Ikarus 260
Szablon:Tto samo co Ikarus 280, nawet z tej samej węgierskiej fabryki pojazdów autobusopodobnych, tyle że w miejscu przegubu są drzwi i autobus urywa się po 11 metrach. Produkowany był w 2 wersjach - manual, czyli jedynie słuszny Hungar z jedynie słusznym silnikiem Raba-MAN D21H6MU zgapionym od miga i zajebistą skrzynią biegów Csepel ASH 75, która się wiecznie zacinała wydając charakterystyczne zgrzyty oraz automat - z silnikiem Raba D10UTS nieco mniej wyjącym, najczęściej ze skrzynią automatyczną ZF3HP lub ZF4HP, zależnie od kaprysu ZTM Warszawa. Różnice były między nimi zauważalne - manual miał zajebiste drzwi harmonijkowe z wymuszoną klimatyzacją działającą nawet zimą a automat drzwi jednoskrzydłowe odskakujące i walące w ścianki bezpieczeństwa z prędkością światła i dźwięku zarazem.
Cechy charakterystyczne
- Patrząc z przodu na nadjeżdżający autobus myślisz, że pojedziesz przegubem, a tu nic z tego.
- Gdy Węgrzy natłukli za dużo części, posłali je do Polski i tak powstały wersje sportowe Ikarusa 260, czyli Jelcz M11 i Jelcz L11.
- Rzadko w nich spotkasz babcie autobusowe ze względu na wysoką podłogę.
- Z tego samego powodu możesz potrenować wspinaczkę, jeżeli na przystanku akurat nie ma chodnika.
- Drzwi napją tak samo jak w Ikarusie 280 (niezależnie od tego, czy harmonijkowe, czy dwuskrzydłe).
- Lepiej nie otwierać okien z lewej strony wozu nawet w wielki upał, gdyż autobus zmieni się wtedy w komorę gazową.
- W Ikarusie
nie da się rozmawiać przez telefonda się tylko w automacie stojąc przy drzwiach. Huk wytwarzany przez manualną Rabę jest aż tak nieziemski, na szczęście w automatach dołożono nieco azbestu. - Zimą Ikarusy lubią stawać w płomieniach z powodu awarii nagrzewnic, ale nie ma ich czym gasić, bo menele kradną gaśnice, albo gaśnice nie działają, ponieważ mają co najmniej 30 lat.