Wawrzyniec Pruski

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru

Wawrzyniec Michał Maurycy Maria Pruski (ur. w 1879 r. w Prusiech, zm. 31 sierpnia 1939 r. w Polsce) – polski dziedzic, sanacyjny szlachcic w pikenhaubie, kanalia wyzyskująca biedotę wiejską i wysługująca się kułakami. Typowa postać z przedwojennej historii Polski.

Rodowód

Wawrzyniec Pruski pochodził ze starej, typowo polskiej szlacheckiej rodziny i mogł szczycić się następującym rodowodem:
Pradziadkowie ze strony ojca:

  • Pafnucy Polikarp Pruski + Li Ping Pong Pruska (rodzice ojca ojca)
  • Aaron Mendel Szpigielglass + Jekatarina Siemionowna Szpigielglass de domo Zajcewa (rodzice matki ojca)
    oraz
  • Wilhelm von Heineken + Edith Jeanette von Heienken de domo de Boullion (rodzice ojca matki)
  • Witold Podrygałło + Yvonne Podrygałło de domo Fredriksonn (rodzice matki matki)

Dziadkowie:

  • Urban Baltazar Pruski + Ryfka Sala Pruska de dom Szpigielglass (rodzice ojca)
    oraz
  • Fritz-Johann von Heineken + Biruta Lidia von Heineken de domo Podrygałło (rodzice matki)

Rodzice:

  • Gwidon Mielchior Sobiepan Pruski + Berta Greta Pruska de domo von Heineken.

Wawrzyniec Pruski miał we dworze rodowe portrety przodków, jednak tak osrane przez muchy i brudne, że nie wiadomo było kto jest kto.

Młodość

Młodość spędził Wawrzyniec jako dandys, lekkoduch i zboczeniec w kabaretach i zamtuzach Berlina,Wiednia i Sankt Petersburga. Rżnął co popadnie, chlał co popadnie i obficie korzystał z pieniędzy ojca, które w pocie czoła wypracowywały rzesze klepiących biedę chłopów. Już prawie zaręczył się z Fryderyką Beatrycze van Puhr, 130-kilową i bajecznie bogatą panną na wydaniu, kiedy nadeszło olśnienie. Oto zimową porą 1905 roku, kiedy zalany brnął przez Kaiserstrasse, przysnął na koszu na śmieci miał widzenie. W majaczenia ukazali mu się Kazimierz Wielki, Zawisza Czarny, Elvis Presley i Jola Rutowicz[1]. Rzekli mu oni, że jest taki kraj, co go na mapie nie ma, ale jest i lepiej żeby z nimi nie dyskutował[2], co sie Polską zwie, gdzie krowy płyną mlekiem i miodem, wierzby są płaczące, a chleb dyszy (dycha) przodków oddechem. A potem ujrzał on Stadion Dziesięciolecia i Anioła z mieczem nad nim. Następnie nastąpiło zwarcie i film się Wawrzkowi urwał.
Po przebudzeniu, choć kac po absyncie był jeszcze silny, rzucił w cholerę bruk berliński, grube niemieckie baby i wrócił pociągiem z rozwianym włosem w rodzinne strony dzisiejszego Mrągowa. Padł ojcu w ramiona i ze szlochem oświadczył że teraz to Polakiem będzie. Ojciec go przytulił i rzekł „Ja, ja, mein Sohn!”.

Działalność patriotyczna

Odtąd Wawrzyniec walczył z zaborcą, jego terorem, Hakatą i walutą. Angażował się we wszystkie możliwe spiski niepodległościowe, zapisał się nawet do Armii Zbawienia i Zrzeszenia Matek-Polek. Raz był nawet przez pomyłkę aresztowany przez carską policję. Walczył w legionach i wszystkich możliwych powstaniach. W tym czasie poznał angielskiego hrabiego Barry'ego Kenta, który w przypływie romantycznej schizofrenii przybył do kraju przodków swojej żony, Maryli Klementyny Wytrzyszczykówny[3]. Zostali przyjaciółmi, co miało znaczny wpływ na jego losy. W międzyczasie ożenił się z Otylią Pulcherią Odbiłło-Pototzką.

W wolnej Polsce

W 1918 roku, po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, jego rodziny majątek pozostał po znienawidzonej niemieckiej stronie granicy. Wawrzyniec sprzedał go jakiemuś pruskiemu junkrowi, a sam zakupił majątek Wodogłowie nad Sitwą. Tam, w otoczeniu wierzb, brzóz i powstańczych krzyży wiódł żywot polskiego ziemnianina. Oczywiście, zgodnie z panującym sanacyjnym światopoglądem gnębil on chłopów na folwarku, wyzyskiwał masy pracujące, a przybyłego do wsi komunistycznego agitatora kazał obić kijami. W takie atmosferze dorastali jego synowie: Bronisław Stanisław i Kurt Helmut.

Sławetne polowanie

Wiosną 1939 r. gościł Wawrzyniec w majątku hrabiego Barry Kenta. Pruski pojawił się na nim ubrany w paradny mundur, ale że ubierał się po ciemnku, włożył mundur ojca. Na szczęście zapobiegliwie wziął ze sobą biało-czerowną szarfę, ktorą się przepasał. Planowano polowanie na grubego zwierza: krety, szczury, świstaki i hefalumpy. Nagonka złożona z miejscowego chłopstwa była gotowa (mimo bolących zębów), myśliwi na koniach z fantazją tratowali oziminę, zachęcani przekleństwami entuzjastycznymi okrzykami lokalnej ludności, w garze warzyły się parówki, po ½ na twarz. Nagle bystre oko hrabiego wypatrzyło zająca! Zagranio sygnał na rogu, polowanie ruszyło. Ujadająca sfora ogarów już miała dopaść zwierzynę, kiedy niepomny na swą naturę zając w desperacji wspiął się na samotną, polną gruszę i - nie wiedzieć czemu - zaczął szczekać. Obecni na polowaniu seniorzy rodów uznali to za zły znak, proroctwo nadciągającej burzy. Dodatkwo obity wcześniej przez sługusów Pruskiego agitator, nazwiskiem Gomułka podkradł się do kotła i wyżarł wszystkie parówki.

Śmierć, dalsze losy rodziny

Wawrzyniec Pruski zmarł na łonie ojczyzny na syfilis suchoty, której to choroby nabawił się w berlińskich burdelach na powstańczych patrolach. Został pochowany pod wierzbą, a na jego mogile posadzono białej róży kwiat.
W czasie wojny losy rozdzeliły jego synów. Bolesław Stanisław jako Bruno von Preussen walczył w Wehrmachcie, Kurt Helmut jako Kurt Prussky - w US Marines. Z wnukiem Wawrzyńca, kongresmanem Richardem, miał ostatnio się spotkać Antoni Macierewicz, ale Prussky akurat rżnął wdrażał stażystkę[4] i nie miał czasu na pierdoły.

Pamięć o Wawrzyńcu Pruskim

Postać Wawrzyńca Pruskiego została uwieczniona w epickiej epopeji historycznej pt. „Miś”. Gra go tam aktor-naturszczyk Stanisław Paluch. W przygotowaniu jest scenariusz filmu pt. „Wawrzyniec. Pijak, który został Polakiem”.
W Wielkim Mieście ostatnio nazwano jedną z ulic imieniem Wawrzyńca Pruskiego.

Przypisy

  1. Dwoje ostatnich to typowy przykład jasnowidztwa
  2. bo wpie.....!!!
  3. zakochał się w niej, gdy pracowała na zmywaku w jego zamku
  4. Tja... Niedaleko pada jabłko od jabłoni