Autosan A1010M

Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Katowickie dziadostwo

Autosan A1010M – ostatni autobus miejski Autosana przed upadkiem Jelcza. Tak beznadziejny, że nawet Jelenia Góra go sprzedała.

Wygląd[edytuj • edytuj kod]

Autosan A1010M z zewnątrz jest mieszanką Volvo, Mercedesa, Neoplana, MAN-a i kilku innych zachodnich autobusów. Jedynie patyk ze statecznikiem między prostokątnymi kierunkowskazami szerokości szkolnej linijki przypomina, że to Autosan.

Miejsce na przedni mozaikowy wyświetlacz jest znacznie przerośnięte w stosunku do tego, co jest na nim wypisywane. Na bocznym można było (oprócz końcówki) zobaczyć także następny przystanek[1].

Do środka, w zależności od tego, jak zrobił pijany producent, prowadziły dwie pary drzwi dwuskrzydłych albo to samo i dodatkowo trzecia para jednoskrzydłych. Trzeba było uważać, żeby nimi nie oberwać, bo otwierały się na zewnątrz.

Wnętrze[edytuj • edytuj kod]

Przestrzeń pasażerska[edytuj • edytuj kod]

W środku czekały na nas fotele jak z autobusu podmiejskiego – koszmar dla wandali. Spojrzawszy w przód, zobaczyć było można pionierski system informacji przystankowej – wielki, mozaikowy wyświetlacz, który i tak nie zawsze zmieścił nazwę. Melodyjka, jaką słychać było przy otwieraniu i zamykaniu drzwi, budziła mieszane uczucia – komputerowy, wznoszący trójton mógł być wkurzający, ale jak w Jeleniej Górze wyłączyli lub zepsuli ten dźwięk przy przednich drzwiach, to chyba bardziej denerwował głośny syk, który ciągnął się w nieskończoność – te wrota otwierały się dość długo. Przez to linie obsługiwane tym Autosanem miały wiecznie po dziesięć minut w plecy. Wnętrze było średniopodłogowe, przez co babcie autobusowe miały problem z wejściem, zwłaszcza że kierowca zazwyczaj otwierał jedynie środkowe wejście.

Kabina kierowcy[edytuj • edytuj kod]

Rzec by można, wiele rzeczy tam jest inaczej, niż w typowym autobusie miejskim. Pedał gazu trzeba przyciskać obiema nogami. Skrzynia biegów na lewej ręce nie jest dziwna, tyle tylko że zamiast tradycyjnych przycisków mamy lewarek jak w samochodach z automatem. Otwieranie drzwi na prawej ręce także nie jest niczym dziwnym, bo wszystkie gnioty i Ikarusy tak mają, ale w tym Autosanie ktoś wymyślił, żeby przyciski umieścić na drzwiach od kabiny. Przez to kierowca zawsze musiał jeździć z lutownicą, bo każde wyjście zza kierownicy i przejście do przestrzeni pasażerskiej powodowało zrywanie wszystkich kabli.

Silnik i skrzynia biegów[edytuj • edytuj kod]

Zastosowano silnik Renault, który brzmi podobnie do jednostki MAN-a, ale jest słabszy, w dodatku do tego stopnia, że z wysokich obrotów niewiele wynika, co w połączeniu z naciskaniem gazu dwiema nogami i powolnymi drzwiami powodowało gigantyczne opóźnienia. Skrzynia biegów nie jest ani ZF, ani Voith, bo Autosan postanowił być oryginalny i kupił skrzynię firmy Allison, co jeszcze bardziej spowolniło ten pojazd.

Miejsca występowania[edytuj • edytuj kod]

Odkąd sprzedano egzemplarz jeleniogórski, trudno go spotkać nawet w taborze PKS-u.

Przypisy

  1. O ile komputer pokładowy nie robił nas w bambuko