Raw Air

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru

Raw Air (pl. Surowe powietrze) - norweski turniej w skokach narciarskich rozgrywany od 2017 roku. Można powiedzieć, że zastąpił Turniej Nordycki, gdyż opiera się on na podobnych zasadach i jest równie (a nawet bardziej) morderczy jak ten, jednak rozgrywa się on tylko w Norwegii, a kwalifikacje także liczą się do noty tego cyklu. Turniej Raw Air jest produktem raczej niedopracowanym, z wątpliwą organizacją, wadliwymi przepisami, taką sobie estetyką. A jednak pierwsza jak i następne edycje "najbardziej morderczego turnieju w historii dyscypliny" - jak ochrzcili ją niektórzy dziennikarze - z całą pewnością można było uznać za żenadę sukces.

Przebieg "Rowerków"

Rywalizacja w pierwszej edycji przebiegała pasjonująco. Świnka i Szwab szli niezwykle mocno łeb w łeb w drodze do wielkiego i prestiżowego pucharu talerza na obiad. Niestety Stoch zawalił konkurs i kwalifikacje w Oslo i Lillehammer przez co nie mógł się liczyć w walce o talerz. A rywalizacja w drużynówce w Vikersund to już był kosmos, to był chyba jeszcze lepszy konkurs niż Planica 2005. Dość przypadkowa mieszanka odpowiednich warunków atmosferycznych, wyczucie Borka Sedlaka i tańce z belkami odważne, a zarazem odpowiedzialne decyzje jury dostarczyły nam tyle adrenaliny i dopaminy że niektórym z nas trudno było zasnąć. Zresztą w ogóle to, co nasza czwórka zrobiła na największym mamucie na świecie, przyprawia wciąż o gęsią skórkę. Wszyscy z rekordami życiowymi, Piotrek z rekordem Polski. Kolejne podium drużynowe. Oczywiście – nie tylko Polacy latali jak ptacy. Ktoś pewnie już gdzieś policzył, ile było wtedy skoków na bulę poza 230. metr. Ktoś pewnie już gdzieś policzył, ilu skoczków poprawiło swoje rekordy życiowe. Ale najważniejsze jest oczywiście to, że pobity został rekord świata, który Kraft odebrał Johannsonowi, który z kolei odebrał go Fannemelowi, który z kolei odebrał go komuś tam ale najważniejsze, że koniec końców Austria odebrała go Norwegii. Ostatni w tym turnieju konkurs indywidualny z kolei oddzielił chłopców od mężczyzn. Pokazał raz jeszcze ile w skokach znaczą chłodna głowa i doświadczenie. Powietrze było surowe, a Wellinger i Kraft się zagotowali w locie. Dwudziestodwuletni Niemiec skopał swój skok zupełnie. Dwudziestoczteroletni Austriak miał spore problemy po wyjściu z progu, ale nie przeleciał buli to co z tego wyciągnął to tylko bić brawo. A trzydziestoletni Polak oddał kolejny rewelacyjny skok jak gdyby to nie chodziło o finał turnieju, tylko lekki rozruch przed śniadaniem i zmiażdzył rywali. Ostatecznie talerz zdobył Mocny Stefek przed Kamykiem i Andim. Turniej w wykonaniu naszym wyglądał słabo znakomicie.

A jeśli chodzi o kolejne turnieje? W kolejnym Stoch skakał niczym przybysz z innej planety powodując opadnięcie szczęk u rywali. W następnym samuraj robił to samo z rywalami co nasz orzeł. W 2020 roku również wygrał Kamil, jednak warto zaznaczyć, że pomógł mu fakt, że turniej został okrojony przez koronaświrusa leśnych dziadków z FIS-u.

Skutki

Mimo morderczości turnieju, był raczej pozytywnie odbierany przez skoczków i kibiców. Niestety głównie przez ten turniej powstawały też inne głupie turnieje o nijakiej kreatywności czy wartości, które tylko dobijały zawodników, typu Planica 7, czy Willingen 5.