Nu metal
Nu metal (new metal, new urban metal, alternative metal, niemetal, amelinum) – gatunek muzyki popowej z elementami metalu.
Styl
Nu metal charakteryzuje się tym, że nie charakteryzuje się niczym. Muzycy nu metalowi to eks-Dody i eks-Michałowie Wiśniewscy undergroundowego popu, które popadły w przesadny tróizm, ale nie mają aż tylu jaj, co tró norwegian blackowcy, w związku z czym grają disco bosko z metalowym wannabe.
Związek z metalem
Nu metalowcy bardzo chcieliby być metalowcami, ale zwykle mają bardzo zaborcze żony (ewentualnie mężów, ponieważ w nu metalu, w przeciwieństwie do metalu, wskazane jest bycie metro w celu obniżenia wstydu przed noszeniem różowych bluz i seksownej bielizny). Niektórzy nu metalowcy mają tendencję do robienia makijażu, wtedy można być pewnym, że mają mężów, jednakowoż nie można jednoznacznie stwierdzić, że tym samym są żonami.
Od wpadnięcia na grupę metalowców będąc nu metalowcem, gorsze jest tylko wpadnięcie na grupę metali, będąc gotem ewentualnie wpadnięcie na grupę jurnych metali będąc cnotką.
Teksty
Teksty opierają się głównie na narzekaniu na życie (które, jak wiadomo, jest do dupy), krytyce wszystkiego co istnieje i doprowadzaniu słuchaczy do samobójstwa. Ewentualnie polega na płaczu, że wokalisty nie chce żadna dziewczyna, włącznie z tą, która ma pryszcze pod kolanami i tą, która wcale dziewczyną nie jest – więc jest on szowinistą. Im bardziej nu metalowy zespół jest eks-popowym metal , tym bardziej jego teksty będą wyrazem tęsknoty za rozwianym tłuszczem we włosach podczas swobodnego truchtu przez las.
Scena numetalowa
- KoЯn – ojcowie założyciele nu metalu, Яównie legendarni, co kiczowaci. Po latach nikt się nie pЯzyznaje, że słuchał KoЯna, choć pod prysznicem wciąż nuci „FЯeak on a Leash”, a gdy Яadio pЯzypomina „Falling Away from Me” to łezka kЯęci się w oku.
- Linkin Park – najwięksi celebryci w świecie nu metalu, których zna każdy, czy tego chce, czy nie. „In the End”, „Crawling”, „One Step Closer”, „Numb”, „Faint”… Tak, to wszystko nagrał jeden zespół! Doprowadzili do szczytu popularności nu metalu, po czym porzucili na rzecz syntezatorów, symbolicznie zamykając tę erę w dziejach muzyki.
- Deftones – kochani przez krytyków, nazywani „Radiohead metalu”. Przez tró metalowców, którzy nienawidzą nu metalu słuchani po północy w piwnicach, choć gdy puszczają „Change (In a House of Flies)” lub „Minevra” słyszy ich cała ulica. Nie mogą się jednak publicznie przyznać, że kochają Deftones, bo oni przecież grają nu metal.
- Slipknot – sympatyczni chłopcy w upiornych maskach, dla fanów nu metalu jest to odpowiednik Mayhem. „Psychosocial”, „Duality” oraz „The Devil in I” to właśnie oni. Jedyni nu metalowcy, którzy po dziś nie zmienili stylu i wciąż są sławni.
- Limp Bizkit – disco polo metalu oraz wokalista cierpiący na zespół Tourette'a. Wielkich hitów „Rollin'”, „Break Stuff”, czy nawet „My Way” wstydzi się już nawet MTV przypominać. Legenda głosi, że to właśnie oni zabili nu metal.
- System of a Down – legendarny zespół nu metalowy, który nie grał nu metalu, choć wszyscy twierdzili, że grali nu metal. A poza tym Ormianie. To ci od „Chop Suey!” i „Toxicity”. A także „B.Y.O.B.”. Oraz „Aerials”. I „Sugar” też. Tak, również „Lonley Day”. Nie, Hymnu Polski nie nagrali.
- Disturbed – choć dziś wszyscy kojarzą ich z granym na pogrzebach „The Sound of Silence”, to kiedyś nagrali słynne „Down with the Sickness”. Choć chcieli grać nu metal, to często mówi się, że byli zbyt spokojni.
- Drowning Pool – pamiętani i kochani, choć nie zdążyli zostać wielkimi legendami poprzez zgon wokalisty po wydaniu pierwszej płyty. Nie mniej przebój „Bodies” pamiętamy do dziś. I to właściwe tyle, jeśli chodzi o ich przeboje.
- Papa Roach – „Last Resort” i „Scars” to właśnie oni. Skończyli się równie prędko, co zaczęli.
- Godsmack – legendarni za całokształt twórczości, kojarzeni głównie z „I Stand Alone”.
- Mudvayne – panowie zapamiętani jako upiorna wersja KISS, jednak w przeciwieństwie do KISS, ich makijaże nie przedstawiały superbohaterów, a złoczyńców. Byli to Joker (wokale, jęki, ryki, warkot), Szatan (bas), Koronawirus (gitara) i Arbuz Zebra (perkusja). Po ich zmyciu dalej nagrywali przeboje, ale nikt ich nie rozpoznawał. Większość słuchaczy pamięta ich za memiczne „Dig”, choć w pamięci zbiorowej zapisały się też „Happy?” oraz „Not Falling”. Muzycznie na poziomie Dream Theater.
- P.O.D. – kiczowaci artyści jednego przeboju, jakim było „Youth of the Nation”. Nawet fani tego koszmaru nie potrafią wymienić ich innych utworów, co o czymś świadczy. Jako głęboko wierzący chrześcijanie rapują głównie o sprawach religijnych, a mimo to nie chcą być nazywani zespołem chrześcijańskim.
- Crazy Town – Bayer Full + gitary + rap. Sytuacja podobna, co z P.O.D., publika zna tylko jeden utwór, „Butterfly”, który raz zanucony nie wychodzi z głowy do końca tygodnia. Jeśli usłyszało się go w niedzielę, wtedy będzie się go nucić do następnej niedzieli.
- Skillet – słynni w Ameryce, gdzie lubi się natchnione klimaty. Można wręcz powiedzieć, że uduchowione – oni grają chrześcijański nu metal! W USA istnieją chrześcijańskie rodziny, w których dzieci mogą słuchać tylko chrześcijańskiej muzyki, więc oto Skillet zwietrzył interes i tak powstały „Monster”, „Hero”, „Feel Invincible” oraz „Awake and Alive”. Trzon grupy stanowi, po chrześcijańsku, mąż z żoną.
- Evanescence – wyjątkowa grupa nu metalowa, bo prowadzona przez kobietę. Proszę więc połączyć nu metal z naleciałościami gotyckimi i otrzymamy znane każdemu „Bring Me Back to Life”, a także „My Immortal”, „Going Under”, „Lithium”, „Call Me When You're Sober”… Spośród wyżej wymienionych grup tej tró metale nienawidzą najbardziej. I nie tylko metale.