Władysław II Jagiełło
Ten artykuł dotyczy polskiego króla. Zobacz też hasła o innych osobach o tym imieniu. |
Oto jest ten, który jeszcze dziś rano mienił się być wyższym nad wszystkie mocarze świata
- Jagiełło o Ulrichu von Jungingenie po Bitwie pod Grunwaldem w literaturze wg. Henryka Sienkiewicza
Zabierać mi to ścierwo, bo się zerzygam! Zakopcie to gdzieś!
- Jagiełło o Ulrichu von Jungingenie po Bitwie pod Grunwaldem w jedynej prawdziwej wersji Jana Długosza
Władysław II Jagiełło (ur. ok. 1351, zm. 1 czerwca 1434 w Gródku) – król Polski i Wielki Książę Litewski, niekoniecznie w tej kolejności. Założył dynastię Jagiellonów, ale wtedy jeszcze nie był tego świadom. Z litewskiego imię jego brzmi Jogaiła, co w porównaniu do imion jego braci, Skirgaiły i Świdrygaiły, wcale nie brzmi śmiesznie. Według Wincentego Kadłubka, jeszcze w czasach pogańskich Władysław miał na swoim dworze brankę mazowiecką Jagnę, która warzyła mu jego ulubioną potrawę – jagła (vel Kasza jaglana) na bobrzym smalcu. Książę zamawiał ten specyjał wołając gromko: Dej mi no jagieł, Jagienko!. Kiedy jednak popił, język mu się plątał, wołał więc jeno: Jagiełko!!!. Przyjmując go na salony, polscy możni uszlachetnili to plebejsko brzmiące imię, stąd „Jagiełło”.
Droga do chrześcijaństwa[edytuj • edytuj kod]
Jagiełło (wtedy jeszcze tylko „Jagajło”) miał ciężkie życie na Litwie. Kuzyn Witek miał mu za złe tajemniczą, śmiertelną chorobę swojego ojca, a stryjka Jagiełły, Kiejstuta. W ogóle rodzina od strony stryjka była niewdzięczna – przecież mógł zabić ich wszystkich, a poprzestał tylko na jednym.
Litwa była wtedy jedynym pogańskim krajem na Li… w Europie. Dlatego wszyscy wokół ścigali się, jakby z tego miała wyjść jakaś korzyść, aby ją schrystianizować. W końcu Jagiełło dał się przekabacić Polakom, to znaczy polskiej szlachcie i poleciał na dwunastoletnią Jadwigę, całe jej królestwo (a nie, jak zazwyczaj bywało – pół) i niewątpliwy zaszczyt przynależenia do elitarnego grona chrześcijan. Sama Jadwiga tak była tym faktem zadowolona, że pewnej nocy wywaliła siekierą drzwi w swojej sypialni i próbowała ucieczki do swojego wcześniejszego narzeczonego Wilhelma Habsburga. Szybko jednak okazało się, że znalazła się między młotem a kowadłem. Po obezwładnieniu księżniczki, wyperswadowano jej, że ma do wyboru wyjście za idiotę z wodogłowiem, lub ożenek z brudnym, acz silnym i przystojnym litewskim Travoltą.
Tak więc w roku 1386, ekspresowo wybrano go na króla, ochrzczono, ożeniono i koronowano. Najpierw jednak, ponieważ był podejrzanym poganinem, umyli go, sprawdzili czy nie ma wszy i innych paskudztw, spalili na wszelki wypadek ciuchy, w których przyjechał i wykas… A, nie, to nie.
Jan Długosz, który jak psów nie cierpiał Jagiellonów, lubił jednakowoż często wspominać o pogańskich zwyczajach i przyzwyczajeniach miłościwego króla. Któremu, szczerze mówiąc, zdarzały się paskudne wpadki pod tym względem. Król zwłaszcza nie umiał zrozumieć idei jednego Boga, zamiast ich tłumu.
Raz, wszedłszy do jakiegoś tam kościoła zobaczył obraz, na którym szatan kusił Jezusa w Ogrójcu. Kazał postawić świeczkę przed Jezusem, postawili, popatrzył, przekręcił głowę wte i wewte, wysunął język, podrapał się po… podrapał się i kazał postawić świeczkę też przed diabełkiem. Z tamtego okresu pochodzi powiedzenie Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek.
Ci agresywni faceci w dziwnych płaszczach[edytuj • edytuj kod]
Witold się dąsał i żeby pokazać, że jest lepszy, spisał testament i zapisał swoje ziemie Krzyżakom i się z nimi połączył i wyprawił na Litwę, no bo co w końcu, kurczę blade. Ale kuzyn, już wtedy król Polski, dał mu klapsa, powiedział, że ma być grzeczny, a gdy ten się rozpłakał, dał mu na pocieszenie Litwę w zarządzanie. Iście królewski gest.
Ale z Krzyżakami były problemy od zawsze, więc Jagiełło (teraz już i „Władysław”, bo już był ochrzczony) zdecydował, że tak dalej być nie będzie. Ale że był łagodnym i pokojowo nastawionym człowiekiem, chciał ich na początek tylko postraszyć. Chociaż ta jego łagodność, to była taka pasywna agresja. Z jednej strony chrześcijański Władca Władysław, miłujący pokój. Z drugiej dziki nieokrzesany Litwin, który szukał okazji komu tu by dać w mordę.
I w taki sposób doszło Bitwy pod Grunwaldem, czyli największej ustawki w dziejach Polski, w której uczestniczyło pół Europy.
Niestety, jak zwykł chętnie jęczeć Długosz, Władysław nie wykorzystał swoich możliwości, których i tak nie miał, bo był brzydki i nie starł Krzyżaków na marchewkę do końca. Kłopoty z nimi miewał nawet jeszcze jego prawnusio, ale tym zajmiemy się innym razem.
Tragiczna walka z czasem i szlachtą o dynastyczność dynastii[edytuj • edytuj kod]
Jadwiga Andegaweńska umarła, nie zostawiając mu żadnego syna, nawet płci żeńskiej. Następna żona urodziła mu córeczkę, też Jadwigę, ale nadal nie był zadowolony. Wkurzył się jeszcze bardziej, gdy następna żona nie urodziła mu kompletnie nic, nawet dziecka z głową byka. A był coraz starszy, należy zaznaczyć.
W końcu (nareeszciee!…) wziął sobie żonkę, bagatela, około 43 lata młodszą. Nie tylko to było kontrowersyjne (nawet na tamte czasy) – Zofia Holszańska była przy okazji siostrzenicą Witolda, czyli mąż był jej trochę dalszym wujkiem.
Zośka urodziła mu Władysława i Kazimierza, a także drugiego Kazimierza, który nawet roku nie dożył. Tutaj jednak problemy się nie skończyły – królowa była oskarżana o zdradę (znacie kogoś, kto mając 72 lata spłodziłby trzech synów?), szlachta dąsała się na króla, ogólnie sodomia, gomora i burdel, mości panowie.
W końcu problemy rozwiązała baba – przysięgła grzecznie że króla nie zdradzała i na dowód tego otruła po cichu Jadwigę, swoją młodszą o trzy lata pasierbicę, jak dowodzi Jan Długosz. Wszyscy jej uwierzyli, bo jak tu nie wierzyć i gniewać się na królową? Jednocześnie jej zgrzybiały (znowu cytat z Długosza) mąż okazał się strasznym pierdołą – nadał jakieś tam przywileje i szlachta tak się ucieszyła, że całowała go po butach, rozpłakała się, łkała i to było naprawdę żenujące.
Jeszcze tragiczniejsza śmierć[edytuj • edytuj kod]
Tym razem Długosz naprawdę mógł sobie poużywać. Jogaiła miał bowiem paskudny, pogański zwyczaj łażenia nocą po lesie, słuchania ptaszków i nie wycierania nóg po przyjściu do domu. Podczas takiego spacerku zaziębił się i umarł, choć niektórzy powiadają, że nadal stoi w borze za drzewem i czeka, aż przylezie ten skubany Długosz, a wtedy zasunie temu psu z dyńki…
Piękna legenda. Ale i tak wszyscy wiemy, że ostatni raz widziano go w Narodowym Banku Polskim, gdy robił sobie zdjęcie na banknoty. Potem poszedł na dziewczynki i słuch o nim zaginął.