Puchar Kontynentalny w skokach narciarskich
Puchar Kontynentalny – całkowicie pozbawiony prestiżu odpowiednik Pucharu Świata. Startują w nim skoczkowie, którzy we Pucharze Świata na skoczniach K-120 skaczą po 100–105 metrów, a mimo to w Kontynentalnym potrafią skakać po 140 metrów. Nikt nie umie tego wyjaśnić. Najlepszym przykładem jest Robert Mateja, który w ciągu dwóch tygodni zajmował 49 i 50 miejsce w PŚ oraz 1 i 3 w Pucharze Kontynentalnym. Charakterystyczne jest to, że w całej historii nie zdarzyło się, aby dwa konkursy pod rząd wygrał jeden zawodnik. Nawet jeżeli pojedzie tam jakiś lepszy Norweg/Słoweniec/Austriak z powodu niepowołania na MŚ/IO, to nie wygra dwa razy pod rząd, choćby w PŚ potrafił. Skoczkowie prezentują tam zresztą niezbyt równą formę. I tu najlepszym przykładem jest również Robert Mateja, który w Vikersund w sobotnim konkursie zajął 31 miejsce, a następnego dnia wygrał…
Nagrody[edytuj • edytuj kod]
Nagrody są symboliczne. Zwycięzca otrzymuje paczkę liści laurowych firmy Kamis i 50 złotych kieszonkowego. Drugi zawodnik otrzymuje 15 złotych, a trzeci – pięć rolek papieru toaletowego i uścisk dłoni organizatora zawodów. Reszta nic nie dostaje.
Dla porównania taki, co cudem dostanie się do drugiej serii w Pucharze Świata i w niej spadnie na bulę (zajmując 30. miejsce) otrzymuje kieszonkowe w wysokości aż 100 szwajcarskich franków, żeby wziąć kredyt.
Ciekawostki[edytuj • edytuj kod]
Istnieje jeszcze coś mniej prestiżowego niż Puchar Kontynentalny. Mianowicie Puchar FIS, gdzie skaczą największe niemoty pośród skoczków.