Nagroda Darwina

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Darwin Awards.jpg

Nagroda Darwina – nagroda, nazwana na cześć Karola Darwina, twórcy teorii ewolucji i doboru naturalnego, przyznawana przez internautów[1] za niewyjątkowe i niebagatelne odkrycia. Ci, którzy odeszli z tego świata w najgłupszy sposób, mogą liczyć na nagrodę, oczywiście pośmiertną. Każdy na YT stara się o tą nagrodę.

Nagrodzeni[edytuj • edytuj kod]

Poniżej zamieszczono najbardziej banalne przykłady wyjątkowo idiotycznych, wprost niewiarygodnych zgonów, do których doprowadziła szokująca ludzka bezmyślność. Są to między innymi:

  • Podchmieleni młodzieńcy, sikający z góry na przewody pod napięciem.
  • Japońscy turyści kopiący śpiące na sawannie lwy, by „bardziej aktywnie” wyglądały na zdjęciu.
  • Rosyjscy wędkarze, którzy odpłynęli na krze w siną dal i nigdy już ich nie widziano.
  • Nagrodę otrzymali również mieszkańcy Kambodży, którzy w barze poszukiwali dreszczyku emocji, skacząc na potężną minę przeciwczołgową.
  • Pierwszym milenijnym kandydatem do Nagrody Darwina został absolwent Uniwersytetu Stanforda o imieniu Tod. Na krótko przed północą 31 grudnia 1999 roku Tod wszedł na neon na dachu hotelu i zaczął machać do zgromadzonego na ulicach tłumu. Kiedy wybiła północ Tod, uradowany z nadejścia Nowego Roku, stracił równowagę, runął na przewody dostarczające prąd do świątecznego oświetlenia ulic i sam zaświecił jak fajerwerk. Ludzie wdrapywali się potem na latarnie, by lepiej widzieć zaplątane w druty zwłoki.
  • Wykształcenie także nie chroni przed głupotą. W Nowy Rok pewien doktorant z Kanady postanowił popisać się przed kolegami, płynąc pod lodem od jednej przerębli do drugiej. Przeręble dzieliły zaledwie 2 metry, woda była głęboka tylko do pasa, a jednak zanurzył się w jednym z otworów i już się nie pokazał. Zapewne nie oglądał filmu Titanic, wiedziałby bowiem, ze hipotermia zabija. Finowie, specjaliści od takich zimowych wyczynów mówili później, ze pływak pod lodową taflą nie ma w nocy szans na odnalezienie przerębli. Zamarznięte ciało wydobyli dopiero nazajutrz strażacy.
  • Bardzo często to seks sprawia, ze ludzie tracą resztki rozsądku. Pewna para z włoskiego miasta Chieti nie mogła spełnić swej miłości w domu z uwagi na sprzeciw rodziców uważających, że młodzi powinni poczekać do ślubu. Czy jednak musieli figlować w małym samochodzie, rozpędzonym do 130 kilometrów na godzinę? Mężczyzna w ekstazie stracił kontrolę nad pojazdem. Auto wypadło z szosy. Policja wydobyła z poskręcanego wraku prawie nagie ciała pechowych kochanków.
  • Brytyjczyk o imieniu Martin uważał natomiast, że nic tak nie intensyfikuje doznań erotycznych jak brak powietrza. Poprosił wiec żonę, aby w decydującym momencie zatykała mu usta i nos. W pewnym momencie zapragnął seksu solo. Nałożył sobie na głowę plastikową torbę, z której usunął powietrze za pomocą próżniowego odkurzacza. Kiedy znaleziono go, był już martwy i wciąż ściskał w dłoni pracujący odkurzacz.
  • W 1999 poważnym kandydatem do Nagrody Darwina był Amerykanin z hrabstwa Okeechobee na Florydzie. Zmuszał biciem swa żonę, by tańczyła nago w pantoflach na wysokich obcasach i miażdżyła nimi króliki i myszy. Później wpadł na inny pomysł, by pobudzić swe otępiałe zmysły. Wykopał w ziemi dół, położył się w nim, przykrył deską i nakazał żonie przejechanie po nim samochodem. Sterroryzowana kobieta spełniła polecenie. Lewe koło pojazdu zmiażdżyło perwersyjnego junaka, a ona sama została skazana na dwa lata z zawieszeniem za nieumyślne spowodowanie śmierci małżonka.
  • Kolejny Amerykanin, tym razem z Denver, zakradł się na strusią farmę, zapragnął bowiem zatańczyć z największym ptakiem świata. Przy powolnych pląsach struś zachowywał się cierpliwie, zdenerwował się dopiero, gdy intruz zaczął tańczyć rock and rolla. Ptak zaszarżował, a za nim podążyły inne strusie. Tancerz z połamanymi żebrami trafił do szpitala, ale cudem przeżył, w związku z tym nie zasłużył na Nagrodę Darwina, lecz tylko na Zaszczytną Wzmiankę.
  • Zbyt frywolne rozrywki mogą mieć opłakane skutki. Dwóch zamroczonych alkoholem mężczyzn postanowiło zabawić się w Wilhelma Tella, który przeszył strzałą z kuszy jabłko na głowie swego syna. W ich wykonaniu strącenie puszki jednym strzałem z pistoletu było... dość nieudane. Tzn. jabłko udało się strącić, ale razem z głową.
  • Grupa Australijczyków wybrała się na polowanie na kaczki. Dysponowali aluminiową łódką, zdolną zabrać najwyżej trzy osoby. Weszło jednak do niej pięciu mężczyzn, którzy załadowali także sześć strzelb i trzy skrzynki z amunicją po 25 kg każda. Zabrakło miejsca na kamizelki ratunkowe, a myśliwi mieli na sobie wysokie buty nieprzemakalne, w których utonąłby nawet mistrz olimpijski. George po raz pierwszy zabrał ze sobą na polowanie 7-letniego syna, by pokazać chłopakowi męską przygodę. W odległości 300 m od brzegu przeciążona łódź wywróciła się. Łowiący w pobliżu wędkarze zdołali ocalić trzech myśliwych. Ojciec, jego przyjaciel oraz dziecko zginęli.
  • Inny Australijczyk zamierzał nakręcić film wideo pt. Jak prawidłowo prowadzić podnośnikowy wózek widłowy. W pewnym momencie niefortunny kierowca wypadł z kabiny i został zmiażdżony przez koła. Dochodzenie wykazało, że Peter złamał wszystkie przepisy – jechał za szybko, po nierównym terenie i nie zapiął pasa bezpieczeństwa. Pechowiec nakręcił najbardziej przekonujące (a zarazem ostatnie) wideo szkoleniowe w swoim życiu.
  • Równorzędna Nagroda Darwina przypadła Amerykaninowi z Denver imieniem Andrew, który oskarżył swego dziesięcioletniego syna o potajemne spałaszowanie porcji lodów. Doszło do kłótni, podczas której rozsierdzony ojciec wcisnął chłopcu w dłoń 15-centymetrowy nóż kuchenny, krzycząc Zabij mnie, jeśli mnie tak nienawidzisz! Chłopiec upuścił nóż, lecz tatuś podniósł ostre narzędzie i wręczył synowi jeszcze raz. Tym razem dziesięciolatek wykonał polecenie i to bardzo skrupulatnie. Konając w szpitalu, Andrew zdążył jeszcze powiedzieć: Nie spodziewałem się, że ten dzieciak to zrobi.
  • Innym wyróżnionym nastolatek z Teksasu, który zagrał przed przyjaciółmi w rosyjską ruletkę za pomocą półautomatycznego pistoletu. Młody głupiec nie wiedział, że półautomatyczna broń, w przeciwieństwie do rewolweru, zawsze znajdzie kule. Jego szanse na wygranie w rosyjską ruletkę wynosiły zero.
  • Wyróżniony został również Filipińczyk imieniem Augusto, który grożąc granatem ręcznym uprowadził samolot lecący z Davao do Manili. Zrabował współpasażerom równowartość 25 tysięcy dolarów, odbezpieczył granat, wrzucił zawleczkę do kabiny i wyskoczył na spadochronie domowej roboty. Spadochron nie zdołał zahamować lotu ku ziemi, zresztą Augusto wciąż ściskał odbezpieczony granat.
  • Wśród laureatów znajdziemy i Polaków, takich jak pan Krzysztof, który wraz z kolegami urządził sobie pokaz męskości poprzez konkurs wytrzymałości na ból. Jako, że panowie byli dość mocno pijani, konkurencja była na wysokim poziomie. Gdy kolega Krzyśka odciął sobie piłą maszynową nogę, on postawił poprzeczkę wyżej i odciął sobie głowę. Wygrał.
  • Amerykanie są narodem kreatywnym. Do tego stopnia, że nijaki Michael z Ohio założył się, że połknie 12-centymetrową rybę. Żywą. Młodzieniec udusił się, a ratownicy wyciągnęli mu z gardła wielką rybę. Ciągle żywą.
  • Jose Luis Ochoa wystawiał drób w nielegalnych walkach zwierząt. Sprawiedliwość wymierzyła mu nie policja, lecz kogut, który nóż przymocowany do swojego ciała wbił w głowę przestępcy ze skutkiem śmiertelnym.
  • Włoska myśl techniczna, a zwłaszcza włoska broń bywa obiektem żartów. Swoje pięć groszy do tego stereotypu dołożył pewien konstruktor broni-amator z Italii, który stworzył działający pistolet jednostrzałowy w formie długopisu. Publiczność nie uwierzyła mu, że działa, więc podwórkowy MacGyver przeprowadził demonstrację... Pistolet okazał się nad wyraz skuteczny, jednak wynalazcy nie było dane już nigdy stworzyć żadnego wynalazku.
  • Zbliżający się do sześćdziesiątki Amerykanin Michael był bardzo smutny. Lekarz zdiagnozował u niego silną infekcję gardła, co kategorycznie wykluczyło możliwość spożywania alkoholu. Dziarski junak nie zamierzał jednak poddać się chorobie i postanowił upić się, ale inną drogą... Dokładnie rzecz ujmując tyłem. Postanowił zrobić sobie lewatywę. Nie przewidział, że wprowadzony do odbytu alkohol działa o niebo mocniej od zaaplikowanego doustnie, co więcej! Michael się nie ograniczał i wlał w siebie półtora litra sherry.
  • Pojawili się już Polacy, to muszą pojawić się i bratanki, Węgrzy. Trójka z nich postanowiła wprowadzić pewnego dnia w życie nowe procedury świniobicia: jeden trzyma świnię, drugi razi ją domowej roboty paralizatorem, a trzeci pomaga, co też by to słowo nie znaczyło. Okazało się jednak, że zmontowany za stodoła paralizator raził pierwszego gospodarza, zabijając go na miejscu. Drugi, będący starszym panem nie wytrzymał widoku martwego kompana i w kilka sekund zmarł na zawał. Trzeci postanowił ratować sytuację i wyciągnął wtyczkę z kontaktu, jednak poraził go prąd, posyłając rolnika do szpitala. Świnka ma się dobrze.

Redakcja nie wymyśliła żadnego z tych przypadków. Ludzka głupota nie zna granic. Nie próbujcie tego sami. A jeśli już, to zadbajcie, by mieć świadków. W przeciwnym razie wasz wyczyn może zostać zapomniany.

Zobacz też[edytuj • edytuj kod]

Przypisy