Jacek Kaczmarski
Jacek Marcin Kaczmarski (ur. 22 marca 1957 r. w Warszawie, zm. 10 kwietnia 2004 r. w Gdańsku) – polski poeta, prozaik, piosenkarz, pijak, a nade wszystko bard Solidarności, który w czasach PRL–u podnosił na duchu Polaków, śpiewając o magicznej, narodowej atmosferze, towarzyszącej wznoszeniu murów komunistycznego ładu społecznego.
Rodowód
Niewiele wiadomo o przodkach Kaczmarskiego. Wiemy, że rodowód jego nie sięga bursztynowych szlaków. Nie wiadomo także nic o jego przodkach z czasów plemiennej Polski, ani nawet bitwy pod Grunwaldem. Karty historii milczą na temat przodków Kaczmarskiego przy okazji inwazji Polski na Rosję w 1609. Patrząc na usta Jacka Kaczmarskiego z całą pewnością możemy stwierdzić, że jego przodkowie dostatnio żyli na dworze saskich Augustów. Przyjmuje się, że Kaczmarski wśród przodków miał opinię wychowanego na jakobińskich zasadach, służącego pod sztandarem Kościuszki żołnierza-poety. Rodzina Kaczmarskiego nie brała udziału ani w Powstaniu Listopadowym, ani w Styczniowym. Część przodków Kaczmarskiego wywodziła się z nieprawego łoża. Najświeższe gałązki rodu Kaczmarskiego zostały zdominowane przez Żydów[1]!
Dzieciństwo
Jacek Kaczmarski powstał w wyniku wieloletniej miłości i pracy małżeństwa plastyków Anny Trojanowskiej-Kaczmarskiej oraz Janusza Kaczmarskiego.
Urodził się nie pod ułańskim czakiem, a w czepku.
Początki nie były dla artysty proste. Młody Kaczmarski nie umiał jeszcze chodzić i mówić. Z czasem jednak te problemy zanikły, a geniusz Kaczmarskiego rozkwitał. W swoich bliskich korzeniach miał rodzinę żydowską, jednak katolicka część rodziny nie pozwoliła zrobić z Jacka Żyda. Podjęto w tym celu środki zapobiegawcze, m.in. nie obrzezano go oraz posłano do kościoła. Chrzest przyjął na chwilę przed spotkaniem z Panem. Kiedy Kaczmarski miał 7 lat, rodzice nie mogli patrzeć na własną pociechę i odesłali go do lamusa dziadków, gdzie przy wielkim autorytecie dziadka-komunisty młody Kaczmarski kształtował swój światopogląd.
Edukacja
W komunistycznej szkole Kaczmarski miał same piątki, przez co był regularnie obijany przez kolegów. Z czasem nauczył nie rzucać się w oczy. W rozwiązywaniu problemów szkolnych bardzo pomagała Jackowi babcia, która odwiedzała go w czasie przerw szkolnych, przynosząc mu śniadania, ciepłe sweterki i błyskotliwe rady. Tą troskliwą opieką Kaczmarski objęty był aż do studiów. Liceum było dla Kaczmarskiego czasem pierwszych porażek miłosnych. Teksty, jakimi próbował wyrywać dziewczyny, nie działały[2].
Ciekawostką jest, że oceny dostateczne miał jedyne z fizyki i matmy[3], mimo że chodził do klasy o profilu matematyczno-fizycznym, z tego samego powodu dla którego dziś młodzi chłopcy idą tam, gdzie ich nikt nie prosił – za spódnicą poleciał, a raczej właścicielką tej spódnicy. W czasach licealnych też zaczęły powstawać pierwsze utwory Kaczmarskiego.
Kaczmarski poszedł sobie w trzeciej klasie na olimpiadę polonistyczną, gdzie zaszedł wystarczająco daleko, aby nie zdawać matury z polskiego. Czwartą klasę przebimbał i studia właściwie też. Na studiach, właściwie tak mu się nie chciało, że z lenistwa już na trzecim roku napisał pracę magisterską.
Dalsze lata życia
Kaczmarski po zakończeniu studiów koncertował tu i tam. Śpiewał pod sztandarem i pod egidą, gdzie poznał m.in. Franka Kimono. Trochę później Kaczmarski zaczął współpracować z Przemysławem Gintrowskim i Zbigniewem Łapińskim, jednak Gintrowski wysilał się niezbyt, a Łapiński nazbyt, przez co pomimo wielu modlitw rozeszli się bez melodii[4].
Podczas jednej z podróży po Europie, Kaczmarski został na zachodzie i pomieszkiwał w tamtejszych państwach jakiś czas. Ostatecznie osadził się w Monachium, przyzwoitym mieście, które jednak ładniej wygląda w telewizji. Pracował w RWE, ale po dziesięciu latach wywalili go razem ze wszystkimi Polakami. Wrócił do Polski, gdzie dalej koncertował i pisał.
W Polsce nie zagrzał długo miejsca. Po sztormach, burzach, nawałnicach i szkwałach, zamieszkał na dwóch bliźniaczych skałach w Australii. Kiedy mu się znudziły, wrócił do Polski i zamieszkał w Gdańsku. Zachorował na raka krtani i po kilku latach skutecznej kuracji zmarł.
Rodzina
Jacek Kaczmarski podobnie jak jego ojciec dorobił się rodziny. Dwukrotnie rozwiódł się z dwoma żonami, którym poświęcił dwie, pełne tkliwych wyznań, zwrotki Testamentu '95:
Pierwszej małżonce mojej, Ince,
Nim się wyrazi o mnie szpetnie,
Zostawiam nasze wspólne sińce –
Pamiątki z wojny wieloletniej.
Ja się przeglądam w tych orderach,
Bo to, co boli – nie umiera.
Zaś drugiej mojej połowicy
Niczego nie zapiszę za nic,
Bo choćbym nie wiem jak policzył –
I tak mnie za rozrzutność zgani;
Więc nim się zrobi krótkie spięcie –
„Kocham cię” – piszę w testamencie.
Alkoholizm
Kaczmarski był tzw. artystą pełną gębą, posiadał zdolności poetyczne, prozaiczne, muzyczne, plastyczne oraz patologiczne.
Pierwszy raz upił się już w wieku 7 lat, później starał się utrzymywać poziom wypracowany z tego okresu życia. Poważny problem z alkoholem pojawił się kiedy Kaczmarski pracował w RWE. W tym czasie codzienne libacje alkoholowe przerywał jedynie na czas swojego programu radiowego Kwadrans Jacka Kaczmarskiego.
Twórczość
Kaczmarski napisał dużo wierszy, a do wielu z nich napisał muzykę i po zaśpiewaniu wychodziła zazwyczaj piosenka. Do najsławniejszych jego piosenek zalicza się Obławę, Mury, Naszą-Klasę, Źródło, a także Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego. Panuje powszechny pogląd, że Kaczmarski ograniczał się jedynie do pisania o komunizmie i sprawach ściśle związanych z polityką. Nie jest to jednak prawda, o czym świadczą podane niżej fragmenty utworów:
Potępienie rozkoszy:
Że jemu coś się wznosi,
A jej się coś otwiera.
(…)
Że jemu coś się pręży,
A jej coś wilgotnieje?
Zabić kota:
Kota schwytaliśmy w kącie śmietnika
Łeb mu wcisnąłem w mokrą grudę żwiru
Dziesięcioletni mój przyjaciel Świrus
Wstrzymując oddech – użył scyzoryka.
Jak widzimy, tematy podejmowane przez autora nadal sa aktualne, a każdy znajdzie coś dla siebie. Bard pisał również o swych rodakach:
Jak nie patrzeć – jestem Polak:
Wolny duch i wolna wola;
Berlin, Paryż czy Mediolan
Nie sięgają mi do kolan.
I am Polish! Ich bin Pole!
Spełnię swą dziejową rolę, tak, czy siak!
Byle jak! Byle jak!
Byle przeszkód było brak!
Byle chęć się pojawiła
I się jeszcze opłaciła!
Tak, czy siak…
Wot Poliak!…
Inspiracje
Bogami młodości Kaczmarskiego, którzy przyczynili się do ukształtowania jego twórczości, byli między innymi Włodzimierz Wysocki – aktor, pieśniarz, poeta rosyjski, narkoman i alkoholik, oraz Bob Dylan – amerykański piosenkarz, kompozytor, pisarz i poeta pochodzenia żydowskiego, który nie bał się występować przed publicznością nawet pod silnym wpływem marihuany. Ze względu na szczególne miejsce jakie zajmowali wspomniani artyści w świadomości Kaczmarskiego, napisał on kolejno Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego oraz Epitafium dla Boba Dylana. To dla Włodzimierza Wysockiego zostało napisane tak, jak nakazuje specyfika gatunku utworu, którym jest epitafium, czyli już po śmierci Rosjanina. Natomiast epitafium Dylana napisał jeszcze za jego życia. Jacek fakt ten zwykł podkreślać przed wykonaniem piosenki mówiąc o Dylanie Bogu dzięki jeszcze żyje. Ostateczne Bob Dylan przeżył dotąd Jacka Kaczmarskiego ponad dekadę. Prawdopodobnie owi bogowie mieli wpływ nie tylko na twórczość Jacka Kaczmarskiego.
Przypisy
- ↑ http://www.polonica.net/Lista_zydow_w_zniewalanej_Polsce.htm
- ↑ „Basiu, chciałbym odbyć z tobą najpiękniejszy akt w naturze… akt płciowy
- ↑ pozostałe dobre i bardzo dobre
- ↑ Tzn. oni trochę później się rozeszli, ale i tak artykuł nie wymienia dat, więc może być już teraz o tym wspomniane.