Franciszek Smuda
Przecież gdybym poszedł na targ i w dobrej wierze kupił kilogram jabłek, a po tygodniu okazałoby się, że były kradzione, to co miałbym oddać i komu? Przecież dawno bym zdążył je zjeść, potem strawić a nawet... spuścić wodę. A mniej więcej tak jest z moją premią za wywalczenie miejsca w pucharach przez Zagłębie Lubin.
- Franz o premii za kupiony mecz
Nie będzie piwka, nie będzie winka, nie będzie nic.
- Franz po aferze alkoholowej
Franciszek „Franz” Bez zmian Smuda lub „Cuda” właściwie Nikodem Dyzma, a ostatnio także Franciszek Smuta (ur. 22 czerwca 1948 w Lubomi, gdzieś koło stolicy polskiej piłki) – polski trener piłkarski, który nie jest miękkim chujem robiony. Największe sukcesy odnosił w Widzewie Łódź, Wiśle Kraków i Lechu Poznań. Dnia 29 października 2009 roku, oficjalnie został selekcjonerem farbowanych lisów polskich orłów, zastępując wielkiego latającego holendra, dla którego liczył się tylko internaszional lewel.
Franio, mistrz motywacji piłkarskiej, na mecz z Rumunią zapowiedział, że pokażemy Rumunom desperado. Według nowej myśli szkoleniowej, wódz Smuda powołał do kadry, m.in, mistrza efektownych parad, Tomasza Puszczaka, wielkiego myśliwego w rosyjskiej tajdze, Marcina Kowalczyka, cypryjską Kosiarkę, czy jesze wtedy pupila z Lecha, który jednak ma sporego pecha, Sławomira Peszka (czy tam Peszkę, mało istotne).
Polska oczywiście rozegrała kapitalny mecz, okazała wspaniałą skuteczność oraz nieludzką precyzję wykończenia strzałów. Bramkarz rumuński stał niemal wmurowany i przyglądał się jedynie poczynaniom polskich orłów. Pomimo tylu wspaniałych strzałów, Polska przegrała mecz 0:1 (bo Peszko wszedł na ostatnie minuty i mieliśmy pecha...).
Przyszła kolej meczu z Kanadą. Tego meczu nie trzeba zbytnio komentować, Polska zagrała fatalnie, nie stworzyła sobie kompletnie żadnej sytuacji... Sensacyjnie jednak wygraliśmy mecz 1:0, po potknięciu się o linię pola bramkowego warszawskiego Rybaka, który w szczęściu w nieszczęściu pokonał bramkarza Kanadyjskiego.
Na mistrzostwach Euro 2012 Franiu zdobył fartem 2 punkty, jego drużyna strzeliła 2 gole przy niewątpliwym udziale trenera napastników kadry Frankowskiego. Po mistrzostwach za zasługi dostał premię i zaszył się w Pałacu. Wybrał się na wczasy do Głogowa. Gdy poproszono go przy wyjeździe o zapłatę za pobyt, miał powiedzieć: zapłaci, Zagłębie Lubin! Te samo w którym nie pracuje od 2009 roku.
No i tam poszła faktura, i tam się głowią teraz jak to zaksięgować, bo Franio nie pracuje u nich na etacie od trzech lat mniej więcej…
Jak wiemy, Smuda jest zdecydowanym przeciwnikiem korupcji i nie widzi miejsca w swojej kadrze dla ludzi, którzy brali udział w szkodzie polskiemu futbolowi, ale czy są tacy ludzie jeszcze? Owszem, tylko grają najwyżej w B Klasie.
Sukcesy
Niewątpliwe
- 3x Mistrzostwo Polski: Widzew Łódź (1995/1996, 1996/1997), Wisła Kraków (1998/1999)
Franzowi udało się stworzyć zespoły, które lały wszystkich w naszej wspaniałej lidze. Nie obyło się bez pomocy rywali. Przeciwnicy byli tak słabi, że śmiało można rzec, jakoby dobrowolnie oddawali punkty. Zainteresowanie prokuratury nic nie pomogło. Jednoznacznych dowodów nie stwierdzono, a sami zainteresowani nie przyznali się, bo skoro nie ma dowodów, to lepiej siedzieć cicho.
- Puchar Polski: Lech Poznań (2008/2009)
Prowadząc Lecha Franz zdobył Puchar Fryzjera pokonując w Ruch Chorzów w finale na Stadionie Śląskim. Najbardziej zapamiętane zostały jednak zacięte boje z Czarnymi koszulami w półfinale (Lech wygrał w karnych). Podobno sam Fryzjer (który de facto powinien już odsiadywać wyrok) desygnował na ten mecz zaufanego arbitra, żeby Lechowi grało się łatwiej. W ogóle wszystkie mecze Polonii z Lechem z tamtego sezonu śmierdziały jakoś farbą drukarską. Oficjalnie to mały szczegół i nie mówi się o tym głośno.
- Faza grupowa Ligi Mistrzów: Widzew Łódź
W 1996 r. Franzowi udało się to, czego do dzisiaj (tak, tak, to już 16 lat) nie udało się żadnemu innemu polskiemu klubowi – awans do Champions League. Ogrom tego sukcesu może przyćmiewać fakt, że w grupie Widzew dostawał baty kolejno od Atletico, Borussi Dortmund i Steuy Bukareszt. Nie mniej Polsce był (i dalej jest) potrzebny taki sukces. I nie tylko Polsce – europejskie potęgi (m. in. Arsenal, Barca, Chelsea) nie mogą się doczekać, kiedy zagrają w fazie grupowej z polskim zespołem. Liczą bowiem na łatwe 6 pkt. bez wyjścia na boisko.
- Dwa "zwycięskie remisy" na EURO 2012: Reprezentacja Polski (EURO 2012)
Na EURO Polacy mieli się totalnie skompromitować i odwalić kichę (jak zwykle zresztą). Jednak 8 czerwca 2012 roku o godzinie 18.17 zdarzył się cud: Robert Lewandowski strzela gola kryzysowcom. Dalej Polacy się opierdalają i tracą bramkę a mogli przegrać gdyby nie Tytoń, który obronił karnego ( wcześniej ograniczając widoczność z powodu dymu wydobywającego się z jego cygara, które podpalał, bo nie miał nic do roboty a Karaugounis nic nie widział i strzelił tak, że nawet by Grzesiu, by to wybronił). Ale chuj, mogliśmy wygrać ale nic się nie stało! Jest remis i to zwycięski! Potem był mecz z z ruskimi. Chłopaki se ostro popiły przed meczem, bo alkohol dodaje odwagi przed meczem z komunistami. Skutki miały być fatalne ale nasi dostali olśnienia i dzięki wódzie zaczęli grać jak nigdy ( po 4 minutach mogli nawet prowadzić, ale kochanek/pupil Smudy 7 metrów strzelił w rękę śpiącego Małafiejewa (a co myślałeś! Ruscy mieliby zrezygnować ze swojej tradycji!). Jednak skutki alkoholu dały znać o sobie i Polacy zaczęli popełniać takie błędy, że nawet Reprezentacja San Marino do lat pięciu, by ich ograła, ale grali z Rosją! A ruscy mimo, że też schlani, z racji tradycji mieli we krwi panowanie nad stanem wskazującym. Ta umiejętność im się przydała, bo w 34 minucie czeczen strzelił gola z dyńki, mimo swoich stu siedemdziesięciu kilka centymetrów wzrostu. Niestety Przemek Tytoń zapomniał wziąć ze sobą cygar. W drugiej połowie po krótkiej wizycie w izbie wytrzeźwień Polacy zdobyli przewagę w meczu, dlatego że Ruscy w szatni zrobili se jeszcze ostrzejszą popijawę a ilość alkoholu w ich krwi spowodowała, że kompletnie stracili swoje moce panowania nad stanem wskazującym. W końcu w 56 minucie Błaszczu strzelił gola z dystansu i cała Polska miała podjarę. Do końca spotkania była nuda i mogliśmy się podjarać kolejnym "zwycięskim remisem" na EURO. Poźniej przejebaliśmy z Czechami i wykurwiło nas z EURO, ale to nie ważne, bo mamy dwa "zwycięskie remisy". Po tym meczu Franz pożegnał się z kadrą i pojechał do domu na rodzinną popijawę. Zauważcie, że ani razu tutaj (do tego momentu) nie wspomnieliśmy o Franku. Powodem było to, że Franek na EURO w ogóle kadry nie prowadził, bo nie miał koncepcji ani taktyki na rywali. Piłkarze sami sobie musieli taktykę układać...
Wątpliwe
- Dwukrotne zwolnienie z Wisły Kraków
Godne uwagi jest, że Smuda (dwukrotnie!) znalazł uznanie w oczach Bogusława Cupiała, który nie słynie z wielkiej cierpliwości. Franz nie jest jednak rekordzistą w tej dziedzinie, gdyż Kazimierz Kmiecik, Marek Kusto i Adam Nawałka 3-krotnie piastowali ten zacny urząd (Orest Lenczyk był trenerem Białej Gwiazdy 4-krotnie, ale mało kto o tym pamięta).
- Niezdobycie mistrzostwa z Lechem przez 3 lata
Nie udało się, mimo, że (jak uważa wielu komentatorów) dysponował najlepszym kadrowo zespołem w Polsce. Franz jednak nie załamuje się. Podczas jego posługi w Poznaniu udało się dokonać wielu dobrych rzeczy, np. pomoc innym klubom w utrzymaniu się w lidze (bądź w walce o mistrzostwo). Zespoły, z którymi Lech dzielił się punktami:
- Arka Gdynia
- Cracovia
- GKS Bełchatów
- Korona Kielce
- Odra Wodzisław
- Legia Warszawa
- Ruch Chorzów
- Widzew Łódź
- Wisła Kraków
- I wiele, wiele innych
- Objęcie reprezentacji Polski: 2009
Prowadzenie naszej kadry było jego wielkim marzeniem. Nie udawało mu się to 3-krotnie. Czy jednak dzisiaj bycie trenerem reprezentacji Polski może być prestiżem?