i drutów. Nie patrz się tak... Masz być jak Makgajwer! Jak Tomilidżons! W Ściganym! Sam musisz sobie zrobić gitarę.
- Możesz też wrócić do korzeni i zapatrywać się na rock psychodeliczny. Wówczas do niezbędnego wyposażenia należą furkoczące dzwony, kilogramy metalowych/drewnianych pacyfek i koszula w kwiatki - szczyt mody w 1969 roku - z wieloma kieszeniami na blanty. Najlepiej też picnij trochę kwiatów we włosy. Te mają być długie co najmniej do kolan, bo z założenia buntujesz się przeciw władzy i musisz coś wkładać fanom do nosa.
- Niezależnie od preferowanego gatunku muzyki, w ramach poprawności politycznej należy raz na jakiś czas zedrzeć z siebie górną odzież wierzchnią. W sprzedaży już są dostępne T-shirty z serii "Podrzyj to sam".
- Hard rock to nie dla Ciebie, synu. Odpuść sobie. Wiesz, ilu rzeczy musiałbyś się nauczyć?
Muzyka i teksty
- Podstawowe, surowe brzmienie stanowią gitara basowa, gitara, na której wygrywa się fajne melodyjki i perkusja. Głębię brzmienia możesz wspomóc klawiszami w starym stylu, np. organami Hammonda. Syntezatorów użyj dopiero na dziesiątej płycie, na jedenastej poeksperymentuj z muzyką klasyczną. Jeżeli chcesz się wyróżniać, spraw sobie instrument zapominanej grupy etnicznej, którego nazwy nawet nie potrafisz wymówić, np. didgeridoo lub páixiāo.
- Pierwsza płyta musi powalać na kolana rozbuchanym brzmieniem i riffami rozkrwawiającymi palce gitarzysty. Kontynuuj tę politykę przy drugiej płycie, na trzeciej postaw na akustyczne ballady nagrywane na twoim ranczo. Czwarta płyta musi być absolutnym arcydziełem, od którego kapcie spadają i które wyniesie cię na rockowy firmament. Potem już rób co chcesz - trzymaj poziom, stocz się albo zaćpaj w toalecie.
- Bądź intelektualistą. W swoich piosenkach zamieszczaj wyrafinowane metafory i przywołuj dzieła wielkich myślicieli bądź ideologie religii Wschodu. W dobrym tonie jest odwoływanie się do legend arturiańskich i legend miejskich głoszonych przez twojego sąsiada.
- Twoje życie musi odzwierciedlać niepokoje obecnego pokolenia. W końcu jesteś jego krtanią, która wykrzykuje swoje bolączki na otwartych przestrzeniach z nagłośnieniem z darowizny rządu. Bądź wzorem dla młodzieży, która poszukuje swojego miejsca w betonowej dżungli. Zdecyduj, czy zaangażujesz się w śpiewanie o sytuacji geopolitycznej, czy twoja twórczość będzie opierała się na twoich osobistych przeżyciach ze sfery seksualnej, bądź osobistych przemyśleniach o kwestiach eschatologicznych pisanych pod wpływem ecstasy.
Używki
Każdy szanujący się rockman wspomaga swój proces twórczy - w końcu nagrywanie płyt i trasy koncertowe jest diablo męczącym zajęciem, które może zablokować w pewnym stopniu strumień świadomości. Wprawy nabiera się z czasem - każdy zaczynał od nieśmiałego upychania w slipach taniego zioła kupionego pod wiaduktem od dziwnego Egipcjanina, ale każdy potem może wynająć sobie karłów w skórzanych fartuszkach, którzy roznoszą działki na złotych tacach. Uwierz w siebie i rosyjskich znajomych twojego menedżera!
- Ćpaj. Ćpanie pozwala spojrzeć na rzeczywistość z zupełnie innej perspektywy, kiedy materiał na nową płytę leży odłogiem. Różowe belgijskie nietoperze i falujący ludzie z głowami w kolorze burgunda są świetnym materiałem na piosenkę o wyalienowaniu w społeczeństwie. Pamiętaj jednak o stosownym umiarze. Złoty strzał aplikuj tylko wtedy, gdy twoja ostatnia płyta okazała się łabędzim śpiewem albo twój perkusista obsmarował cię w The Sun, wyjawiając twój romans z podstarzałą wiccanką (a twoja żona przeczytała artykuł i już do ciebie jedzie). Masz nieprawdopodobne możliwości wyboru: kokaina, heroina, amfetamina, metamfetamina, Marysia, haszysz, dimetylotryptamina, antydepresanty twojego menedżera, Zozole, opium, morfina, Dietyloamid kwasu D-lizergowego, eter, konopie indyjskie, maki z ogródka twojej Mamusi itd.) oraz kawa.Nie martw się o przedwczesną śmierć – i tak kiedyś umrzesz.
- Kiedy nie masz jak ćpać, chlej. Chlej na umór i spijaj się jak świnia. Napoje wyskokowe działają pozytywnie na ożywienie stosunków międzyludzkich, z naciskiem na płciowe. Oczywiście, zachowaj stosowny umiar. Kiedy znajdujesz swojego basistę śpiącego nago w hotelowym korytarzu, przytulonego do palmy doniczkowej, powinieneś przystopować. Tu możesz pozwolić sobie na jeszcze większą fantazję: wódka, ruska wódka, czysta, mniej czysta, denaturat, metanol, etanol, spirytus, woda utleniona, perfumy twojej Żony, piwo, wino, tanie wino, Châteaux de Yabeaulle, sake, cukierki z alkoholem podwędzone z zeszłorocznej choinki perkusisty, szampan, gin, bimber pędzony przez twoją kochaną Babcię itd. Nie martw się rakiem tudzież marskością wątroby – i tak kiedyś umrzesz.
- Pal. Bez względu na wszystko. Wokół twojej osoby powinna unosić się tajemnicza tytoniowa mgła o zapachu ogniska rozpalonego w dzikim borze. Dobry badziabąg jest lekiem na całe zło. Nie zaprzątaj sobie głowy rakiem – i tak... zresztą, jesteś już tak ujarany, naćpany i nawalony, że apele zdrowotne już raczej do ciebie nie dotrą - podobnie jak jakiekolwiek bodźce zewnętrzne.
Tryb życia
- Podczas tras koncertowych prowadź tryb życia tzw. zwierzęcy. Stosuj używki, spraszaj groupies do swojego pokoju i poskramiaj je za pomocą pejcza, wdawaj się w bójki z ochroniarzami, rzygaj na członków twojego zespołu i fanów; po prostu zdegraduj swoje istnienie do jedzenia i seksu. Potem będziesz się leczył pod czujnym okiem twojej Mamusi.
- Epatuj samczością. Nikt nie chce słuchać przygarbionego nerda w golfie śpiewającego o akceleratorach energii jądrowej na pokładzie Enterprise. Tryskaj testosteronem jak fontanna w letni dzień, śpiewaj o nagich dziewiczych ciałach wylegujących się na białych piaskach Maroka, eksponuj swoją porośniętą zmysłowymi kłaczkami pierś godną nordyckiego boga wojny. To ważne, zwłaszcza, gdy nie jesteś tak genialny jak Pink Floyd i nie piszesz egzystencjalnych tekstów jak Bob Dylan. Wtedy po prostu musisz stać się symbolem seksu, nie ma zmiłuj.
- Nie przejmuj się niczym, co nie dotyczy ciebie i twojego kontraktu płytowego. Wszystko musi ci wdzięcznie wisieć i powiewać – twój menedżer załatwi wszystko za ciebie. Nie przejmuj się innymi ludźmi – wyznawaj hinduską ideologię karmy, która ukarze twoich prześladowców. Teoria karmy dotyczy wszystkich, tylko nie twojej osoby.
- Niszcz. Domeną płodnych artystów jest pociąg do destrukcji. Rozwalaj wzmacniacze, instrumenty (menedżer załatwi nowe), pokoje hotelowe (menedżer zapłaci za szkody), samochody głów państwa (menedżer załagodzi sytuację), kości członków zespołu (tym razem menedżer zniszczy ciebie, o ile nie schowasz się w ustronnym miejscu).
- Wydawaj przyjęcia, które odbiją się echem po całym kraju. Pod przykrywką bankietu dla współpracowników z wytwórni zorganizuj pięciodniową orgię z atrakcjami takimi jak: striptizerki w habitach, nagie zapasy w błocie, rzucanie galaretką wiśniową, rzucanie telewizorów z szesnastego piętra Hiltona, łowienie ryb przez okno, dewastowanie obijanych skórkami szynszyli foteli, rzucanie zgniłymi owocami w obsługę hotelową etc.
- Uprawiaj seks. Jako niezbędny atrybut twojego wizerunku machismo, odreagowanie stresu podczas nagrywania opus magnum, rozrywka z dodatkiem fasoli między koncertami jest nieodłącznym dodatkiem do twojego życia. Uprawiaj go z obiema płciami – poszerzą się twoje horyzonty, a biseksualizm jest szczytem humanizmu i wyrafinowania. Postawa ta pomaga przetrawić rozczarowanie prostytutką w trakcie terapii hormonalnej.
- Zainteresuj się groupies. Te fascynujące stowarzyszenia zrzeszające kobiety w przedziale wiekowym 12-90 lat obchodzi tylko to, by się z tobą przespać. Skutecznie zastępują nieobecność twojej Żony podczas trasy, kiedy nikt nie może dać buzi w obtarte kolano. Potem możesz nająć je do prania twojej bielizny, prowadzenia rachunkowości czy cucenia perkusisty z letargu poalkoholowego.
- Nie odrzucaj zwykłych fanek na rzecz groupies. Te biedne dziewczęta, które spazmatycznie łkają na twoich koncertach, będą w stu procentach zadowolone, jeśli zdobędą choćby milimetrowy fragment twojego DNA. Dlatego, jeśli masz wolną chwilę, wystaw na eBayu swoją spoconą koszulę albo wyskubane włosy - nieważne skąd.
- Stań się bohaterem skandali. Zwłaszcza po libacji. Zostaniesz dzięki temu zapamiętany we wszystkich środowiskach. Tańcz w skórzanych stringach z ćwiekami na stole otoczony przez nowojorskich homoseksualistów, biegaj nago przed budynkiem rządu, ugryź Pierwszą Damę w pierś, wyląduj awaryjnie swoim odrzutowcem w supermarkecie, puszczając na cały regulator Elvisa, odwal wiochę przed B.B. Kingiem przebierając się za kobietę.
Śmierć
Każdy dobry rockman wie, kiedy musi zejść ze sceny, czy to niepokonanym, czy to obrzuconym wcześniej pieczywem i innymi produktami spożywczymi. Ale nie możesz w kwestii odwalenia kity zdać się na ślepy los; musi być to proces uwzględniający kilka ważnych czynników.
- Wiek. Masz czas do pięćdziesiątki – potem przestaniesz kogokolwiek obchodzić, kiedy będziesz zramolałym starym pierdzielem z rakiem płuc i wątroby.
- Moment w życiu/karierze. Idealnym czasem na śmierć jest szczyt kariery (ludzie będą rozpaczać, że odszedł taki młody i zdolny, który mógł jeszcze tyle stworzyć) albo jej powolny upadek (wtedy ludzie zamiast narzekać na najnowszą płytę, będą rozpaczać i wyda im się ona wspaniała).
- Rozciągłość czasowa. Mówimy stanowcze NIE powolnemu opuszczaniu tego padołu w ciepłych kapciach, w otoczeniu przez rozszlochanych bliskich. Jesteś jak meteor, złotko, więc musisz zastosować się do zasady „pyk-znik”.
- Miejsce. Klasycznym miejscem jest miła prywatka, która przekształciła się w dziką imprezę bez hamulców - ale w tym zgiełku nikt nie zauważy, że nagle posiniałeś. Musisz wybrać, czy wolisz, aby twojego trupa znaleźli po paru dniach, czy paść na oczach zgromadzonych.
- Sposób. Tu panuje całkowita dowolność, jednak w modzie jest samoukilenie za pomocą używek, np. klasyczny już złoty strzał (patrz Jimi Hendrix, Alan Wilson, Janis Joplin, Sid Vicious), przedwakowanie alkoholu (Bon Scott, John Bonham), o ile nie dorobisz się wcześniej przez nie ataku serca (Elvis) albo raka (Frank Zappa). Możesz zginąć w wypadku jakiegoś środka lokomocji, utopić się w basenie (uprzednio wrzuciwszy tam lokówkę) albo zastosować oryginalną metodę rosyjskiej ruletki.
- Tajemniczość. Swoją śmierć zaaranżuj tak, by nie było wiadomo, czy zabiłeś się ty, czy ktoś ci pomógł – proces twojego lekarza będzie ciągnął się latami, a twoja pośmiertna sława wzrośnie.
- I pamiętaj – i tak kiedyś umrzesz, ale twoja sława nie!