Nonsensopedia:Artykuły na medal/Archiwum/2018: Różnice pomiędzy wersjami

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
M
Linia 4: Linia 4:
<br clear=all>
<br clear=all>
__FORCETOC__
__FORCETOC__

== [[Nonźródła:Pocztówka z Państwa Środka]] ==
[[Plik:Pałac Kultury rakieta.jpg|right|150px]]
<poem>Syrenka, którą Zdzichu uparł się mnie podwieźć pod [[Pałac Kultury i Nauki|Pałac Kultury]] stała malowniczo rozkraczona na środku śmierdzącej ulicy, której nazwa nie była warta zapamiętania. Kurwa, mogłem pojechać tramwajem. Ceną byłoby wdychanie przez pół godziny szlachetnego warszawskiego smrodu spod pach towarzyszów niedoli, ale przynajmniej bym już był na miejscu. Zostawiłem ubabranego smarem Zdzicha, wziąłem z bagażnika skrzynkę z narzędziami i poszedłem w kierunku placu Defilad. Trudno nie zauważyć tego cholerstwa, wielka jebana czerwona flaga wbita w serce Polski, Pałac Kultury i Nauki imienia Stalina. Na całe szczęście niedługo po budowie ktoś się opamiętał i usunął „imienia Stalina” z nazwy. Było chłodne listopadowe popołudnie, doprawdy romantyczny moment na randkę z arcydziełem architektury socrealistycznej.

– Panie, czekaj pan!
Odwróciłem się. Jakiś pajac w zielonej kamizelce i żółtej koszuli biegł za mną. Jakby się dłużej zastanowić to wyglądał bardziej na pomyleńca niż pajaca.
– Czego? – zapytałem grzecznie.
– Panie, słuchaj pan uważnie, mam dla pana… – pomyleniec rozejrzał się uważnie jakby szukał wzrokiem szpiegów wrogiego imperium. – Pan jest inżynier Kowalski, prawda?
– No, jestem. Co, zawaliło się coś? Skargi proszę kierować do Centralnego Kierownictwa Komitetu Budowniczych Zrzeszonej Młodej Warszawy – powiedziałem i wcisnąłem upierdliwcowi w rękę kartonik z adresem baru mlecznego we Wrocławiu.
– Nie, nie, nie! Słuchaj pan, tylko pan możesz to wszystko powstrzymać! To całe szaleństwo, chaos jaki się rozpęta! – krzyczał już niemalże, a ja śpieszyłem kroku w kierunku placu Defilad. Co za idiota. Skąd się tacy biorą?</poem>

Wersja z 11:53, 6 sty 2018

Artykuły na medal



Nonźródła:Pocztówka z Państwa Środka

Pałac Kultury rakieta.jpg

Syrenka, którą Zdzichu uparł się mnie podwieźć pod Pałac Kultury stała malowniczo rozkraczona na środku śmierdzącej ulicy, której nazwa nie była warta zapamiętania. Kurwa, mogłem pojechać tramwajem. Ceną byłoby wdychanie przez pół godziny szlachetnego warszawskiego smrodu spod pach towarzyszów niedoli, ale przynajmniej bym już był na miejscu. Zostawiłem ubabranego smarem Zdzicha, wziąłem z bagażnika skrzynkę z narzędziami i poszedłem w kierunku placu Defilad. Trudno nie zauważyć tego cholerstwa, wielka jebana czerwona flaga wbita w serce Polski, Pałac Kultury i Nauki imienia Stalina. Na całe szczęście niedługo po budowie ktoś się opamiętał i usunął „imienia Stalina” z nazwy. Było chłodne listopadowe popołudnie, doprawdy romantyczny moment na randkę z arcydziełem architektury socrealistycznej.

– Panie, czekaj pan!
Odwróciłem się. Jakiś pajac w zielonej kamizelce i żółtej koszuli biegł za mną. Jakby się dłużej zastanowić to wyglądał bardziej na pomyleńca niż pajaca.
– Czego? – zapytałem grzecznie.
– Panie, słuchaj pan uważnie, mam dla pana… – pomyleniec rozejrzał się uważnie jakby szukał wzrokiem szpiegów wrogiego imperium. – Pan jest inżynier Kowalski, prawda?
– No, jestem. Co, zawaliło się coś? Skargi proszę kierować do Centralnego Kierownictwa Komitetu Budowniczych Zrzeszonej Młodej Warszawy – powiedziałem i wcisnąłem upierdliwcowi w rękę kartonik z adresem baru mlecznego we Wrocławiu.
– Nie, nie, nie! Słuchaj pan, tylko pan możesz to wszystko powstrzymać! To całe szaleństwo, chaos jaki się rozpęta! – krzyczał już niemalże, a ja śpieszyłem kroku w kierunku placu Defilad. Co za idiota. Skąd się tacy biorą?