Bitwa pod Mohaczem
Bitwa pod Mohaczem (węg. Kurva! Vesztettünk! Megint!) – ogół przypadkowych działań mających na celu przegranie przez Węgry wojny z Imperium Osmańskim, częściową likwidację armii i upadek królestwa. Zakończone sukcesem 29 sierpnia 1526 roku za sprawą Sulejmana Wspaniałego i jego janczarów. Od prawie 500 lat powód nieustannego narzekania i kompleksu Węgrów, którzy do dzisiaj dostają mocnej zgagi na widok kawy po turecku. Kolejny dowód na to, że historia tego państwa została zbudowana na przegranych, a po poznaniu dziejów własnej ojczyzny można się nabawić depresji.
Przedsmak, czyli król Dobrze rozwala kraj[edytuj • edytuj kod]
Władysław II Dobrze otrzymał swój przydomek nie nadaremno. Ten słowiański król Czech i, od 1490 roku także Węgier, miał w zwyczaju odpowiadać potwierdzająco na wszelkie prośby szlachty madziarskiej. Było to niezwykle miłe z jego strony i zbierało poparcie arystokracji, która nawet nie musiała sięgać po motywacyjny sztylet, co działo się w przypadku większości poprzednich władców. Historia pokazywała niejednokrotnie, że największym wrogiem dla Węgra jest drugi Węgier i w ten też sposób zapisało się w kronikach panowanie Władysława. Elitarna Mroczna Armia[1] Macieja Korwina została rozwiązana pod naporem szlachty, a największe rody magnackie z troską przykładały butelkę ciepłego mleka do ust króla.
Kiedy polityka wewnętrzna wydawała się kompletnie rozjebana, wybuchło powstanie chłopskie pod dowództwem Grzegorza Dózsy. Jego skutkiem było doszczętne dokopanie staremu królowi. Dózsa, po stłumieniu powstania, zapłacił srogo za swoje ambitne przedsięwzięcie i został ukoronowany oraz posadzony na tronie – należy wspomnieć, że zarówno tron jak i insygnia królewskie były rozgrzane do czerwoności. Kiedy tylko Grzesiek został zjedzony przez swoich wygłodniałych towarzyszy, a zwłoki buntowników przyozdabiały węgierskie drogi, szlachta spojrzała ponownie w mętne lustro narodu i stwierdziła, że nie jest już tak dobrze. W 1521 Turkowie zdobyli Nándorfehérvár, czyli dzisiejszy Belgrad, a to oznaczało, że poganie zbliżają się do krocza Węgier. Dodatkowo wszystkie państwa wokół zaczęły nagle utrzymywać dobre stosunki z Imperium Osmańskim. W niczym nie pomagała szalejąca reformacja. Lepiej być nie mogło – mamrotał do lustra nowy król, Ludwik II.
Podsumowując; system społeczny Węgier legł w gruzach. Rozwiązano elitarną i doświadczoną formację wojskową, a Sulejman Wspaniały wskazywał swoimi delikatnymi łapencjami drogę Madziarom do tureckich więzień oraz haremów. W kwietniu Turcy wyruszyli spod Konstantynopola, by zjeść tego langosza, zwanego Węgrami. Nie zależało im na tym kraju błotem i winem płynącym, ale raczej na ostatecznym pozbyciu się potęgi Habsburskiej, czemu mocno kibicowała łobuzerska Francja, która jak zwykle zabezpieczała tyły.
Czas na łomot[edytuj • edytuj kod]
Nadchodził sierpień. Z Siedmiogrodu, krainy wampirów i strzyg nadchodzi armia Zapolyi, z Chorwacji niewielkie siły pana Frankopana. Ostatecznie przez rzeki Drawę i Sawę przechodzi ok. 30 tysięcy żołnierzy z czeskimi i polskimi rycerzami włącznie. To nie jest największa liczba, na jaką Paprykożercy mogli sobie pozwolić. Armia Sulejmana to ok. 50 tysięcy, więc mają przewagę, ale są zmęczeni, podczas gdy Węgrzy działają na własnych ziemiach. Zapowiada się nieźle. Wszyscy w dobrych humorach, otwierają stragany z balonikami i ciastkami.
Ale, ale… zaraz! Turcy przeprawiają się bagniste tereny, są łatwym celem, a król Ludwik… każe tylko patrzeć! Tak nie wolno! Co z tego, że atak byłby nie po dżentelmeńsku. Istenem! Pójdziecie do haremów!
Za pole bitwy wybrano płaskie połacie ziemi. Armia węgierska była oparta na przestarzałym wyposażeniu sprzedawanym przez Francję i Kastylię na wschód, ponadto opierali się na zasadzie stare, ale jare! Jeśli przeciwko nim postawimy nowoczesną armię Sulejmana, sytuacja dla Węgrów staje się trochę trudniejsza. Starcie rozpoczęło się mniej więcej w południe, a do podwieczorka… było już zakończone.
Pierwszego sukcesu węgierskiej kawalerii nie udało się przekuć w sukces. Dobili się już niemalże do naszego pedusio-Sulejmana. Wywołanie zamieszania w armii Sulejmana, zapobiegło wprowadzenie kolejnych żołnierzy z rezerw. Do akcji wkroczyli tureccy Janczarzy, których można porównać jedynie do średniowiecznych bohaterów rodem z Marvela. Szybko odbili ciosy węgierskie i równie prędko przejęli inicjatywę, dziurawiąc biednych rycerzy jak sito. Od tego momentu Węgrom pozostały dwie godziny na odmówienie paciorka. Część wojska uciekła, a ta, która bohatersko pozostała, wpadła w ognistą pułapkę Turków[2]. Król Ludwik zabawiał się jeszcze na placu boju, ale w trakcie ucieczki spadł z konia i frajersko utonął w rzece Csele.
W samej walce zginęło ok. 15 tysięcy rycerzy węgierskich, polskich, chorwackich i czeskich. Jeńców ścięto, żeby nie było im smutno.
Po bitwie[edytuj • edytuj kod]
Mohacz był prawdopodobnie największą bitwą w historii Węgier i przy tym przegraną. Skutki odczuli Węgrzy już kilka dni później, kiedy Sulejman rozpoczął procesję pod Budę pustosząc co się dało, a potem powrócił na Bałkany łupiąc po raz drugi. Szybko zawiodła komunikacja między szlachtą, którzy w ciągu kilku miesięcy wybrali dwóch królów – Jana Zapolyię oraz Habsburga. Węgry rozpadły się na trzy części, z których tylko Siedmiogród był mniej więcej autonomiczny[3].
1526 rok uznaje się za koniec Imperium Węgier, które utraciły niezależność praktycznie do 1919 roku. Przez ten czas państwo było traktowane jako pusty ugór. Na miejsce uciekających mieszkańców, przychodzili osadnicy serbscy, którzy wprawdzie też dostawali od Osmanów w mordę, ale już się przyzwyczaili. Po wyparciu Turków w 1684 roku, sytuacja wcale się nie zmieniła, bo na miejsce dzikich pogan przybyli Habsburgowie, a oni nigdy nie lubili się cackać z Madziarami. W każdym razie Węgry przez ten czas (do mniej więcej XIX wieku) nie dokonały nic znaczącego, dlatego każdego historyka dziwi, że dzisiaj nie porozumiewają się między sobą pohukiwaniem i uderzaniem kośćmi w bębenki.
W świadomości Węgrów była to największa porażka i często płakali w pierzynę podczas przypominania sobie o niej. Oczywiście dopóki nie nadszedł rok 1920 i traktat w Trianon, kiedy to powiedzieli do widzenia swoim najcenniejszym prowincjom (Słowacji, Chorwacji, Wojwodinie i Transylwanii ze skrawkami), a wtedy płakali jeszcze głośniej i rozpoczęli procedurę samobójczego rzucania się z budapeszteńskich mostów niczym lemingi. Tymczasem zamiast Serbów przybywali do nich Romowie. Aby zrozumieć obraz klęski, wyobraźmy sobie Polskę bez Szczecina, Gdańska, Białegostoku[4] Wrocławia, Poznania i Lwowa, którego i tak nie mamy. Jeszcze nikt naszym Bratankom nie powiedział, żeby rzucili smutki w pizdu, ale kto znałby ich język?
Zobacz też[edytuj • edytuj kod]
Przypisy
- ↑ Fekete Sereg było czymś na miarę średniowiecznego specnazu
- ↑ Ironią jest, że ten manewr Turkowie poznali od… Węgrów, a konkretnie genialnego stratega, jakim był Jan Hunyadi, który zasłynął od kopania zniewieściałych tyłków tureckich
- ↑ Chociaż do pewnego momentu, Imperium Osmańskie zawsze wachlowało im tam lewą pachwiną
- ↑ W sumie nikt by nie płakał