Stal Rzeszów
Stal Rzeszów – klub prawie wielosekcyjny, znajdujący się w Rzeszowie, pomiędzy stacją Shella a brudnym Wisłokiem. Największe perełki klubu to tułająca się po I lidze drużyna piłkarska, 3 60-letnich zapaśników oraz realnie nieistniejąca drużyna żużlowa.
Osiągnięcia
Sukcesy sekcji piłkarskiej, to spadek w sezonie 2007/2008 z III ligi do III ligi w sezonie 2008/2009. Żadnemu innemu klubowi w Polsce nie udało się tego dokonać. W kolejnym sezonie Stal odniosła wielki sukces awansując do II ligi czyli III klasy rozgrywkowej. Kapitanem tej mistrzowskiej drużyny jest Pan Kloc, facet po 50, ma 40 lat (nikt nie opluwa proporczyków z taką klasą jak on).
Po zakończeniu sezonu 2013/2014 niewiele zabrakło, aby Stal spadła z ligi II do ligi I. Byłoby to wydarzenie bez precedensu, ale na jej nieszczęście PZPN zablokował kupno/przeniesienie Floty do sąsiedniego Rzeszowa i Stal pozostała zwykłym przeciętnym polskim klubem z prowincji spadając zwyczajnie do III ligi.
W 2008 roku potęga rzeszowskiego żużla solidarnie spadła do niższej ligi razem ze swoim rywalem zza miedzy – Unią Tarnów. Do rekordów Ginesa przeszedł fakt wygrania jedynie 3 meczów na własnym stadionie.
Władze klubu
Najważniejszą postacią w zarządzie jest Pan Władysław Prygoń. W lutym 2009 roku sprzedał on ostatnie 40% udziałów klubu firmie Hadykówka. Podczas imprez na własnym stadionie sączy piwo przez słomkę.
Najjaśniejszą gwiazdą w zarządzie swego czasu był wiceprezes sekcji footbalowej Jan Lech. Człowiek nieugięty i nieustraszony. Specjalista od sparingów z FC Barcelona. Z dniem 15 stycznia 2010 przestał pełnić funkcję działacza nie przystając w ogóle na propozycję kandydowania do władz sekcji (zgłoszony jako 9, ostatni kandydat do 8 osobowego zarządu)
Stadion
Stal nie ma swojego. Gra na stadionie miejskim. Potężna XX wieczna ruina. Nie spełnia żadnych wymogów dla niepełnosprawnych. Jego symbolem są cztery ledwo stojące jupitery (osrane przez resoviaków), toalety pamiętające czasy lat czterdziestych, oraz długi jak lotnisko tor żużlowy.
- Pojemność: 11 547 (krzesełka w kolorze produktu reakcji ogórka kiszonego z mlekiem w środowisku żołądka)
- Oświetlenie: 500 luxów (murawy stadionu), 900 luxów (nowe oświetlenie toru)
Mecze po zmroku nie są rozgrywane z powodu słabego oświetlenia.
W trakcie meczów sponsorzy bardzo dbają o swoich potencjalnych klientów, zapewniając im soczyste kiełbaski oferowane przez firmę "Sokołów"! Również władze klubu opatentowały sposób sprzedawania słonecznika za 13 gr, 7up w przeterminowanej puszce oraz suchych bułeczek-sucharów drugiej świeżości, do zakupu których zachęca przed każdym meczem niezastąpiona ciocia Krysia, mająca z klubem dożywotni kontrakt.
Kibice i Hymn
Łysi napinacze z kilku osiedli Rzeszowa, wyżywający się na kolegach trenujących lub kibicujących Resovii. Kibice Resovii zawdzięczają im również niezłą kondycję, ponieważ gdy tylko ich widzą uciekają chowając się po różnych melinach na Sportowej. Anonimowi frustraci – nazwa grupy kibiców Stali Rzeszów, która została założona przez byłą prezes sekcji żużlowej, Martę Półtorak. Jak przystało na porządnych frustratów, plują w twarz byłej pani prezes, sponsorom klubu oraz samym sobie.
Hymn Stali Rzeszów został skomponowany po kilku piwach i wódce z lodem przez rzeszowski zespół rockowy Monstrum. Niestety w 2008 roku został on zastąpiony przez utwór śpiewany przez dzieci z Tarnowa na cześć Marmy Polskie Folije.
Kadra
Kadra piłkarskiej Stali Rzeszów składa się z wielu samograjków na czele z Mateuszem Jędryasem, wybitnym napastnikiem niestrzelającym goli z odległości pół metra. Wsród godnych wspomnienia zawodników znajduje się również Łukasz Szczoczarz – gość, który sławi się tym, że podczas treningu noworocznego pewnego klubu z Krakowa był najmniej pijany i strzelił pierwszą bramkę.
Kadra żużlowej spółki Marma-Hadykówka w z.o.o:
- Hans Andersen – typowy kasiarz z Danii. Lubi często zmieniać kluby.
- Greg Hancock – stary wyga, od niedawna znowu mistrz świata. Żużlowy Noriaki Kasai. Być może Wielki Przedwieczny.
- Mirosław Jabłoński – tak naprawdę to Łysy z Brazzers.
- Peter Kildemand – duński "Spiderman". Radził sobie nieźle, lecz Częstochowa wciąż zalega mu z kasą za ubiegły sezon.
- Dawid Lampart – zapowiadał się dobrze, jednak został przeciętniakiem. Pewnie już by skończył karierę, gdyby nie pomoc Stalówki.
- Kenni Larsen – całkiem dobry Duńczyk, chociaż miał być przeciętniakiem.
- Peter Ljung – koleś całkiem dobrze sobie radzi, chociaż i tak co roku zmienia kluby.
- Łukasz Sówka – największy lanser na torach żużlowych.
- Artur Czaja – przyszedł do Rzeszowa tak naprawdę po to, by móc zarobić hajs na czas.
Stara gwardia
Do osiągnięć starej kadry piłkarskiej można dopisać tylko rozwalenie kolana koledze z drużyny podczas jazdy po pijaku przez wybitnego napastnika Karola Wójcika. Żużlowcy mają jednak okazalsze osiągnięcia. Do najbardziej efektownych można zaliczyć glebę Bohumila Bhrela na prostej startowej podczas gdy jechał prowadząc na jednym kole. Inne osiągnięcia mistrzów z Rzeszowa ograniczają się do spraw finansowych. Przykład:
- Karol Baran (w tym miejscu trzeba zauważyć jakże inteligentne nazwisko) – pokłócił się z panią prezes o 10… dolarów. Ta suma okazała się wystarczającym powodem by podać klub do sądu. O mały włosy sędzia by się nie pomylił i rozwiązał klub, jednakże sponsor żółwiowy Greinplast zapłacił. Do dziś kibice tracą kasę na bilety.
- Rune Holta – przez błąd prezydenta jedyny na świecie Norwego-Polak, pokłócił się w połowie sezonu z trenerem o 2 złote i odszedł.