Bitwa o krzyż (2010)
Ten artykuł dotyczy największej bitwy prawdziwych Polaków. Zobacz też Bitwa pod Termopilami. |
colspan=2 style="text-align:center;" | | |
Bitwa o krzyż pod Pałacem Prezydenckim |
---|
Konflikt | Powyborczy rokosz PiS |
Data | od 3 sierpnia 2010, godz. 13.00 do 2 grudnia 2024, godz. 16:38 |
Miejsce | Warszawa, okolice Pałacu Prezydenckiego |
Wynik | Zwycięstwo sił narodowej prawicy |
Strony | |
---|---|
Obrońcy krzyża | Żydomasoneria |
Dowódcy | |
Siły | |
|
|
Straty | |
|
Bitwa o krzyż (2010) – największa bitwa w historii IV RP.
Zaczniemy od kawału
- Ilu Polaków trzeba żeby ściąć jedno drzewo?
- 96 i 1 samolot.
Przebieg bitwy
Pierwsze starcie
Zaczęło się całkiem niewinnie. Najpierw spadł jakiś samolot, gdzieś, kiedyś, z naszym zacnym prezydentem na pokładzie. Potem było już tylko lepiej. Harcerze postawili krzyż pod Pałacem Prezydenckim i zaczęło się! Po zakończeniu żałoby narodowej gajowy Bronek (prawie już zwycięzca wyborów na prezia) uznał, że taki przypominacz o poprzedniku mu niepotrzebny i z właściwą sobie gracją poinformował o konieczności przeniesienia go w inne, bardziej godne miejsce (czyli do kościelnej kruchty, gdzie nie będzie się rzucał w oczy, w końcu w Polsce jest tylko jakieś dziewięćdziesiąt parę procent ochrzczonych chrześcijan). To oczywiście nie spodobało się ludziom czekającym na to, aby w stolicy Polski mógł stanąć pomnik jej byłego prezydenta, któremu zmarło się będąc w pracy i stojącym pod krzyżem, który robił za taki prowizoryczny pomnik. Oczywiście gajowemu nie przyszło do głowy cokolwiek strapionym ludziom obiecać w sprawie pomnika, a nawet przeciwnie, podległy platformianej Bufetowej główny konserwator staroci warszawskich wyraziła się, że pomnika na Krakowskim być nie może. No to ludzie się wpienili, bo nikt nie lubi, jak się nimi pomiata.
Kiedy oficjalne informacje o przeniesieniu krzyża zostały udostępnione prasie, rozgorzały pierwsze walki. Babcie, uzbrojone w znicze i moherowe berety, z radiami na ramionach, z których wydobywały się pierwsze psalmy, zaczęły wyklinać policjantów. Rozpoczęły się pierwsze przepychanki. Pierwsze babcie rzucały się z niesamowitą siłą na policjantów, używając tajemnych mocy, ukrytych w ich pomarszczonych ustach. Zaprawione w bojach z kibolami siły mundurowe nie miały problemów i dylematów moralnych związanych z biciem babć.
Ostatecznie krzyża nie przeniesiono. Został na swoim miejscu, wraz z wieszającymi się na nim kobietami i mężczyznami, którzy nie mieli nic innego do roboty.
W ten sposób temat pomnika zapomniano, krzyż stał się przeszkodą i obiektem kpin, a bezbronne modlące się babcie - obiektem kpin i zaczepek pijanego bydła. Chodzenie wieczorkiem pod krzyż i przeszkadzanie modlącym się tam babciom stało się modną rozrywką złotej warszawskiej młodzieży, a do dobrego tonu należało przychodzenie tam po dopalaczach albo alkoholu. Najlepiej z fantami w rodzaju krzyża z puszek po piwie. Krzykiem mody stało się też przychodzenie i kręcenie filmików dokumentujących swoje dokonania. Od dawna w Polsce nie było powstania, zatem można było zasłużyć się w walce z babciami.
Pewnego razu pewien rozgoryczony życiem nieudacznik, co to nie pokończył szkół i z konieczności robił za kucharza, a przy tym nie potrafił sklecić zdania, postanowił zorganizować z kumplami coś śmiesznego, czyli manifestację. Najlepiej z bezbronnymi babciami w tle. Ktoś przeczytał o tym gdzieś tam i dał cynk do mediów, które cały dzień nakręcały atmosferę i robiły reklamę [2]. Nic dziwnego, że pod krzyż przyszła cała masa ludzi. Media miały nowych bohaterów. Ah, nowa jakość w polskiej polityce, spontaniczne zgromadzenia, nowe trendy i inne wierutne brednie. [3].
Tablica
Kiedy pod Pałacem Prezydenckim trwały modły, a do policjantów dzwonili pierwsi mieszkańcy miasta, zirytowani wku ich modlitwami, zapadła decyzja o powieszeniu tablicy przy Pałacu. Ale to nie rozwiązało sprawy. Oburzeni tym, że tablicę powieszono w ciszy, bez salw armatnich i przenoszenia portretu Leszka po całym mieście obrońcy krzyża uznali, że trzeba działać. Krótko po powieszeniu tablicy została ona sprofanowana przez jednego z obrońców. Rzucono w nią słoikiem z fekaliami. Rząd postanowił nie brać sobie tego do serca i od razu zamówiono odpowiednich ludzi do czyszczenia tego burdelu. Ale chodźmy dalej.
Drugie starcie
Postanowiono spróbować przenieść krzyż jeszcze raz. Tym razem impreza rozkręciła się na dobre i bez interwencji policji się nie obeszło. Odgrodzono bydło od krzyża i w końcu, po wielu bojach, przekleństwach i innych, czysto polskich, zachowaniach, krzyż przeniesiono.
Dalsze wydarzenia
A co z obrońcami krzyża? Żyją dalej, mieszając się w tłumie katolików i udając rozumnych ludzi. Policjantów, którzy odnieśli rany fizyczne od uderzeń torebek i zniczy odwieziono do szpitali, a tych z obrażeniami psychicznymi zostawiono samym sobie - bo co rząd obchodzi, że jakiś policjant moczy się w nocy do łóżka, gdyż śnią mu się obrońcy? [4]
Pod krzyżem nadal trwają modły, lecz to już nic nie zmieni – krzyża nie ma i nie będzie. O ile oczywiście nikt go tam nie przyniesie. Znając jednak Polaków, niedługo wszyscy o tym zapomną. Ale – póki pamięć jest[5] – na razie bitwa trwa nadal.