Mirosław Hermaszewski
Ten artykuł dotyczy polskiego kosmonauty. Zobacz też hasła o innych osobach o tym imieniu. |
Mirosław Hermaszewski (ur. 15 września 1941) – pilot i żołnierz, generał brygady. Drugi po Twardowskim Polak, który przebywał w kosmosie. Jednak pierwszy, który dostał się tam rakietą, oficjalnie i bez kombinowania. Czasem nazywany „pierwszym Polakiem, który poleciał w kosmos”, ale częściej „chociaż jednym Polakiem, który poleciał w kosmos”.
Kariera
Karierę rozpoczął w 1960 roku, jako pilot szybowców bojowych. Rok później wstąpił do Szkoły Orląt, gdzie na egzaminie wstępnym dali mu pióra i w dziób, i kazali fruwać. Hermaszewski zebrał się w sobie i postanowił jakoś to przetrwać. Opłaciło się, bo piętnaście lat później Rosjanie uznali, że Hermaszewski to wyjątkowy twardziel, więc wysłali go w kosmos rakietą Sojuz 30 (którą sami bali się latać).
4 grudnia 1976 roku, radzieccy Towarzysze Piloci zabrali go do Wesołego Gwiezdnego Miasteczka pod Moskwą, gdzie już oficjalnie rozpoczął przygotowania do wylotu na orbitę. Na jednym z wieczorków szkoleniowych, po wypiciu z Towarzyszami Pilotami kilku głębszych, zaczął wypytywać, czy tą rakietą nie dałoby się tak wylądować w Kanadzie? Na szczęście towarzysze też byli wstawieni i nikt nie rozumiał, o co Hermaszewskiemu chodzi. Szczęśliwie więc dalsze szkolenie Hermaszewskiego przebiegło na wolności. Dwa lata później, 27 czerwca 1978 roku, wsiadł do rakiety Sojuz 30 i tyle go widzieli.
W czasie 8-dniowej misji Sojuza 30, Hermaszewski ustanowił swoją obecnością na orbicie kilka rekordów Polski związanych z kosmosem, m.in.:
- Najwyższy Polak w kosmosie,
- Najprzystojniejszy Polak w kosmosie,
- Najszybciej zjedzona puszka paprykarza szczecińskiego w kosmosie,
- A także najbogatszy Polak w kosmosie.
Trzeci z tych rekordów do dziś nie został pobity.
O Mirosławie Hermaszewskim nakręcono liczne filmy dokumentalne. Opublikowano też dziesiątki reportaży i wywiadów, w których dziennikarze po raz n-ty pytają go o lot w kosmos, zupełnie nie interesując się resztą jego życiorysu, jak i nim samym. Nasz kosmonauta nie chce już tych filmów oglądać.
Nie wiedzieć czemu, poczta wietnamska postanowiła w 1983 r. wypuścić znaczek na jego cześć. Niestety pomylili się i błędnie wpisali nazwisko HEPMAZEPSKI, przez co Hermaszewski zebrał żołnierzy i chciał ruszyć na Wietnam. Na szczęście Poczta Polska wypuściła własny, trochę ładniejszy znaczek, co przyczyniło się do załagodzenia napiętej sytuacji i ocieplenia stosunków hermaszewsko-wietnamskich.
Jednak służba wojskowa i misja kosmiczna odbiły się na jego życiu rodzinnym. Żona do dziś nie może mu wybaczyć, że nie przywiózł jej gwiazdki z nieba, chociaż był tak blisko.
Początki Polskiego Programu Kosmicznego
Podwaliny Polskiego Programu Kosmicznego (PPK) nieoficjalnie stworzyła Wanda Rutkiewicz, gdy stojąc na szczycie Mount Everestu powiedziała „Nogami stoję na ziemi, a głową już w kosmosie”. Została pierwszą Polką, której głowa była w kosmosie.
Historia polskiego podboju kosmosu była pełna oczekiwań. Mianowicie, od czasu pobytu w kosmosie Mirosława Hermaszewskiego, musieliśmy niemal czterdzieści lat oczekiwać na kolejny krok Polaków w tym kierunku. I wreszcie (gdy tacy Chińczycy budują już własną stację), polscy naukowcy wystrzelili w roku 2012, pierwszego sztucznego satelitę PW-Sat, o rozmiarach kostki Rubika, który wszedł na orbitę i się zepsuł.
Do 2014 roku wystrzelono na orbitę okołoziemską dwie kolejne satelity „Lem” i „Heweliusz”, określane jako „w dużej mierze dzieło polskich inżynierów”. Te mają już wymiary garnka do Fondue (czyt. fądi), ale są od niego droższe. Po wejściu na orbitę nie zepsuły się, co było już samo w sobie sukcesem. Polscy naukowcy podkreślają, że o ile poprzednie satelity zostały zbudowane z komponentów zachodnich, to „Heweliusz” jest już prawie w całości polski.
W dramatycznej historii polskiego podboju kosmosu, niechlubną kartę zapisali dwaj bracia, którzy opracowali skomplikowany logistycznie plan kradzieży Księżyca. Nie wiedzieli, że na mocy Traktatu o przestrzeni kosmicznej, według założeń którego Księżyc podlega takiej samej jurysdykcji jak wody międzynarodowe (res communis), czyli nie może należeć do nikogo, nawet do Polaków.
Hermaszewski, pytany, dlaczego po jego spektakularnym sukcesie, Polski Program Kosmiczny gdzieś ugrzązł, macha ręką mówiąc „Dajcie mi święty spokój” po czym wzdycha i patrzy w okno. Co prawda, po jego locie, powołano do życia Centrum Badań Kosmicznych PAN, ale co oni tam badali przez te wszystkie lata? W każdym razie dziś możemy się pochwalić trzema sztucznymi satelitami, wystrzelonymi w kosmos w latach 2012 – 2014. Od teraz może być tylko lepiej, bo z dna droga prowadzi już tylko w górę (oby nie pod górkę).