Polska Zjednoczona Partia Robotnicza

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Plik:Gomułka.jpg
Partia broni, Partia radzi, Partia nigdy cię nie zdradzi!

Płatni zdrajcy, pachołki Rosji!

Leszek Moczulski pozdrawia towarzyszy.

Polska Zjednoczona Partia Robotnicza (PZPR) – siła przewodnia ludu, zbawienna moc dla Polski Komunistycznej, duma Bieruta. Powstała w 1948, dzięki zgodzie i współpracy PPS-u i PPR-u, w atmosferze wzajemnego zrozumienia[1].

Początki

PZPR powstało, jak już wspomnieliśmy, z połączenia PPS i PPR. PPR, czyli Polska Partia Robotnicza, została założona przez ruskich spadochroniarzy w 1942 i przez Stalina uznana za główną siłę socjalistyczną w Polsce. PPS nawet tego nie zauważył i szykował się do przejęcia władzy w Polsce. Jednak układ sił się zmienił, a Armia Czerwona była koronnym argumentem komuszków. A więc powstało PZPR pod przewodnictwem Bieruta, które wzięło za mordę wszystkich przeciwników. W ten sposób powstał jakże wydajny system monopartyjny.

Odwilż

Bierut został nieprzywieziony żywy z Moskwy[2], a na jego miejsce wjechał towariszcz Gomułka. Zluzował on trochę, ale nie że tak w ogóle, bo jak ktoś podniosł rękę na władzę ludową, to odrąbywał ją zaraz pożyczający do Gomułki pieniądze i włosy Józef Cyrankiewicz. W '68 wygonił syjonistów, a mimo to radiomaryjni nazywają go Żydem...

Gierek

Gierek, Gierek, to nasz as, nie zawiedzie żadnej z nas!

Towarzyszki partyjne o towarzyszu Gierku.

Za Gomułki puste półki, a za Gierka brudna ścierka.

Początki nowohuckiego rapu.

Gierek nastał w 1970 roku. Za jego czasów partia osiągnęła szczyt rozwoju, kraj się rozwijał, a ludziom żyło się dostatniej! Wszystko to dlatego, że nabrał mnóstwo kredytów, od kogo się dało. No i się wszystko wkrótce rozdupcyło, nastał rok 80. Gierek odszedł w niesławie, a na jego miejsce przybył żelazny generał Wojciech Jaruzelski.

Stan wojenny i outro

Jaruzel zebrał sypiącą się partię i wprowadził stan wojenny, aby załatwić opozycję. Pałki świstały, czołgi jeździły, normalnie burdel na kółkach! Jednak nie wyszło to tak do końca i w 1990 należało Sztandar wyprowadzić, co uczynił Mieczysław Rakosi Rakowski. Dzisiaj byli członkowie PZPR albo siedzą w SLD, albo umierają na ogromnych emeryturach.

Frakcje

Przewodnią siłę narodu od samego początku targały walki, konflikty i starcia, za którymi stały bałamutne podszepty zwichrowanego warcholstwa. Zaczęło się na przełomie lat 1948/1949, gdy okrężnie poprzez Budapeszt, gdzie minister spraw wewnętrznych Laszlo Rajk aresztował i stracił się sam, z Moskwy przyszła dyrektywa, żeby co nieco pomieszać i pomazać. Pomazańcem okazał się Władysław Gomułka, któremu zarzucono, że fałszerstwo wyborów oraz referendum pomnóż przez 3 to za mało i mógłby się więcej chłop starać. Podczas jednego z wieców Gomułka nieopatrznie zamiast powiedzieć nie będzie kolektywizacji, powiedział w Polsce nie będzie kolektywizacji. Wobec tak jaskrawego dowodu szowinizmu narodowego i manifestacji ducha nacjonalizmu sprzecznego z ideą internacjonalizmu internacjonalistycznego nie było wyjścia, jak tylko wysmażyć pokazowy proces z podstawionymi świadkami oskarżyć go od tzw. odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne i wtrącić go do więzienia. Jak na areszt w tamtych latach skazany miał dość dobre warunki. Zapewniono mu bezpłatną naukę czytania i pisania, dowiedział się, że Terpsychora nie jest świętem żydowskim, zaś specjalnie sprowadzone z bratniego ZSRR liczydło dało mu niezbędne przygotowanie w dziedzinie ekonomii.

Puławianie („żydy”) versus Natolińczycy („chamy”)

Frakcja zrodzona w łonie Najwyższej w czasie, kiedy umarł Stalin, Chruszczow jeszcze nie stawiał obok posiłków swoich butów i nie bardzo było jak wiadomo powiedzieć Gomułce, że mógłby już jednak z tego pierdla po prostu wyjść po zdaniu sprawdzianu z tabliczki mnożenia. Tow. Wiesław wiedząc, że dysponuje atutem, jakiego nie posiadają jego partyjni koledzy zarządził wyścig o swoje względy. Puławianie oferowali azot doskonałej jakości oraz zachowanie komunizmu w Polsce, Natolińczycy zaś oferowali doskonałej jakości beton oraz zachowanie komunizmu w Polsce. Niestety jedność betonu natolińskiego została skruszona na skutek odchyłu lewicowo-nacjonalistycznego w postaci Kazimierza Mijala. Pewnego dnia postanowił on dokonać aktu transgresji lub czegoś takiego o czym się mówi na seminariach Marii Janion i zniknął z dnia na dzień. Ślady gumiaków oraz wideł prowadziły do Albanii i Chin. Rywalizacja ta wypadła remisowo ze wskazaniem na Puławian.

Liberałowie versus beton partyjny

A to już lat osmiedziesiąte, gdy władzę na 37 stanowiskach politycznych sprawował niepodzielne Wojciech Jaruzelski. Liberałowie domagali się utylitaryzmu społecznego na wzór Johna Stuarta Milla. „Skoro mam tylu internowanych, to może ich jakoś produktywnie wykorzystajmy?” pytali. Idea spotkała się z aprobatą najwyższych władz partyjnych. Podjęto decyzję o budowie warszawskiego metra oraz stołecznej sypialni Ursynów. Inernowani osobiście pilnowali tego, by żadna płyta chodnikowa przywleczona z innej części stolicy nie zmarnowała się, tak by Ursynów rósł w siłę, a ludziom żyło się dostatniej.

Nie jest łatwo powiedzieć, jakie poglądy reprezentował partyjny beton. Ci uduchowieni ludzie najczęściej klęczeli z twarzą zwróconą na wschód, toteż z całą stanowczością nie sposób stwierdzić, jaką linię ideową prezentowali.



Przypisy

  1. Czyli wstąpcie do PZPR, bo inaczej będzie źle.
  2. Niby, że tam chory, ale my swoje wiemy!