Gabe Newell
Zabiję Gabe'a Newella. Umrze
- Mike Maulbeck o szefie Valve
Gaben oddawaj cały mój hajs. Gaben powtarzam to ostatni raz. Gabe powiedz czemu właśnie ja wydałem tyle kasy i wszystko poszło w las...
- SkyeN o Gabenie
Gabe Newell (częściej Gaben, GEJBEN, Big Ben, Fat Fk) – Führer główny zarządca kury znoszącej złote jaja, popularnie nazywanej Valve Software. Midas dzisiejszych czasów – każdy projekt, którego dotknie, zamienia się w miliony dolarów. Prawdopodobnie jedyny właściciel firmy produkującej gry komputerowe, który upublicznił swojego e-maila – skargi i zażalenia na temat braku informacji o Half-Life 3 można wysyłać na adres gaben@valvesoftware.com[1]. Nie umie liczyć do trzech, o czym świadczy fakt, że każda jego seria kończy się na drugiej części.
Kariera
W latach 80., gdy Gabe był jeszcze młody i piękny dorabiał sobie w Micro$ofcie, skąd on i Mike Harrington zwolnili się w 1996 roku, gdy zarobili wystarczająco dużo, aby kupić sobie waciki pójść na swoje. Dzięki znajomemu z id Software (którzy byli twórcami Quake'a) udało im się dostać prawa do silnika gry, a później skrzyknęli jeszcze paru kolesi i zajęli się pracami nad nową grą. Owocem ich pracy był Half-Life, który, choć ma prawie 15 lat, wciąż jest jedną z 10 najlepiej ocenionych gier na Metacriticu, a który dał im przepustkę do lepszego świata – świata wypełnionego po brzegi mamoną.
Poglądy
Pomimo nagłego zastrzyku gotówki i upływu lat Gabe'owi nie odbiło i nie zapomniał, co, a raczej kto jest najważniejszy – a najważniejsi są pecetowi gracze. Wśród wywiadów z nim można znaleźć m.in. opinię, że prace nad PS3 były stratą czasu, usługę Xbox Live porównał do wykolejonego pociągu, a Windowsa 8 nazwał katastrofą i zagrożeniem dla graczy. Z perspektywy czasu widać, że miał rację. Wydawałoby się więc, że Gaben będzie bożyszczem tłumów, uwielbianym przez wszystkich.
Pechowiec Gabe
Nic bardziej mylnego – większość graczy nienawidzi Newella i całego Valve za wydawanie w śmiesznie krótkich odstępach czasu bezużytecznych updejtów, wydawanie dużych updejtów raz na ruski rok, które zamiast rzeczywiście ulepszyć grę powodują rozdolenie wszystkich modyfikacji, które każdy sobie zainstalował przez parę lat grania, zaprojektowanie Steama i zmuszanie wszystkich do korzystania z zasobożernego oprogramowania (bo utrata nawet 20 MB RAM-u może spowodować laga w CS-ie) i zajmowanie się jedynie wymyślaniem nazwy dla nowej czapki w Team Fortress 2 zamiast balansem broni w ulubionej grze.
Pozostała część graczy jakoś znosi użeranie się ze Steamem, brandzlowanie się z wydaniem każdego kolejnego updejtu i jest zadowolona, że przynajmniej nie musi piedolić się z błędami w premierowych wydaniach gier, bo od 10 lat Valve robi gry na tym samym silniku, oszczędzając sobie i graczom czasu[2] i nerwów.
Ale oficjalnie Steam jest złem i narzędziem Szatana.