Nonźródła:Waran z Komodo
Widzieliście kiedyś warana z Komodo? Urocze stworzonko, zupełnie podobne do tych kameleonów czy legwanów, które niektórzy trzymają w domu i przy swoich ślimaczych ruchach są zupełnie niegroźne. Zresztą pic rel – słodki pyszczek, jak u Tabalugi, śmieszny wężowy jęzorek i łapcie też takie sympatyczne.
Prawda?
Cóż, słodko wyglądają jedynie na zdjęciach. Na filmach bowiem widać całą prawdę o tych kreaturach, co to najpewniej przez przypadek wylazły z piekieł: łażą pokracznie (a czego się niby spodziewaliście po przerośniętym jaszczurze?) i ślinią się jak student pod monopolowym. Uderzenie jego ogona można porównać do wylądowania na szybie rozpędzonego auta, zaś te urocze pazurki służą do wyszarpywania bebechów swoim ofiarom. Czym się żywią? Dużymi ssakami – od niechcenia im się zdarza rozpierdolić ryj jeleniowi, a dziką świnię wpierdalają na raz, nie tracąc nawet czasu na odgryzanie kawałków. Nie gardzą zupełnie niczym – chyba, że kąsek jest tak mały, że nie warto nawet się nim przejmować.
Teraz powiem coś nieintuicyjnego: jeśli spotkasz tego skurwiela w dziczy, to nie należy uciekać, o nie. Należy SPIERDALAĆ. Nawet nie próbuj z nim walczyć – każdą cześć jego ciała traktuj jak broń. Ach, chcesz ogłuszyć go tym grubym kijem? On go połamie i użyje jako wykałaczki, kiedy już cię wtranżoli. Myślisz o wspięciu się na drzewo? Ten po prostu stanie na tylnych łapach i ściągnie cię z powrotem, ewentualnie wejdzie tam za tobą – wyobraź sobie 3-metrową wiewiórkę z łuskami zamiast futerka, która zapitala za tobą po drzewie. Pobliska rzeka? Nawet nie żartuj. Tak więc należy spierdalać, i to co sił w nogach – te pozornie ociężałe gnoje w sprincie osiągają do 20 km/h. To niemało, ale wciąż daje szanse.
Ewentualnie możesz coś porzucić, na przykład plecak lub ubranie – te mendy mają tak dobry węch, że padlinę wyczuwają z kilku kilometrów, więc jest szansa, że się dadzą nabrać i sprezentowany w ten sposób przedmiot ze względu na zapach uznają za kąsek. Ale podkreślam, rzuć i uciekaj, a nie wkładaj mu prosto do paszczy, bo jeszcze ten skurwiel upierdoli ci rękę. Przy czym utrata ręki w tej sytuacji to i tak nie najgorsze, co cię czeka.
Wspominałem, że warany się potwornie ślinią? Widzicie, ugryzienie warana to wyrok śmierci, a to za sprawą bakterii, które im się namnażają w pyskach od wpierdalania padliny. Tym cwaniakom się nawet nie chciało wykształcać gruczołów jadowych, tylko wysłużyły się bakteriami. I nawet jeśli danie główne im spierdoli po jednym kęsie, to i tak padnie gdzieś w okolicy od zakażenia i niewydolności ogólnoustrojowej, a ten łuskaty pomiot szatana go odszuka dzięki wspomnianemu już węchowi.
Tak, nakręcili kiedyś w MythBusters odcinek, w którym wykazali, iż człowiek ma więcej bakterii w ustach, niż waran. Oczywiście, kurwa, że ma więcej i nie mówcie mi, że to jest jakkolwiek zaskakujące. Przecież człowiek codziennie myje zęby i wymiana flory bakteryjnej następuje tak często, że tam nawet nie ma jak do selekcji naturalnej dojść. A u warana w mordzie siedzą takie skurwysyny, że inne bakterie ze strachu spierdalają, bo się boją dostać wpierdol od lokalnych prątków.
Warany nie mają w ogóle wrogów naturalnych, odkąd umarł ostatni wiedźmin. Jedyne, co może się takiemu waranowi przydarzyć, to bycie zjedzonym przez swojaka przed dorośnięciem. Tak, te pojeby kierują się tylko jedną zasadą podczas wyboru pokarmu: byleby składało się z mięsa. W związku z tym nie gardzą nawet przygodnym kanibalizmem i, gdy nie ma czym napchać śmierdzącego ryja, wtrząchają najsłabszych ze swojego otoczenia.
Całe szczęście, że te skurwole mieszkają tylko na kilku wyspach na terenie Indonezji, bo jak mało kto rozumieją prawo dżungli. A jeśli ktoś jeszcze raz powie, że to niby lew jest królem zwierząt, to weźcie go czymś pierdolnijcie i opowiedzcie mu o tych zaplutych paskudach.