NonNews:Holandia vs Japonia (Mundial 2010)
Dzień dobry Państwu, wprost z Durbanu wita państwa przegoniony maczetami z Johannesburga jako niesłusznie zidentyfikowany Bur Wasz kochany Jacek Jońca. Wpieriod!
Wstęp[edytuj • edytuj kod]
Holendrzy uskrzydleni zwycięstwem nad Alfredem Noblem i jego szwedzkim duńskim dynamitem przystępują do meczu wprawdzie bez Marco van Bastena, jak zwykle kulawego Arjena Robbena oraz nazisty Theo van Gogha, który nie zdążył zaleczyć śmiertelnej kontuzji na Mundial, ale za to z trzema oczkami na koncie i w roli faworytów. Typowani na półfinalistów Japończycy po niespodziewanym zwycięstwie nad Kamerunem są także osłabieni – w meczu nie zagrają Tsubasa, Kojiro oraz inne legendy kanału Polonia 1. Nawet kretyńsko ostrzyżonego przecinaka Ishizakiego nie będzie. Czy ekipa Samurajów połknie pomarańcze?
I połowa[edytuj • edytuj kod]
Przepraszam Państwa za chwilę przerwy, ale wskutek ciągłych rotacji na górze u mojego pracodawcy musiałem sobie przypomnieć, jak on ma do cholery na nazwisko, bo ja z komentowania żyję. Szuja wysłała mnie na mistrzostwa, chociaż miałem zapewnione na lato lekcje fortepianu. Ech...
Pod dyktando Oranje. As FC Liverpool also known as Dirk Kuyt od początku śmiga między flankami niczym kolarz na EPO, pierwsza próba nożyc[1] kończy się rozbiciem o filozoficzny kamień Tao. gra toczy się głównie na połowie potomków nigdy nie kapitulującego cesarza Akihito. Szybka rotacja piłek na obydwu skrzydłach, od początku aktywny Wesley Sneijder zapowiadają emocje, których zabrakło we wczorajszym pojedynku Anglii z Algierią, kiedy Fabio Capello zamiast śledzić grę swojej drużyny mógł równie dobrze oglądać fotografie swojej matki z albumu rodzinnego. Bene, bene.
Holendrzy nieskuteczni. Obrona japońska w kleszczach hokejowego zamku, jednak dwudziestodwukopytna krowa rasowa (?) Holenderka ma zamiar raczej dziś więcej poryczeć niż dać mleka dać. Japończycy na razie potykają się o własne korkotrampki, przyjmując piłkę na pośladki. W te i nazad, w te i nazad. Robi się coraz nudniej, ale ciekawsze rzeczy na pewno odnotuję!
25 minuta – nad stadionem przeleciała mucha Tse-tse.
29 minuta – znakomitą ofensywną akcję Nigela de Jonga na prawym skrzydle przerywa siedemdziesięciometrowy cross. Adresat – Maarten Stekelenburg. Nadawca – Nigel de Jong. Rinus Michels ze wściekłości musi, proszę Państwa, chyba otrzepywać się z robaków w grobie.
33 minuta – Keisuke Honda udowadnia, że nie jest Żydem, a nazwisko ma rodowe. Po próbie uderzenia na bramkę rywali piłka z Durbanu dociera pod Przylądek Dobrej Nadziei. Gorąca linia u Bartłomieja Diaza. O, przepraszam, cisza przedwyborcza. Bartolomea, no dobra, ale i tak się domyślacie na kogo będę głosował.
37 minuta – SMS od Darka Szpakowskiego. Skarży się, że znowu zwandalizowali mu konto na Naszej Klasie. Ja i Państwo jesteśmy z Tobą, Szpaku. Przy okazji Matsui uderza kąśliwie lewą nogą, ale bezskutecznie. Stekelenburga nauczono na treningch jak bronić strzały w środek bramki.
45+2=47 – przerwa. Idę zobaczyć jak jest zaopatrzony barek.
II połowa[edytuj • edytuj kod]
Po przerwie wracamy, choć ja po jednym głębszym (namyśle).
Oho, pierwszy sygnał alarmowy, Robin van Persie po dośrodkowaniu Sneijdera ponad bramką. Mamy czterdziestą siódmę minutę gry, lekka dekompozycja ustawienia Holendrów – Mark van Bommel nie tylko czyści grę, ale i włącza się do akcji ofensywnych.
52 minuta – GOL! Wreszcie![2]Po rozpoczęciu na własnej połowie akcji zaczepnej przez Gio van Bronckhorsta piłkę przejmuje Van Persie, tyłem do bramki podaje do niekrytego Sneijdera, który uderza na tyle wrednie, iż Eiji Kawashima piąstkuje piłkę do własnej bramki. Półfinały chyba oddalają się Japończykom...
Szarżuje Okubo, który swój mizerny wzrost próbuje zrekompensować liczbą strzałów na bramkę zza szesnastki. Wuwuzele idą jednak w górę, gdyż dzięki niemu kibice otrzymują co chwila bezcenną pamiątkę, jaką jest piłka z Mundialu. W sumie kiedyś taką samą (no, powiedzmy) zabrałem komentując zdegradowany w TVP Sport Puchar Polski Korony Kielce z Huraganem Pobiedziska, no ale to jednak nie to samo.
67 minuta – Uwaga, uwaga, uderza niezmordowany van Persie i... Stekelenburg się dziwi, bo to uderzenie na jego bramkę. Korner dla Kraju Kwitnącej Wiśni, rozegrany tak, że żal aż to w ogóle komentować. Bert van Marwijk desygnuje Huntelaara, Afellaya oraz tego, który w meczu z Danią dał znakomitą zmianę – Eljero Elie.
72 minuta – Wasze zdrowie!
84 minuta – znakomite podanie z lewej strony Elie do Afellaya, który podręcznikowo marnuje tę setkę. Ale ja swojej nie zmarnuję.
87 minuta – Huntelaar pokazuje szkołę gry tyłem do bramki, to dziś Holendrom zdecydowanie wychodzi, świetne odegranie do Afellaya, któremu koledzy najwidoczniej postanowili sprezentować popołudnie sam na sam z Kawashimą. 2:0. Dla Kawashimy. Cholerna ciamajda z tego Afellaya swoją drogą.
89 minuta – pierwsza szansa dla Japonii w przedostatniej minucie meczu, cóż za suspens taktyczny ze strony trenera Okady, prosszę Państwa! Okazaki z łagodnie ostrego kąta ponad bramką. A mogły być półfinały...
90+2 – koniec. Zwycięstwo Holendrów i pewny awans do fazy pucharowej, mama trenera Okady popełniła rytualne sepuku. Żegna Państwa ciepło rozgrzany Jacek Jońca.
Off the record[edytuj • edytuj kod]
Tak dalej być nie będzie. To co do cholery robi z nami TVP to jakiś skandal. Nie dość, że nie wynajęli nam w Afryce hotelu i musieliśmy się wszyscy składać z pensji komentatorskich na kemping, to jeszcze nie powiedziano nam, że tutaj, w RPA, są funkcjonalne budki telefoniczne, a u nas na Woronicza jest tylko jedna, w dodatku na żetony. Co my mamy do diabła z tymi pieprzonymi żetonami tutaj zrobić? Składam oficjalną skargę. Te foldery z Orbisu, jakie mamy są w ogóle nieaktualne, pff. C.d.n.
Przypisy