Poradnik:Jak chodzić po Tatrach: Różnice pomiędzy wersjami
Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Ostrzyciel (dyskusja • edycje) M (cytat tu nie pasuje) |
|||
Linia 27: | Linia 27: | ||
* [[Poradnik:Jak chodzić po Karkonoszach|Jak chodzić po Karkonoszach]] |
* [[Poradnik:Jak chodzić po Karkonoszach|Jak chodzić po Karkonoszach]] |
||
{{Medal}} |
|||
{{Przypisy}} |
{{Przypisy}} |
||
[[Kategoria:Poradniki – turystyka]] |
[[Kategoria:Poradniki – turystyka]] |
Wersja z 18:52, 11 sie 2018
Zależy od tego, ile masz lat i jakie jest twoje doświadczenie. Tatry może nie są jakimiś szczególnie wielkimi górami, ale atrakcji nie zabraknie dla nikogo, od osesków po bezzębnych starców. W końcu nie bez przyczyny jeździ tam cała Polska. A ewentualne niedostatki odbijesz sobie w przyszłym roku w Himalajach. Warto jednak pamiętać, że nie wszystko jest dla wszystkich, z urlopu możesz wrócić zarówno wynudzony jak mops, jak też i nogami do przodu, warto więc skorzystać z kilku porad, konsultowanych przed budką z piwem na samych Krupówkach.
Jeśli masz…
- 0 – 10 lat – wyżej Nosala nie podskoczysz. Na Giewont nie ma się co pchać, bo rozdepczą, na Morskie Oko też, bo nie wystarczy ci kieszonkowego nawet na butelkę oranżady. Rysy odpadają, bo twoja ulubiona komórka może spaść ci w przepaść, albo podgrandzi ją świstak[1]. Dolina Chochołowska też nie, bo przecież przyjechałeś w góry, a nie obcyndalać się po dolinach. Możesz ewentualnie przejść się ceprostradą (to ta droga w okolicy Morskiego Oka, którą łazi pół Polski, bo jest płaska, a później można się pochwalić, że było się w górach), ale nie ma tam ani kiosków z gumą do żucia, ani trasy na deskorolkę, więc nic nie zyskasz. A jeśli jakiś szczyl, oczywiście młodszy, pochwali się, że był z ojcem na Wołowcu, to po prostu strzel mu w dziób. W d… był, g… widział.
- 11 – 18 lat – czyli zaliczasz się do młodszej młodzieży. Możesz wybrać się na hale i podglądać kozice zza kosodrzewiny – całkiem niezły peep show. Jak starsi odpalili nieco grosza, możesz powałęsać się po Krupówkach i zrobić sobie zdjęcie z niedźwiedziem (niestety, nie prawdziwym), żeby się pochwalić przed kumplami na Facebooku. Jeśli jednak jesteś na tyle uparty, by wyjść w wyższe góry i zaimponować poznanej w pensjonacie lasce, koniecznie idź na Zawrat[2], obowiązkowo od Stawów Gąsienicowych. Laseczka będzie wniebowzięta[3], a tobie odejdzie ochota na wysokie góry, bo wymiękniesz nad pierwszą przepaścią. Na wszelki wypadek zabierz ze sobą pampersy. I mamy dla ciebie jeszcze jedną dobrą wiadomość – w Tatrach jest niezły zasięg telefonów komórkowych. Zamiast łazić bez sensu można usiąść pod jakąś skałą i męczyć tableta. Później w schronisku będziesz mógł bajerować, że wszedłeś na Mięgusza, rzecz jasna direttissimą[4] i zszedłeś w ostatniej chwili przed zachodem słońca. W ostateczności pozostały Czerwone Wierchy, ale jesteś przecież antykomunistą i nosisz koszulkę ze rdzennie polskim przesłaniem Red is bad.
- 19 – 40 lat – czyli jesteś starszą młodzieżą w sile wieku. Nic tylko przenosić góry! Nie, to zdecydowanie zły pomysł, zostaw je w spokoju, i tak inni zrobią to za ciebie, więc po co się wysilać?. A dokąd się udać, żeby innym oko zbielało? Tylko Orla Perć! Rysy są stanowczo przereklamowane i jest tam za mało wypadków. Na Orlej Perci zginęło już 120 osób i koniecznie to podkreślaj, kiedy będziesz opowiadał o swym urlopie w Tatrach (oczywiście jeśli z niego wrócisz). Dodatkowo, jeśli jesteś zawałowcem, koniecznie musisz zaliczyć krok nad przepaścią na Granatach – znakomita okazja do pozbycia się kłopotów kardiologicznych raz na zawsze. Jeśli zaś masz lęk wysokości, wyleczysz go na drabince nad Kozią Przełęczą. Na zawsze. Na Kozim Szczycie uodpornisz się na schody w twoim wieżowcu i już nigdy nie będą ci się wydawać
upierdliwemęczące i nudne. Aha, i koniecznie weź ze sobą papierosy, bo serducho lubi warunki ekstremalne. Do zobaczenia na Krzyżnem![5]
- 41 – 60 lat – jesteś w wieku dojrzałym. Łażenie po górach to dla młodych, ty się już nałaziłeś, byłeś w końcu kiedyś na Ślęży, więc należą ci się luksusy. Wjedź więc na Morskie oko fasiągiem, czyli tym śmiesznym wozem, które ciągną znarowione, wiecznie buntujące się konie. Koń jest od tego, by pracował (przecież niebezpodstawnie mówi się, że ktoś haruje jak koń) i woził twoje sadło. To nic, że będą cię mijać dzieci na wózkach inwalidzkich i panie na zasłużonej emeryturze, są głupi to niech łażą. Na Morszczaku koniecznie musisz piernąć się w kosodrzewinie z piwem kupionym w schronisku za pół twojej wypłaty. Należy się, jak nagroda Beacie Szydło. Jeśli zaś lubisz emocje i nie boisz się zawału, stań w kolejce po bilet na Kasprowy. I tak go nie dostaniesz (może następnego dnia), ale wrażeń będziesz miał za wszystkie czasy. A przecież przyjechałeś tu przeżyć coś ciekawego, prawda?
- 61 i wyżej – tylko Gubałówka! Wchodzić nie trzeba, można wjechać kolejką linową, szczyt luksusu. Na samym szczycie możesz kupić balonika wnukowi bądź snickersa dla siebie (jeśli jeszcze masz zęby) i pooglądać sobie stoiska z badziewiem i tym, co nie sprzedało się na plaży w Mielnie. Niestety, nie na wszystko wystarczy ci emerytury. Aha, i schodzisz pieszo, bo się spłukałeś do końca roku. To kosztuje tylko 4 złote, bo jakiś góral uznał, że łąka jest jego i kasuje dutki. Ale nie przejmuj się, jest i tak taniej niż dziwki na Krupówkach, no i AIDS-a raczej nie złapiesz. Jak już ci się znudzi, możesz pochodzić sobie po Dolinie Kościeliskiej lub Chochołowskiej by
podeptaćpooglądać kwitnące krokusy, do których koniecznie musisz podjechać taksówką. Innych wydatków już nie będzie.
Jeśli góry znasz…
- z widzenia, np. widziałeś w telewizji albo na zdjęciu w podręczniku geografii, odpuść sobie Tatry w ogóle. Na prostych trasach jest tłok jak na Marszałkowskiej, a na trudnych nie dasz sobie rady, bo można skręcić nogę albo spaść w przepaść. Tak tak, to nie są żarty, tu naprawdę bywają wypadki mrożące krew w żyłach, a śmierć czai się nawet w krwiożerczej kosodrzewinie. Pójdź na stację w Zakopanem, wsiądź w pociąg do Jeleniej Góry i jedź zaliczać Karkonosze. Tłok też jest, ale przynajmniej góry są o wiele bardziej bezpieczne. No i możesz wpaść do Czech na piwo, co w Tatrach nie jest możliwe. Zaś słowackie piwo szczerze i z całego serca odradzamy.
- trochę, bo w podstawówce zaciągnęli cię na Ślężę lub Turbacz – masz jakąś legitymację (nieważne, że podrobioną), żeby chodzić po górach. Nosal zdecydowanie leży w twoim zasięgu. Jeśli poobijałeś się już we wrocławskich czy warszawskich tramwajach, a ponadto umiesz wstawać o czwartej rano, możesz przejechać się kolejką na Kasprowy Wierch. Tylko na Kasprowym nie skręcaj w prawo, bo się władujesz w Świnicę i dupa zimna, a w najlepszym przypadku mocno poobijana. Przecież nie jesteś samobójcą, no nie? A jak już na nic innego nie masz ochoty, możesz pochodzić sobie Ścieżką nad reglami. Co prawda nudne to jak cholera, mało widać, ale przecież trenujesz przed Rysami. Jak już tam wejdziesz (koniecznie od słowackiej strony, bo łatwiej), to się napatrzysz.
- dobrze, bo mieszkasz na dziesiątym piętrze, a ktoś zajał windę, a dodatkowo kiedyś rodzice wciągnęli cię na Śnieżkę, możesz się przejść na Rysy[6]. Możesz wziąć ze sobą czekan, będzie czym przywalić, jak spotkasz swojego nielubianego szefa. Co prawda na Rysy włażą tłumy, ale we mgle i nad przepaścią nie takie rzeczy się działy. Tylko pamiętaj, ja do niczego nie namawiałem! Jeśli jesteś erotomanem, tym bardziej to trasa dla ciebie, zawsze możesz udzielić
pomacypomocy jakiejś Grażynie, której złamała się szpilka albo przestraszyły ją kopulujące kozice[7]. Okazji na udany podryw jest zatrzęsienie. Inną alternatywą jest wejście na Przełęcz pod Chłopkiem przez Kazalnicę, ale trzeba się zdrowo namęczyć, TPN oszczędzał na łańcuchach i nie ma żadnego schroniska po drodze, więc piwo trzeba targać na plecach. Jaki sens?
- jesteś urodzonym góralem albo turystą z Nepalu – nic tu po tobie. Niby najtrudniejsza Orla Perć będzie cię tylko wkuć, bo zatłoczona i prawie płaska. Yeti też nie znajdziesz, najwyżej pijanego Janusza, który wyskoczy z półlitrówką z kosodrzewiny. Giewont? Przecież wyższy był pagórek na twojej drodze do szkoły… Możesz najwyżej wybrać się na Gerlach, ale wymaga to opłacenia przewodnika, który umie mniej niż Ty.
Zobacz też
Przypisy
- ↑ I później zawinie ją w sreberka
- ↑ To jest przełęcz, co nie znaczy, że tam jest nisko!
- ↑ Nawet będzie się zastanawiała nad ślubem, bo uwielbia twardzieli
- ↑ To taka droga na skróty
- ↑ Koniec Orlej Perci, co nie znaczy, że koniec trudności…
- ↑ Pamiętaj, że po słowackiej stronie są wyższe!
- ↑ A co, im też się należy!