Black Metal Inner Circle
Ten artykuł powstał przy współudziale Szatanaaa! Jeżeli chcesz go rozbudować – pamiętaj, kto po nim wcześniej stąpał! |
Black Metal Inner Circle (po polsku to będzie coś w stylu Wewnętrzny krąg czarnego metalu) – organizacja, która była tak tajemnicza, że stanowiła coś na skraju sekty, mafii i loży masońskiej. Miała nawet stworzyć własną subkulturę. Nikt nie wie kiedy się zaczęło. Historia tego nurtu idealnie nadaje się na skandynawski kryminał.
Muzyka
- Główny artykuł: True norwegian black metal
Pewnie już się domyśliłeś czytelniku o jaką muzykę chodzi. Otóż z naszych ustaleń wynika, że BMIC miał niebagatelny wpływ na rozwój tego gatunku. Patrząc szerzej na całą norweską scenę wczesnego black metalu, możemy dostrzec kilka nowości, jak na przykład muzycy masowo zaczęli malować swoje twarze, prawdopodobnie po to, by nie rozpoznała ich policja. Jako, że w Norwegii jest zimno i ciemno, sami chcieli grać zimno i ciemno. Za bogaci nie byli, toteż nagrywali na dupiatym sprzęcie twierdząc, że to jest tró i kvlt. Ponadto okładki wykonywano bardzo oszczędnym sposobem, ale o tym niżej. Muzycznie ich inspiracje były bardzo szerokie, od punku i muzyki elektronicznej po metal, z naciskiem na dokonania Bathory i Venom.
Dead
Martwy, znaczy się. Zrzeszeni w kręgu normalni przecież nie byli, o czym może świadczyć chociażby pewien Szwed[1], który przybył do Norwegii swego czasu i dołączył jako wyjec do jednego z zespołów. Fascynował się śmiercią. Przed występem wąchał martwe ptaki i twierdził, że dodaje mu to natchnienia. Swoje ubrania zakopywał w ziemi, a potem zakładał je na koncerty. Miał za sobą kilka prób samobójczych, co bardzo spodobało się szefowi organizacji, który chętnie nakłaniał go do kontynuowania swoich pasji, bo jak twierdził, to dobrze wpływa na wizerunek zespołu. Ósmego kwietnia[2] 1991 roku coś głupiego strzeliło kolesiowi do głowy i rozrzucił swój mózg po pokoju. Dla pewności także podciął sobie żyły, cwaniak. Kiedy kolega go znalazł – nie, nie wezwał karetki ani policji! – od razu złapał za aparat fotograficzny i zrobił kilka zdjęć. Potem zadzwonił do innych znajomych i powiedział:
Dead zrobił coś naprawdę fajnego! Zabił się. Ale spokojnie, mam wszystko na zdjęciach. |
Ponadto z kawałków czaszki samobójcy zrobił naszyjnik i dzięki temu do dziś zmarły towarzyszy zespołowi. Euronymous nie pozwolił, by zrobione zdjęcia się zmarnowały, zostały więc wykorzystane jako okłada albumu. Dużo później, niejaki Grim[3] (grywał sobie tu i tam) też popełnił samobójstwo, ale to już nie było takie oryginalne, więc przeszło bez echa. Jemu nikt nie zrobił zdjęcia.
Helvete
Miejscem spotkań członków organizacji był sklep muzyczny Helvete (po norwesku Piekło). Mieścił się w Oslo przy ulicy Schweigaardsgate 56. Właścicielem był guru kręgu, niejaki Øystein Aarseth, znany także jako Euronymous. Zatrudniał swoich podwładnych kolegów w tym niezwykle mrocznym miejscu. Był to także jego dom. W piwnicy zaś czytywał sobie z kolegami Biblię Szatana autorstwa La Veya i dyskutował o niej z tatą. Tematy rozmów zawsze bywały mroczne, na przykład Varg Vikernes i Fenriz toczyli poważną dyskusję na temat płatków śniadaniowych.
Podpalenia kościołów
Kilkoro zrzeszonych i niezrzeszonych gości znalazło sobie w owym czasie hobby. Lubili bawić się zapałkami i tak jakoś wyszło, że kilka kościołów spłonęło. Wtedy hrabia Grishnackh zaczął wysuwać się na pozycję lidera. Spłonęło wtedy około dwudziestu kościołów, w tym nawet jeden w Szwecji. W popiół obrócił się także Fantoft stavkirke, którego szczątki posłużyły potem za okładkę albumu Aske (po norwesku Popioły). Żeby zachęcić fanów do podobnej akcji, do limitowanej edycji tegoż to krążka dołączono zapalniczkę. Z czasem kilku sekciarzy się wyłamało i zaczęło twierdzić, że takie podpalenia są głupie.
Zabójstwo Magne Andreassena
21 sierpnia 1992 roku, aryjski młodzieniec o ksywce „Faust”, otrzymał w lesie w pobliżu Lillehammer propozycję „kontaktu” i pójścia między drzewka. Faust przypadkiem miał przy sobie nóż, bo jak twierdził, „lepiej mieć nóż i go nie potrzebować, niż nie mieć i potrzebować”[4]. Andreassen nadział się 37 razy na nóż. No cóż, bywa. Faust, nie wiedząc co ma zrobić, zadzwonił do Grishnackha i Euronymousa. Ci zaoferowali mu pracę w Helvete i unikanie policji. Faust zyskał zaś spory szacunek wtajemniczonych za oczyszczenie świata z pedała geja.
Prasa
Varg nie był jednak zadowolony, że nikt nie wie, że to on podpala kościoły. Poszedł więc do najpopularniejszej w Norwegii gazety Bergens Tidende i przyznał się, że lubi czasem zapalić. Dziennikarz od razu zadzwonił na policję, czego chyba Varg nie wziął pod uwagę. Media nie cackały się w wymyślne tytuły i szybko napisały, że to sataniści. Tajemny krąg przestał być taki tajemny i wszyscy już wiedzieli, że black metal to czyste zło. Dzięki temu zespoły dostały niezłą reklamę i stały się znane na całym świecie, a dzieciaki wypisywały na murach świątyń „ten kościół spłonie pewnego dnia”. Varg stał się idolem nastolatków, co nieźle wkurzyło Euronymousa, który chciał pozostać wodzem.
Zabójstwo Øysteina Aarsetha
10 sierpnia 1993 roku, Euronymous zadzwonił do Varga, żeby ten przyjechał podpisać papiery. Varg jednak wiedział swoje: chcą go zabić. Dlatego, działając w samoobronie, Grishnackh zadał 23 ciosy nożem w plecy. Jest kilka teorii, o co mogło pójść:
- Chodziło o przywództwo nad kręgiem,
- Euronymous nie lubił płatków śniadaniowych,
- Euronymous był komuchem i gejem, więc musiał zginąć.
Wtedy też cała sprawa się rypła. Za kilka podpaleń i ledwo jedno zabójstwo, Varg Vikernes został skazany na dwadzieścia jeden lat pozbawienia wolności, co było najwyższą karą jaką znają norweskie sądy. Po drodze złapano też Fausta, który dostał czternaście lat, ale wyszedł po dziewięciu i czterech miesiącach. Wąskie grono czarnego metalu, wtedy już wcale nie takie wąskie, zostało rozwiązane, ale nie zniknęło wcale tak łatwo z kart kronik policyjnych.
Jakiś czas później światło dzienne ujrzał De Mysteriis Dom Sathanas, a na którym to Grishnackh i Euronymous grają razem i mówi się, że jest to jeden z nielicznych albumów, gdzie kat zagrał razem z ofiarą. Zapomina się jednak, że oni już wcześniej razem zagrali za sprawą gościnnego występu Euronymousa w Burzum. O przyjaźni między muzykami opowiada pozerski utwór Nargaroth pod wiele mówiącym tytułem The Day Burzum Killed Mayhem (po polsku Dzień, w którym Burzum zabił Mayhem).
Dark War
Dark War, czyli ciemna wojna, to dzisiaj mało znany epizod. Norwescy black metale bardzo zakumplowali się ze szwedzkimi death metalami. Przyjaźń była tak głęboka, że planowano nawet wycieczkę do Szwecji, by tam zaopiekować się dziećmi ulubionych muzyków. Ostatecznie skończyło się na spaleniu domu Christofera Johnssona z Therion przez fankę Burzum, która twierdziła, że namówił ją do tego sam Varg, po czym uznano ją za niepoczytalną. Swoje trzy grosze dorzucili też Finowie, którzy napisali z dedykacją utwór Kuolema Norjan kusipäille! (po fińsku Śmierć norweskim dupkom!).
Członkowie sekty
Członkami Black Metal Inner Circle, lub po prostu zespołami z wczesnej norweskiej sceny black metalowej, byli między innymi: Mayhem, Darkthrone, Burzum, Emperor, Immortal, Satyricon, Gorgoroth i Ulver. Wszyscy są zdrowo rąbnięci, jak chociażby Gaahl – homoś i satanista, który torturował jakiegoś Norwega. Zbierał jego krew do kielicha,a potem miał chcieć zmusić go do jej wypicia. Jak twierdzi, działał w swojej obronie, a krew upuszczał, żeby nie zabrudzić dywanu[5].