Rabacja galicyjska
Rabacja galicyjska (zwana czasem również dumnie rzezią galicyjską) – największe w ówczesnej Europie polowanie, które odbyło się na terenie zaboru austriackiego w 1846. Było ono innowacyjne, gdyż pierwszy raz w charakterze zwierzyny łownej wystąpiła miejscowa szlachta, a jako myśliwi wystąpili biedni i zawszeni galicyjscy chłopi.
Przed imprezą[edytuj • edytuj kod]
W zaborze austriackim ludzie mieli ciężkie życie – brakowało pieniędzy na wszystko, zamiast czarnoziemów były nieurodzajne gołe kamienie, a mimo to rządzący zdzierali każdy grosz z podartej chłopskiej sukmany. Na dodatek mieszkańcy Galicji kompromitowali się podczas rozmowy z Polakami z innych zaborów, mówiąc „na pole” zamiast „na dwór”. Wszystkie te czynniki doprowadziły do dużego niezadowolenia wśród mieszkańców wsi, które musiało zostać rozładowane, a każdy wie, że najłatwiej to osiągnąć poprzez przemoc.
W dodatku grupa szlachciców planowała wszczęcie powstania w Galicji, którego celem miałoby być utworzenie niepodległej Polski ze stolicą w Bobrownikach Wielkich[1] koło Tarnowa. Spisek był tajny, dlatego słyszał o nim każdy, nawet głusi, co jest niebywałym osiągnięciem austriackiej medycyny.
Czynnikiem decydującym był wzrost ceny ludzkiego mięsa na rynku, które było w tamtych czasach rarytasem cenionym i chwalonym przez smakoszy zamieszkujących Nową Gwineę. Stawiający na eksport cesarz austriacki postanowił wykorzystać wszystkie te czynniki i rozkazał otworzyć skupy szlachciców, którzy mieli delikatne mięso, mnożyli się jak króliki i nie posiadali wymiarów ochronnych. Zapowiedział także wielkie polowanie, które miało odbyć się 19 lutego.
Przebieg[edytuj • edytuj kod]
Tego dnia nadworny myśliwy zadął w trąbkę ze zwiniętej „Chwili dla Ciebie”, dając tym samym sygnał do rozpoczęcia polowania. Najpierw chłopi postanowili odwiedzić siedliska naturalne szlachciców – dwory, które zadziwiały myśliwych swoim pięknem i dostojnością, obcej typowej zwierzynie łownej. Plan polujących powiódł się, schwytano wiele sztuk, niektóre posiadały nawet misterne poroża, odrąbywane razem z głową przy samej przysłowiowej dupie. Inni musieli – niestety – zadowolić się drogimi drobiazgami będącymi w siedliskach, pozwalające przypuszczać, że szlachcice, podobnie jak sroki, kradną ludziom błyszczące cacka i odlatują z nimi do gniazda.
Już po paru godzinach polowania widać było jego dobroczynny wpływ na wiedzę zoologiczną chłopów i pojemność sakiewek należących do austriackich urzędników. Łowy były jednak dużo trudniejsze – zwierzyna często uciekała do lasów, gdzie z powodu małej ilości zastawionych sideł była trudna do schwytania. Mimo to chłopi, wraz z przywódcą, doświadczonym myśliwym, Jakubem Szelą, dostarczali do końca lutego ogromne ilości mięsa, przerabianego natychmiast na łatwiejsze w transporcie wędliny.
Jeden ze starostów wycenił szlachciców na:
- 5 florenów za żywego
- 8 florenów za pokaleczonego
- 10 za martwego.
Na nieszczęście, liczebność szlachty spadła do zbyt niskiego poziomu, przez co, na wniosek Greenpeace'u ziemianie zostali objęci ochroną gatunkową. Polowanie zostało przerwane, a Szelę przewieziono na Bukowinę, gdzie otworzył swoją własną wytwórnię konserw i żeli pod prysznic.
Bilans polowania[edytuj • edytuj kod]
- 3000 skróconych o głowę lub inną zbędną część ciała szlachciców.
- 0 zabitych Żydów[2].
- 30000 najedzonych chłopów/Nowogwinejczyków.
- 1 katująca licealistów książka.