Giewont: Różnice pomiędzy wersjami
Ostrzyciel (dyskusja • edycje) M (a może taką grafikę) |
|||
(Nie pokazano 8 wersji utworzonych przez 5 użytkowników) | |||
Linia 1: | Linia 1: | ||
[[Plik:Giewont a4.jpg|250px|right|thumb|Giewont wraz z nieodzownym krzyżem]] |
[[Plik:Giewont a4.jpg|250px|right|thumb|Giewont wraz z nieodzownym krzyżem]] |
||
'''Giewont''' – jebitna góra za |
'''Giewont''' – jebitna góra za [[Zakopane]]m, którą tysiące Januszów i Grażyn upiera się zaliczyć, no bo jak to, na świntą górę z krzyżem nie wejść? Absolutny ''must see'' każdego urlopowicza, który zamiast na plaże Majorki trafi do Zakopanego. Jak więc nie wejść? Już [[Jan Paweł II]]… itd. Na szczycie Giewontu znajduje się wyku{{cenzura3}}sty krzyż i kilka kamulców, na których nie da się usiąść. Zrozpaczeni turyści są rozczarowani brakiem schroniska z [[piwo|piwem]] i narzekają na górali, którzy nie dbają o ich wygodę. Ci, którzy piwo wnieśli w plecakach, za paskarską cenę sprzedają je spragnionym. A [[Bóg|Bozia]] patrzy na to i nieraz zagrzmi. |
||
== Wejście == |
== Wejście == |
||
Aby wejść na Giewont, należy ustawić się w kolejce, najlepiej już o piątej rano. Przed nami będzie szła najpewniej Grażyna w klapkach albo Janusz z wrzeszczącym Brajankiem, któremu przestała działać [[telefon komórkowy|komórka]]. Minięcie Janusza nic nie da, bo przed nim dzielnie wspinają się dwie siedemdziesięcioletnie turystki z [[Niemcy|Niemiec]]. Problemy zaczynają się wraz z nadejściem <del>durni</del> turni. Grażyny zaczynają narzekać na kamienie wpadające do klapek, a Andżelikom odpadają szpilki i błagają, żeby już zejść. Im bliżej szczytu, tym bardziej rośnie stężenie w powietrzu wyrazów uważanych za nieprzyzwoite. Pojawiają się łańcuchy, z którymi turyści nie wiedzą, co zrobić, złomiarze łapią się za noszone na wszelki wypadek śrubokręty. Jakaś Grażyna zaczyna mdleć, bo kręci się jej w głowie. Pojawiają się pierwsze wątpliwości. Im bliżej szczytu, coraz więcej osób zadaje sobie pytanie: po co, ku{{cenzura3}} wchodzę? Ale jak się zaczęło, to trzeba skończyć |
Aby wejść na Giewont, należy ustawić się w kolejce, najlepiej już o piątej rano. Przed nami będzie szła najpewniej Grażyna w klapkach albo Janusz z wrzeszczącym Brajankiem, któremu przestała działać [[telefon komórkowy|komórka]]. Minięcie Janusza nic nie da, bo przed nim dzielnie wspinają się dwie siedemdziesięcioletnie turystki z [[Niemcy|Niemiec]]. Problemy zaczynają się wraz z nadejściem <del>durni</del> turni. Grażyny zaczynają narzekać na kamienie wpadające do klapek, a Andżelikom odpadają szpilki i błagają, żeby już zejść. Im bliżej szczytu, tym bardziej rośnie stężenie w powietrzu [[wulgaryzm|wyrazów uważanych za nieprzyzwoite]]. Pojawiają się łańcuchy, z którymi turyści nie wiedzą, co zrobić, złomiarze łapią się za noszone na wszelki wypadek śrubokręty. Jakaś Grażyna zaczyna mdleć, bo kręci się jej w głowie. Pojawiają się pierwsze wątpliwości. Im bliżej szczytu, coraz więcej osób zadaje sobie pytanie: po co, ku{{cenzura3}}, wchodzę? Ale jak się zaczęło, to trzeba skończyć; zwłaszcza, że idą ludzie z pensjonatu i później będą się nabijać. Przed samym szczytem pojawia się ochota na skok z główki w przepaść i niektórzy skaczą, przez co są prędzej na dole, a TOPR ma zajęcie. |
||
== Zobacz też == |
|||
⚫ | |||
* [[Bieszczady]] |
|||
* [[Sudety]] |
|||
* [[Ślęża]] |
|||
* [[Śnieżka]] |
|||
* [[Tatry]] |
|||
{{Turystyka}} |
|||
⚫ |
Aktualna wersja na dzień 22:53, 28 sie 2021
Giewont – jebitna góra za Zakopanem, którą tysiące Januszów i Grażyn upiera się zaliczyć, no bo jak to, na świntą górę z krzyżem nie wejść? Absolutny must see każdego urlopowicza, który zamiast na plaże Majorki trafi do Zakopanego. Jak więc nie wejść? Już Jan Paweł II… itd. Na szczycie Giewontu znajduje się wykusty krzyż i kilka kamulców, na których nie da się usiąść. Zrozpaczeni turyści są rozczarowani brakiem schroniska z piwem i narzekają na górali, którzy nie dbają o ich wygodę. Ci, którzy piwo wnieśli w plecakach, za paskarską cenę sprzedają je spragnionym. A Bozia patrzy na to i nieraz zagrzmi.
Wejście[edytuj • edytuj kod]
Aby wejść na Giewont, należy ustawić się w kolejce, najlepiej już o piątej rano. Przed nami będzie szła najpewniej Grażyna w klapkach albo Janusz z wrzeszczącym Brajankiem, któremu przestała działać komórka. Minięcie Janusza nic nie da, bo przed nim dzielnie wspinają się dwie siedemdziesięcioletnie turystki z Niemiec. Problemy zaczynają się wraz z nadejściem durni turni. Grażyny zaczynają narzekać na kamienie wpadające do klapek, a Andżelikom odpadają szpilki i błagają, żeby już zejść. Im bliżej szczytu, tym bardziej rośnie stężenie w powietrzu wyrazów uważanych za nieprzyzwoite. Pojawiają się łańcuchy, z którymi turyści nie wiedzą, co zrobić, złomiarze łapią się za noszone na wszelki wypadek śrubokręty. Jakaś Grażyna zaczyna mdleć, bo kręci się jej w głowie. Pojawiają się pierwsze wątpliwości. Im bliżej szczytu, coraz więcej osób zadaje sobie pytanie: po co, ku, wchodzę? Ale jak się zaczęło, to trzeba skończyć; zwłaszcza, że idą ludzie z pensjonatu i później będą się nabijać. Przed samym szczytem pojawia się ochota na skok z główki w przepaść i niektórzy skaczą, przez co są prędzej na dole, a TOPR ma zajęcie.