Ubuntu
Ubuntu | |
---|---|
Rodzina | GNU/Linux |
Jądro | Linux |
Najnowsze wydanie | 20.04 Ogniskowa Fossa |
Licencja | Różne, głównie GNU Generally Paranoid License v3 |
Deweloperzy | Canonical Ltd, każdy nerd mający czas i chęci |
Ubuntu, system dla ubogich
- Opinia typowego fana Microsoftu o Ubuntu
Czysty noobizm, wolę Gentoo
- Opinia typowego zagorzałego Linuksiarza o Ubuntu
Ubuntu® (czyt. łubudu) – dystrybucja Linuksa zrodzona z dziadka Debiana. Nazwa, choć pochodząca z Afryki, dobrze oddaje charakter systemu – Ubuntu lubi się buntować. Z racji swego południowoafrykańskiego pochodzenia bywa niekiedy żartobliwie nazywana murzyństwem. Jej nazwa to afrykańskie słowo oznaczające Nie umiem skonfigurować Debiana. Ubuntu reklamuje się poprzez fotografie łańcuchów szczęśliwych ludzi trzymających się za ręce, bo przecież w kupie siła. Inna interpretacja logo Ubuntu to łańcuchy używane niegdyś do unieruchamiania rdzennych mieszkańców Afryki celem zagonienia ich do pracy na innych kontynentach. Z założenia jest to dystrybucja przyjazna użytkownikom (do momentu, kiedy po raz pierwszy muszą skorzystać z terminala).
Twórcą tejże dystrybucji jest firma Canonical Ltd, której celem jest stanie się gangsterami wolnego oprogramowania tak, jak Microsoft nimi jest w większości kategorii oprogramowania. Właścicielem Canonical jest Mark Shuttleworth, urodzony w RPA Brytyjczyk, który latał na ISS i w 2001 stworzył Freedom Toaster, czyli toster, który nie robi tostów, tylko wgrywa Linuxa na płyty CD/DVD.
Historia
W 2004 wyszła pierwsza wersja Ubuntu, 4.10 „Wykopiasty Wieprz” (zanim Canonical zaczął ustawiać nazwy alfabetycznie). Spowodowało to wielkie oburzenie w społeczności, bo wtedy Linux był jeszcze dla prawdziwych informatyków, którzy nie boją się terminala, a tu powstała dystrybucja, którą może zainstalować i wykorzystywać twoja stara. Ta łatwość instalacji to wciąż całkowicie unikatowa funkcja tejże sławnej dystrybucji. Od 2004 do 2011 Ubuntu używało środowiska pulpitu GNOME 2, ukochanego dziecka słynnego gnoma ogrodowego nazywającego się Richard Stallman, i zyskało sporą część swojej sławy. W wersji 11.04 Ubuntu zaczęło przechodzić na środowisko Unity, które naraz zrzynało od OS X, GNOME 3 i pomysłów na Ubuntu Touch, a niedługo potem – w 13.10 mianowicie – zaczęło udawać Androida i inne korpo-systemy operacyjne przez wstawienie szpiegowania ze strony Amazona w funkcji wyszukiwania. Wow, dzięki, Canonical, to jak Alexa w moim systemie operacyjnym, tylko bez komend głosowych! I to półtora roku przed Cortaną! Na szczęście od 16.04 ta funkcja jest domyślnie wyłączona[potrzebne źródło]. W 17.10 zaś przez gównoburzę dookoła Unity zastąpiono je Unreal Engine GNOME'em 3, z autorskimi rozszerzeniami, motywem Ambiance, dołączonym GNOME Tweak Tool i lepszymi domyślnymi ustawieniami, co razem powoduje, że GNOME 3 w wersji Ubuntowskiej da się jakimś cudem przełknąć.
Zalety
- Brak IE oraz Windows Messengera. Można zaoszczędzić trochę czasu na ściąganiu Firefoxa – jest zintegrowany;
- System jest darmowo rozprowadzany jako wolne oprogramowanie, co powoduje, że różne jego wersje wciąż wyrastają jak grzybki po deszczu;
- Ma ładne, wpadające w ucho nazwy kodowe, np. Grymaśny Gąsiorek, Podły Padalec, Ospały Osioł, Sikająca Siekieratka, itd.;
- Mały udział Dzieci Neo w liczbie użytkowników sprawia, że system jest praktycznie niezawodny. Przy wzroście sezonowych użytkowników, spowodowanym kolejnym wydaniem dystrybucji, liczba błędów zwiększa się wprost proporcjonalnie do liczby nierozgarniętych użytkowników. Na wszelki wypadek pliki systemowe są pod hasłem, ale nie wiadomo gdzie go wpisać, chyba że się nauczyło terminala, no to wiadomo,
sudo [komenda]
i wpisujesz hasło; - Przyznając się do korzystania z Ubuntu, można szybko zacząć uchodzić za speca od komputerów. W niektórych kręgach zwiększa to szanse na znalezienie partnera na całe życie, w innych zmniejsza.
Wady
- Brak uwielbianych przez wszystkich wirusów, trojanów i innych zabawnych dodatków dostępnych w Windowsie;
- Zbyt przewidywalne daty wydań kolejnych wersji;
- Zbyt łatwa droga instalacji potrzebnych nam programów, nawet używając kontrintuicyjnego dziwadła, jakim jest Synaptic;
- Udział dzieci Neo jest wiele większy niż w społecznościach Debiana, Fedory czy Arch Linuxa;
- Nie posiada obecnych we wcześniejszych wersjach tapet pornograficznych, od których dystrybucja uzyskała potoczną nazwę Linuxxx.
Filozofia i zwyczaje
Pierwotnie filozofią i źródłem popularności Ubuntu była prostota obsługi i przyjazność dla użytkownika. Najnowsze wersje używają środowiska, które już wcale nie jest podobne do Windows XP i podzieliło to użytkowników. Obecna wersja używa GNOME 3, środowiska, które jest do wszystkiego poza macOS-em oraz Androidem niepodobna. Ludzie posiadający Ubuntu toczą nieustanne walki z ludźmi Windowsa. Wszelkie problemy z systemem, do których nie przyznają się użytkownikom Windowsa, posiadacze Ubuntu zwykli omawiać na forach i liczyć, że ktoś wpadł na pomysł, jak na przykład odpalić Windows Media Playera czy Painta. Internet Explorer nie jest już problemem[1].
Warianty
Istnieją też odmiany Ubuntu, takie jak:
- Kubuntu – z jedynym słusznym środowiskiem KDE, jak kto lubi Qt lub układ interfejsu Windowsa (ale chyba instalujesz Ubuntu po to, by od Windowsa odejść, nie?), trzeba przyznać jednak, że Bryza to motyw na okrągłe 9/10;
- Xubuntu – z modularnym, lekkim, szybkim, konfigurowalnym, rozrywającym okna i wyglądającym jak naciągane 5/10 Xfce;
- Srubuntu (Ubuntu Server) – bez jakiegokolwiek środowiska graficznego, pod serwery jak nazwa wskazuje;
- Ubuntu Satanic Edition – doskonały system dla wszystkich satanistów, domyślna tapeta to kot;
- Edubuntu – przeznaczone dla nawróconych dzieci neo aby ich edukować w dziedzinie systemów Linux;
- Ubuntu Studio – do zastosowań multimedialnych, ale i tak brakuje Fotoszopa;
- Lubuntu – z lekkim jak piórko LXDE dla komputerów, na których nawet Windows XP nie ruszy, przez brak kompozytora czasem przesuwane okna mają na sekundę efekt z Pasjansa;
- Ubuntu MATE – warzony z najwyższej jakości yerba MATE, magią forków podtrzymujący to, co było najlepsze w już niewspieranym GNOME 2. Pełen dodatków takich jak presety układu paneli, unikatowe aplety, opcja używania trójwymiarowego menedżera galaretek Compiz, aż 8[2] sposobów udawania Unity na starym sprzęcie, oraz sklep z aplikacjami, z którego da się zainstalować Steama, Google Chrome, PlayOnLinux, Skajpaja i Minecrafta. Do tego ma oficjalny wariant dla Raspberry Pi, dorównujący Windowsowi 10 w ilości bloatware'u, niestety (?) tylko LTS;
- Noobuntu – Ubuntu dla noobów, który zasłyszeli, że Linux taki fajny i bezpieczny, ale są zbyt słabi, by ujarzmić pingwina bez smyczy i kagańca. Lekko stylizowany pod sci-fi dla h4x0rskiej atmosfery, ma bardzo ułatwiony, windokształtny interfejs i głęboko zintegrowane wino, by nie było płaczu typu „jag tu mam odpalic .exe?????”. Ten wariant Ubuntu znany jest w wielu kręgach jako Zorin OS;
- Nonbuntu – specjalna dystrybucja dla użytkowników Nonsensopedii. Dostęp do artykułów i ich edytowanie nie wymaga dostępu do internetu. Tego systemu używają tego nieliczni;
- Jebuntu.
Istnieją także plany stworzenia Łubudubuntu będącego mutacją Ubuntu posiadającą cechy charakterystyczne systemu Windows – m.in. będzie się wieszać oraz posiadać IE bez możliwości usunięcia go.
Idiotycznie prosta konstrukcja kodu źródłowego sprawia, iż tworzenie podobnych forków jest diabelnie prymitywne i dlatego mogą się tym trudzić nawet emerytowani członkowie Arki Noego. Większość przeróbek dystrybucji polega na zmianie tapety, bądź dodaniu jednego, bądź dwóch, góra trzech pakietów do niej – wyjątkami są Linux Mint i Elementary OS, których twórcy się potrudzili z forkowaniem GNOME 3, zaś twórcy tego pierwszego nauczyli się, jak powinno wyglądać instalowanie sterowników na Linuksie. Wyjątkiem jest także Nonbuntu, przebudowane i przekonfigurowane od podstaw, aby dostosować się do wymagań niezawodności, precyzji i szybkości, jakie mają wybrańcy.